Wpis z mikrobloga

#przegryw
Jednym z njaspokojnieszych momentow zycia bylo to, jak jedna z najlepszych terapeutek w wojewodztwie (wedlug google) (tak, wiem jaka opinia panauje na temat kobiet terapeutek, i w wiekszosci ja podzielam. JEdnak ta byla naprawde profesjonalna. Bylem tez u chlopow, jednak ona byla top, duza wiedza, doswadczenie.. wiele, wiele pacjentow na koncie) Przyznala, ze mi sie chyba nie da pomoc, a przynajmniej ona nie potrafi. Przerobilismy wszystko, byla zadowolona z mojego zaangazowania, a mimo to nadal bylem ta sama osoba co na pierwszym spotkaniu (jezeli chodzi o moj rdzen, sporo pobocznych elementow swojego zycia poprawilem, sporo mnie nauczyla o moim zyciu) JEdnak nadal szedlem ta sama sciezka. Przyznala, ze moje uczucia sa bardzo silne i prawdziwe. To mnie uspokoilo w tamtym momencie. Poczulem spokoj w swoim smutku, samotnosci i bolu. Tak, bolesne mam zycie, jestem wysoko wrazliwa osoba, odbieram wszystko do potegi. Mozna nazwac mnie postacia tragiczna. ALe to ze jestem w tym wszystkim soba, szczery, ze to co czuje jest prawdziwe, a nie sa to urojenia, zauroczenia.. to dalo mi pewien poziom spokoju.
To ze ktos o takiej renomie to przyznal, tak to dalo mi spokoj.