Wpis z mikrobloga

Spoko tekst ekonomisty (Robin Hanson) o tym, z jak wielu czynników, zachęt społecznych, wynika niska dzietność. Src

Razem z żoną dajemy naszym dwóm kotom, Benowi i Jerry'emu, mokrą karmą codziennie o tej samej porze. Ben spędza całą poprzedzającą godzinę domagając się tego jedzenia. Najwyraźniej uważa, że gdyby nie jego lobbing, to byśmy go nigdy nie nakarmili. Jerry zamiast tego spędza podobną ilość czasu rozłożoną w ciągu poprzedzających 24 godzin, lobbując za naszą natychmiastową uwagą. Zdaje się oczekiwać, że nie nakarmimy go ani nie zakwaterujemy, jeśli nie uda mu się przekonać nas do poświęcenia mu regularnej i dostatecznie dużej uwagi.


Ja interpretuję to tak, że nasze koty utknęły w równowadze sygnalizacyjnej. "Sygnalizujesz", gdy twoje działania uwzględniają (przewidywane) wnioski jakie wyciągną inni na ich podstawie. A "ekranujesz", gdy podejmujesz działania mające na celu skłonienie innych do sygnalizowania. Wielu nazywa mnie ekstremistą za stwierdzenie, że w 90% obszarów ludzkiego życia występują znaczące wpływy sygnalizowania i ekranowania, ale wciąż wydaje mi się to prawdopodobne.


Nasze koty chcą nam pokazać, że nas potrzebują i chcą, byśmy pokazali im, że o nie dbamy i planujemy się nimi opiekować. Nie tyle poprzez bezpośrednią opiekę nad nimi, ile poprzez poświęcanie im dużej ilości uwagi. Sygnały wzajemnej potrzeby i uwagi zajmują dużo czasu i energii, ale są dość powszechne nie tylko między ludźmi i zwierzętami domowymi, ale także między przyjaciółmi, kochankami oraz rodzicami z dziećmi.


Na przykład, obserwowałem interakcje mojej 18-miesięcznej wnuczki z jej rodzicami. I jest dla mnie całkiem jasne, że dziecko żąda i otrzymuje znacznie więcej uwagi, niż jest to absolutnie konieczne, aby je nakarmić, ochronić i uczyć. Ilość uwagi, jaką amerykańscy rodzice poświęcają swoim dzieciom, znacznie wzrosła w ciągu ostatnich stuleci. Interpretuję to jako eskalację naszych standardów sygnalizacyjnych. Uprzednio typowe pokłady rodzicielskiej uwagi są teraz postrzegane jako niestosowne zaniedbanie, okrutnie pokazujące twoim dzieciom, że nie kochasz ich tak bardzo, jak inni rodzice kochają swoje dzieci. (Myślę, że nasze poziomy sygnalizowania w stosunku do zwierząt domowych również wzrosły).


(Zauważ, że kapitalistyczne rozwiązanie dotyczące płodności, które przedstawiłem wcześniej, w którym rodzice finansują wychowywanie swoich dzieci poprzez obciążanie ich długiem, wysyłałoby szczególnie zły sygnał w takich kategoriach. Rodzice mają ochoczo obdarowywać dzieci darem życia i uwagi, a nie obciążać ich opłatami za ten przywilej).


Ta eskalacja rodzicielskich sygnałów jest barierą w odwróceniu trendu spadku dzietności, ponieważ rodzice, którzy czują się zobowiązani do poświęcania większej ilości uwagi każdemu dziecku, mają skłonność do posiadania mniejszej liczby dzieci. Właśnie dlatego mój kolega Bryan Caplan napisał książkę "Samolubny powód, by mieć więcej dzieci", argumentując, że dzieci, którym poświęci się znacznie mniej uwagi, poradzą sobie równie dobrze. Jednakże, mamy również wiele innych eskalujących trendów sygnalizacyjnych, które zniechęcają do dzietności. Łącznie stanowią one naszą największą przeszkodę w zwiększaniu płodności.


Przykładowo, choć nasze standardowe ścieżki kariery zawierają trochę przydatnych treningów i przygotowań, to większość z tego ma charakter sygnalizacyjny. Pomyślnie podążając przez standaryzowane etapy według sztywnych harmonogramów, pokazujemy nasze atrakcyjne zdolności i skłonności. (Zobacz książkę Caplana The Case Against Education.) Jednakże, jako że ci, którzy mają gorsze umiejętności i skłonności, są naturalnie bardziej kuszeni do robienia przerw w takich zmaganiach, to mamy tendencję do myślenia gorzej o tych, którzy przerywają z jakiegokolwiek powodu, w tym z powodu posiadania dzieci. To zachęca nas do zwlekania z posiadaniem dzieci, aż zrealizujemy tyle, ile tylko możemy lub chcemy z dostępnych możliwości.


A ponieważ liczba lat nauki wzrastała na przestrzeni wieków, zwłaszcza w przypadku kobiet, zniechęca to młodych ludzi do płodności, wymuszającej opiekę nad dziećmi. Zanim kobiety poczują się na to gotowe, ich ciała często już nie są w stanie mieć dzieci. Nawet mężczyźni zauważają, że ich spadający poziom energii może nie być wystarczający dla naszych wyśrubowanych standardów rodzicielstwa. Niższe bezpieczeństwo kariery i większa liczba godzin pracy w tygodniu również prawdopodobnie zniechęcają do płodności.


Trzecim nasilającym się sygnałem, który zniechęca do płodności, poza intensywniejszym rodzicielstwem i brakiem przerw w nauce, jest nasz coraz większy szacunek dla "poszukiwania siebie" przed wyborem partnera długoterminowego. W poprzednich stuleciach bardziej akceptowalne było wczesne łączenie się w pary, gdy twoja tożsamość była jeszcze plastyczna, z łatwym do znalezienia lokalnym partnerem. Następnie dopasowywałeś się do partnera i eksplorowałeś, kim możecie się razem stać. Teraz patrzymy na to z góry i bardziej szanujemy młodych dorosłych, którzy kształtują się samotnie, a następnie, gdy już osiągną bardziej wyraziste style osobiste i zainteresowania, szukają wśród ogromnej liczby potencjalnych partnerów tych nielicznych, którzy najbardziej pasują do tego, kim się stali. (Trend ten idzie w parze z rosnącym zamiłowaniem do zróżnicowania).


Zdaniem wielu, lepszym artystom opłaca się rozwijać bardziej unikatowe style osobiste, podczas gdy słabsi artyści opanowują i rozszerzają istniejące style. Podobnie jak dla czołowych intelektualistów bardziej sensowne jest opracowywanie pionierskich nowych ram, podczas gdy słabsi intelektualiści raczej uzupełniają istniejące ramy. Podobnie, mamy tendencję do postrzegania wyboru bycia elastycznym w dopasowywaniu siebie do innej osoby w młodym wieku jako przyznanie, że masz mniejszy potencjał do tego, kim możesz się stać samodzielnie. W ten sposób postrzegamy tradycyjne role płciowe jako brak szacunku dla młodszych kobiet, które są zgodnie z nimi wiązane ze starszymi mężczyznami.


Patrzymy również z góry na tych, którzy wychodzą za mąż w młodym wieku, ponieważ postrzegamy ich jako bardziej nudnych i mniej "rozrywkowych". Oznacza to, że postrzegamy umawianie się z szeregiem różnych osób na przestrzeni wielu lat jako bardziej "rozrywkowe" niż małżeństwo i postrzegamy to jako wzbudzające szerszy zakres doświadczeń, które czynią nas bardziej interesującymi. (Podobnie, książka Pedigree donosi, że elitarni rekruterzy nie lubią kandydatów do pracy, których hobby jest zbyt bliskie ich karierze). Spoglądanie z góry na tych, którzy wcześnie "ustatkowują się" z długoterminowymi partnerami, skłania nas zatem do poświęcenia dłuższego czasu na dokonanie wyboru. Podobnie jak w przypadku długiej kariery zawodowej, zanim poczujemy się gotowi na wybór partnera, możemy być już za starzy na posiadanie dzieci.


Książka Promises I Can Keep (polecona mi przez Caplana) opisuje, jak amerykańskie kobiety należące do niższej klasy społecznej dłużej zwlekają z małżeństwem z powodu rosnącego poważania dla małżeństwa. Uprawiają seks i mają dzieci z mężczyznami, których nie uważają za wystarczająco dobrych, by się z nimi ożenić. Postrzegają małżeństwo jako świadectwo życiowego sukcesu, więc czekają z zawarciem związku małżeńskiego do czasu, aż zgromadzą wystarczająco dobrą karierę, partnera, dom itp. Małżeństwo bez tych elementów jest publicznym przyznaniem się do życiowej porażki. Takie zwyczaje sygnalizacyjne prawdopodobnie obniżają wskaźnik zawierania małżeństw. A ponieważ małżeństwo ma tendencję do zwiększania płodności, to prawdopodobnie zmniejsza płodność.


Wskaźniki małżeństw spadają również z powodu niechęci kobiet do wychodzenia za mąż za mężczyzn z niższym wykształceniem niż one same, tymczasem kobiety mają obecnie średnio wyższe wykształcenie niż mężczyźni. W Stanach Zjednoczonych system opieki społecznej również zniechęca do zawierania małżeństw; system podatkowy czasami za nie karze, a czasami nagradza.


Płodność byłaby łatwiejsza do zwiększenia, gdybyśmy zachowali tradycyjne role płciowe, w których wychowywanie dzieci było główną rolą życiową kobiet, a inna praca główną rolą mężczyzn. Ale nasza kultura zdecydowała, że rodzicielstwo oferuje mniejszy potencjał na szacunek, chwałę lub poczucie spełnienia niż inne kariery zawodowe, co sprawia, że tradycyjne role płciowe są postrzegane jako brak szacunku dla kobiet. W związku z tym wyrażamy nasz szacunek dla kobiet, zachęcając je do realizowania kariery zawodowej na równi z mężczyznami, co obniża płodność. Osoby wyrażające zaniepokojenie niskimi wskaźnikami dzietności są często oskarżane o seksizm lub rasizm.


Płodność wydaje się również łatwiejsza do osiągnięcia, jeśli zaaranżujemy, aby dziadkowie wykorzystywali swój czas i pieniądze do pomocy w rodzicielstwie. Mamy jednak tendencję do myślenia gorzej zarówno o dziadkach, jak i rodzicach, którzy dążą do takiego układu. Tacy dziadkowie są postrzegani jako nachalni i kontrolujący, podczas gdy rodzice są postrzegani jako zależni i niedojrzali. Taka percepcja utrudnia koordynację pomocy, chociażby poprzez mieszkanie blisko siebie, wcześniejsze oszczędzanie przez dziadków i możliwość oczekiwania takich zasobów ze strony rodziców, gdy będą oni ich potrzebować.


Na przestrzeni wieków, wraz ze spadkiem znaczenia klanów rodzinnych, spędzamy mniej czasu z naszymi rodzinami, a więcej z naszymi przyjaciółmi, kolegami z pracy i sąsiadami. Częściowo dlatego, że osoby spoza rodziny mają wyższe standardy, których spełnienie jest bardziej imponujące. Skróciło to czas, jaki młodzi dorośli spędzają ze swoimi dziecięcymi krewnymi i dorosłymi. A to sprawiło, że trudniej jest zaimponować innym dorosłym tym, jak dobrze nadajemy się do interakcji z dziećmi. Kiedy więc próbujemy zaimponować potencjalnym partnerom, skupiamy się bardziej na naszych hobby i karierze, a mniej na naszych umiejętnościach związanych z rodzicielstwem. To sprawia, że trudniej jest traktować rodzicielstwo priorytetowo.


Ludzie żyjący w gęściej zaludnionych obszarach miejskich są zwykle bardziej wykwalifikowani i zarabiają więcej. Są również w stanie korzystać z szerszej gamy produktów i usług oraz lepiej realizować swój osobisty potencjał. Ponieważ bardziej szanujemy takich ludzi, mamy tendencję do szanowania tych, którzy mieszkają w gęstszych obszarach miejskich, a zatem każdy z nas chce być postrzegany jako mieszkaniec takich obszarów. A ponieważ dzietność jest zwykle niższa w takich obszarach, nasze wysiłki zmierzające do osiągnięcia większej gęstości zaludnienia mają tendencję do obniżania dzietności.


Z kolei ci, którzy są bardziej religijni, mają zazwyczaj wyższą dzietność, natomiast szacunek dla religii i zaangażowanie w nią znacznie spadły. Mamy tendencję do bycia pod mniejszym wrażeniem i bardziej skłonnymi do gardzenia osobami religijnymi. Tym samym jesteśmy również mniej skłonni do bycia religijnymi. Nie jest dla mnie jasne, dlaczego tak jest, ale ogólnym skutkiem tego stanu rzeczy jest bez wątpienia spadek dzietności.


Wydatki na medycynę i rekreację jako ułamek PKB stale rosną na całym świecie od wielu dziesięcioleci. Oba te czynniki mają znaczne komponenty sygnalizacyjne. (Podczas gdy ułamek PKB wydatków na medycynę w USA przestał rosnąć od 2009 r., w innych krajach nadal on rośnie). Więcej zasobów wydawanych na medycynę i rozrywkę sprawia, że mniej jest ich dostępnych na rodzicielstwo. W Stanach Zjednoczonych zachęty wynikające z polityki wobec błędów lekarskich skłaniają do przeprowadzania zbyt wielu cesarskich cięć, które zmniejszają ryzyko śmierci podczas danego porodu, ale kosztem utrudnienia przyszłych porodów.


Ponieważ poziom wojen spadł, przeznaczamy mniej środków na zasygnalizowanie naszej gotowości do wojny. Co wydaje się pozytywne. Ale ograniczenie wojen oznacza również mniejszą liczbę tego rodzaju wyżów demograficznych, które mają miejsce po wojnach.


Jak dotąd wymieniłem wiele sposobów, w jakie niższa płodność pozwala na wysyłanie lepiej postrzeganych sygnałów. A co ze sposobami, w jakie niższa płodność sprawia, że ludzie wyglądają niekorzystnie? Na przykład, osoby bezdzietne są często oskarżane o bycie niedojrzałymi, niekompetentnymi i samolubnymi. Wydaje się jednak, że mniej niż kiedyś przejmujemy się kwestią niedojrzałości, inne rodzaje kompetencji mogą adekwatnie zastąpić rodzicielstwo, a osoby bezdzietne często robią wszystko, co w ich mocy, by okazać swoją hojność na inne sposoby, dodając do tego stwierdzenie, że pewnego dnia zamierzają mieć potomstwo.


Powyższy przegląd eskalacji sygnałów, która zniechęca do płodności pomaga mi lepiej uświadomić sobie, jak trudne może okazać się odwrócenie spadku płodności. Istnieje tak wiele sił społecznych, które zniechęcają do płodności, większość z nich wykazuje trend w niepożądanym kierunku, a procesy sygnalizacyjne są zazwyczaj ciężkie do celowej zmiany. (Na przykład, rządom trudno jest promować wartości, których typowi obywatele osobiście nie popierają). Jak już wcześniej mówiłem, wydaje się, że jakikolwiek proces odniósłby sukces w opieraniu się tym trendom, prawdopodobnie ograniczyłby wiele rzeczy, które wysoko cenimy.


#gruparatowaniapoziomu #ciekawostki #zwiazki