Aktywne Wpisy
daeun +128
Wszyscy w koło pierdzielą o jakimś mitycznym kryzysie, recesji i spadku jakości życia, ale ja jakoś tego wszystkiego nie zauważam:
- ludzie nadal biorą konsole i Iphony za kilka tysiecy zlotych, widać co jest plusowane na pepperku
- nie liczą się z hajsem i kupują jakieś rarytaski typu łosoś wędzony, drażetki m&ms czy misie Haribo, widzę co wykładają na kasie w biedronce, płacą rachunki po 500-600 zlotych
- oczywiście malboraski za 25
- ludzie nadal biorą konsole i Iphony za kilka tysiecy zlotych, widać co jest plusowane na pepperku
- nie liczą się z hajsem i kupują jakieś rarytaski typu łosoś wędzony, drażetki m&ms czy misie Haribo, widzę co wykładają na kasie w biedronce, płacą rachunki po 500-600 zlotych
- oczywiście malboraski za 25
przemek121 +271
Mireczki, weźcie coś poradźcie albo dobrym słowem poratujcie bo momentami nie wyrabiam.
Mam 38 lat.
7 lat temu wynająłem swoje własne mieszkanie(które sam kupiłem) i wróciłem do rodzinnego domu, bo za duży, za stary i za dużo na głowie dla mojej nieco schorowanej mamy lvl 65.
Z ożenkiem nie wyszło więc było łatwiej o taki wybór.
Teraz czuję, że mi życie ucieka między palcami. Dom duży, 2 piętra ale żeby sobie pannę sprowadzić do domu to problem(jak miałem naście lat to jakoś nie był problem) Tyle mam dobrze, że koszty są podzielone i mam ugotowane (bardzo dietetyczne żarcie o ile chcę).
Od jakiegoś czasu, zaczynam się już bać zwrócić na cokolwiek uwagę albo choćby odezwać. A rozmowy? Jestem jak odludek w domu bo ile można słuchać że sąsiadki wnuki.... albo facet od grzybów na yt.... Bo o niczym innym pogadać w domu się nie da. Chwała bogu, jest wrogiem pisu i nie #!$%@? o polityce bo czytalibyście o tym w kronice kryminalej.
Zaczynam się czuć trochę zaszczuty, "wykorzystywany emocjonalnie" czy coś takiego.
Wiadomo, babę bym kopnął w dupę i przegonił ale nie mamę z własnego domu. Na każdy mój trafiony argument jest mina jakbym jej krzywdę jakąś robił.
Z wiekiem jest coraz trudniej się dogadać. Coraz więcej mnie to nerwów i energii kosztuje. Właśnie podczas rozmowy zadzwoniła sąsiadka, mama celowo odebrała i mnie olała. Już kiedyś próbowałem czasem podnieść głos, ale najpierw robi minę jakbym miał się jej bać jak dziecko, a jak widzi że to nie działa, jak typowa baba uderza w nutę krzywdzonej kobiety. Dodam, że nigdy w domu nie było żadnej patologii.
Najchętniej odzyskałbym swoje życie i się wyprowadził ale to kobieta która mnie sama wychowała.
Już kij z tym ile zainwestowałem czasu przez te 7 lat. Stary dom. Zawsze trzeba coś robić. Kasa na różne sprzęty. Nie będę wymieniał. Żyjąc jak normalny człowiek, za ten czas kupiłbym nowe auto i pewnie znalazł ze 2 potencjalne żony. Nie mam też ani nerwów ani ochoty na podejście "że to inwestycja bo kiedyś i tak będzie moje". Gdyby to nie była mama, olałbym dom i żył na swoim.
Mam problem, bo czuję się dłużny. Sama mnie wychowała i nigdy nie musiałem specjalnie tego odczuwać. Ale czy ja się teraz muszę odwzajemniać do końca jej życia? Albo za kilka lat z jeszcze większymi wyrzutami sumienia, zacząć jej życzyć źle?
#kiciochpyta #rodzina #porady #niewiemjaktagowac
─────────────────────
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Dipolarny
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim
A jakie ja mam stawiać granice w sytuacjach, kiedy mnie czegoś nie mówi/mówi jedno, a przez telefon #!$%@? komuś drugie? To niby nic ale jak tak słyszysz na co dzień, to jak byś się czuł? Mnie okłamuje/koleżanki okłamuje? Co to w ogóle za
@mirko_anonim: wycisnela Cie jak cytryne w poczucie winy i latasz jak debil cale zycie u niej na pasku. Nawet mi nie cie zal
@mirko_anonim:
38lvl czarodziej mieszkajacy z matka
toksyczna matka wpedzajaca w poczucie winy
przegryw ktory boi sie podniesc glos
@mirko_anonim: nie musisz. gdybys byl zaradny to znalalzbys sobei i jej miejsce na swiecie
@mirko_anonim: zasada numer jeden daje sie popychac matce zawsze i wszedzie
zasada dwa nigdy nie podniose glosu
Czas, zeby sami zostali i pozwolili ci zyc po swojemu.
Dales sie zlapac w pulapke poczucia winy - mama byla w szpitalu dwa razy, a ty masz #!$%@? zycie.
Wez ogarnij jakas sasiadke, zeby do niej przychodzila kilka razy w tygodniu i wracaj do siebie.
To nie twoja wina, ze matka nie ma nikogo wokol siebie i nie ma komu sie wyzalic.
uciekaj
1. Nie "czujesz się" tylko jesteś wykorzystywany emocjonalnie.
2. Nie jesteś swojej mamie nic winny za to, że wychowała Cię samodzielnie (była to jej decyzja).
3. Mama traktuje Cię jak małe dziecko, partnera i koleżankę na raz i jest to bardzo szkodliwe.
Moim zdaniem nie da się tego rozwiązać inaczej niż przez wyprowadzkę.