Wpis z mikrobloga

Lubię takie odkrycia. Oglądałem sobie właśnie film "Bez urazy", który można w dużym skrócie opisać w jednym zdaniu: rodzice bogatego piwniczniaka (świadomie nie używam terminu #przegryw bo mogłoby to urazić niektóre osoby na tagu bo bohater to bogol jednak) chcą by ich zahukany syn przed pójściem na studia coś już tego wiesz synek he he no ten, więc dają ogłoszenie że oddadzą auto kobiecie, która będzie gotowa umówić się z nim na randkę. Głównym tematem muzycznym tego filmu jest piosenka "Maneater" Hall & Oates (jak graliście w Vice City to powinniście kojarzyć ich inną słynną piosenkę "Out of Touch" - leci ona podczas pierwszej misji u Corteza co Mercedes trzeba było do strip clubu odwieźć). Znałem już ten utwór, nawet czasami się włączał na autoplayu w rekomendowanych na Spotify, ale to właśnie kontekst w którym ta piosenka została użyta w tym filmie pozwolił mi zrozumieć jej sens. Tak naprawdę jest to utwór przestrzegający przed #p0lka. Dokładnie tak, amerykański zespół popowy w latach 80. zeszłego wieku napisał piosenkę o pewnych przedstawicielkach płci żeńskiej zamieszkującą Nizinę Środkowoeuropejską w drugiej i trzeciej dekadu aktualnego stulecia.

To nieprawdopodobne jakim darem antycypacji wykazał się ten duet. Podmiot liryczny zdaje się być doświadczony ich towarzystwem (Nothing is new I've seen her here before) i dzierżąc tą mądrość stara się nią podzielić z innymi mężczyznami (So many have paid to see
What you think you're getting for free), aby przestrzec przed ogołoceniem z drobniaków uciułanych dzięki kołchoźniczej pracy w fabryce azbestu jako fizol za 2k albo umysłowiec 4k (Money's the matter) i psychicznym miazgą jaką taka osobniczka jest w stanie zapewnić (Oh-oh, here she comes. Watch out, boy, she'll chew you up).

Muszę przyznać, że naprawdę mi się ta piosenka spodobała, szczególnie ten kontrast - brutalna prawda o relacji z harpią i radosny aranż z epoki, czyli fajne sakso, trochę synthu. Bardzo fajnie też ta piosenka rezonuje z filmem w którym została użyta i jest to film naprawdę dobry. Poczynając od castingu, aktor ze znamieniem birdcelowsko-framecelowską bardzo dobrze wciela się w rolę odrzutka, ale nie ma tu szarży, spermiarskich jazd albo nerdowskiego #!$%@?. Widać tutaj szacunek, a może nawet autopsję? Nie wykluczałbym tego. W roli hipergamicznej bestii i maneatera osadzono Jennifer Lawrence i tutaj nie mam zastrzeżeń. Fizycznie pasuje idealnie - Jennifer ma w sobie coś co wszyscy Polacy lubimy bo to na co dzień widzimy, ma ten gen ziemniaczanej urody. Z zastrzeżeniem oczywiście, że jest to kartoflowość w wersji super premium, podlana angielsko-irlandzko-szkocko-niemieckim pochodzeniem (w tym zestawie tylko te irlandzkie geny są plebejskie, ale to właśnie one odpowiadają za tę ziemniaczaną buzię jeżeli wiecie do czego pije ( ͡° ͜ʖ ͡°)), naturalną opalenizną, odpowiednim rozłożeniem tłuszczu na ciele. Poza tym, jak trzeba to się przymili, jak trzeba opowie ckliwą historię, a jak trzeba to zwyzywa albo obsztorcuje Bogu ducha winnych ludzi. No i nie jest już najmłodsza i prowadzi tryb życia spod znaku "NO FWB". Naprawdę bardzo ładnie skonstruowana postać. Sama historia z gatunku takich jakich lubię, czyli taka amerykańska komedyjka bez specjalnej dętki, na duży plus brak jakichś wokeistowskich wstawek i stosunkowo małą ilość niebieskiej piguły. Naprawdę można było tutaj polecieć grubo i była tu przestrzeń żeby połknąć jednego blue pilla, drugiego dożylnie, a trzeciego wmasować w dziąsło. Na szczęście było to bardzo taktownie załatwione jak na mainstreamową produkcję. Jak ktoś szuka fajnego filmu na wieczór to myślę że znalazł #blackpill #muzyka #logikaniebieskichpaskow #logikarozowychpaskow #film
pawelososo - Lubię takie odkrycia. Oglądałem sobie właśnie film "Bez urazy", który mo...

źródło: 1685443007999

Pobierz
  • 4
@pawelososo: Rzeczywiście piosenka fajnie współgra z treścią filmu. Ogólnie film rzeczywiście jest niezły, bo pomimo oczywiście absurdalnej historii, to nie jest przesłodzona. No i fajna aranżacja tej piosenki podczas sceny w restauracji.