Wpis z mikrobloga

#ukraina #edukacja #szkola

Witam :)

Szukałem czasu i zbierałem się...
Z racji, iż od mojego ostatniego, dłuższego postu tutaj minęło już półtora roku (i od razu przepraszam, że też nie wszystkim wtedy pewnie w komentarzach odpisałem!) - chciałbym podzielić się z Wami przemyśleniami i opisem sytuacji, które mnie spotkały w szkole przez ten czas. Dotychczas niestety nie miałem dłuższej chwili, którą mógłbym poświęcić na napisanie dłuższej wypowiedzi w czasie wolnym, a urywkami też nie chciałem rzucać, więc tak się zeszło. Takie realia, gdy pracuje się od 7 do 20 codziennie ( ͡° ʖ̯ ͡°) Nie za bardzo lubię tekst otwarty, dlatego też będę starał pisać w ramach punktów (uwaga, dużo tekstu, SORKI).
Tak na start – są to moje odczucia i przeżycia z ostatnich kilkunastu miesięcy. Jak najbardziej zadaję sobie sprawę, że są w Polsce przypadki obywateli innych krajów, w tym Ukrainy, którzy odwalają głupie, bezmyślne czy straszne rzeczy – i jak najbardziej takie coś trzeba piętnować i karać. Każdy ma jak najbardziej prawo do własnego zdania, a może kogoś zainteresuje, albo rozbawi to co mi się przydarzyło:

1. Jak zaznaczyłem w powyższym poście, pracowałem jako nauczyciel w szkole podstawowej (od września podejmuję pracę nieco wyżej, ale mam nadzieję, że coś jeszcze zdziałam w tym temacie), do której przyjęto niemałą liczbę uczniów ukraińskich. Zatem największą styczność z przedstawicielami tego narodu miałem właśnie w pracy (dzieci i ich rodzice/opiekunowie), potem w komunikacji miejskiej, sklepach oraz podczas wyjść na miasto. Nie znam bezpośrednio realiów pracy z Ukraińcami na innych płaszczyznach, więc uprzedzam, że skupię się właśnie na szkolnictwie i na sytuacjach z tym związanych.

2. Swoją pracę lubię i w tym kierunku dalej się rozwijam, a o wszystkich podopiecznych dbam. Zaznaczę, że z problemem podejść do mnie mogli zawsze uczniowie zarówno polscy, jak i ukraińscy, nikogo nie faworyzowałem, nikogo starałem się nie pomijać.

3. Nadmienię też, że przez ten cały uczniowie ukraińscy przynajmniej w mojej szkole zachowywali się bardzo dobrze, grzecznie – nie było na korytarzach żadnych bijatyk czy ustawek, w szatniach kradzieży czy haseł powypisywanych na ścianach. Wydaje mi się też, że jako stosunkowo młody nauczyciel wzbudzałem i wzbudzam więcej zaufania wśród swoich podopiecznych, którzy wiedzą, że w każdej problematycznej sytuacji mogą się do mnie zgłosić po pomoc. Zgaduję, że po przyjęciu pierwszych ukraińskich uczniów wojennych do szkoły po placówce poszła fama, że chętnie pomagam, mniej więcej znam język (sam w szkole średniej uczyłem się rosyjskiego, więc jako-tako komunikatywny jestem) i jak tylko do szkoły dochodziło nowe dziecko, a na korytarzu nie było nikogo z kolegów – pędziło do mnie z prośbą o wskazanie sali, albo rozczytanie planu lekcji. Całkiem miła taka świadomość zaufania ( ͡ ͜ʖ ͡)

4. Przez ten czas udało się zorganizować się inicjatywę: Mazowieckie Kluby Integracyjne (MaKI), w ramach której jako jeden z pedagogów jeździłem i pokazywałem, jakie tematy i w jaki sposób można prowadzić jednocześnie dla uczniów polskich i ukraińskich.

5. Uczniowie polscy nie mieli problemów z powitaniem nowych kolegów i koleżanek w klasach. Nawe były sytuacje, że podczas dyżuru na korytarzu dostrzegałem jak uczniowie ukraińscy uczą swojego alfabetu i słownictwa nasze dzieci na ich własną prośbę – trafiały się wśród dzieciaków notesiki do zapisywania wszystkiego, a i sam niekiedy dołączałem do takiej grupki na korytarzu, żeby odświeżyć sobie wiedzę.

6. Polacy jak najbardziej też udzielali się w ramach szkolnego wolontariatu i zbiórek pomocy szkolnych dla uczniów ukraińskich. Bądź co bądź, za udział w wolontariacie były dodatkowe punkty do rekrutacji do szkół ponadpodstawowych (kuszące i przydatne zwłaszcza dla ósmoklasistów), ale też właśnie młodsi uczniowie dostarczali nie tylko najpotrzebniejsze przyrządy, ale też jedzenie lub zabawki. Biorąc pod uwagę to co się dzieje, uczniowie ukraińscy pojawiali się w szkole z dnia na dzień, niekiedy szkolna opiekunka wolontariatu (również pracująca jako nauczyciel) nie miała zwyczajnie chwili, żeby organizować zbiórkę czy przygotować pomoc. Pamiętam właśnie, że jednego dnia z rana w placówce pojawiły się 2 nowe uczennice z Ukrainy, przestraszone, blade, przygarbione, a to co najbardziej mnie złamało – zeszyt, jakieś długopisy i buty na zmianę (uczennice nowe, więc no szafek jeszcze nie miały przydzielonych) miały w kartonowych pudełkach i tak chodziły między lekcjami. Skończyłem swoje zajęcia, w drugiej pracy wziąłem wolne i podskoczyłem do sklepu na zakupy: przede wszystkim po plecaku i pórniku, parę długopisów, ołówków, przyrządy na matmę i trochę słodyczy. Potem przy kasie samoobsługowej wpadłem na pomysł, że po co mam wszystko ładować do siatek, skoro mogę od razu porozdzielać i wszystko rozłożyć na te 2 plecaki. Pomysł chyba OK, wykonanie było gorsze, bo podczas przechodzenia przez bramę ta zaczęła wyć, podszedł ochroniarz, a ja wszystko musiałem od nowa wykładać zgodnie z paragonem z tornistrów ¯\(ツ)/¯ I to właśnie o nie chodziło ostatecznie, trzeba było je rozmagnesować, czy coś, tak w pamięci zostało :)

7. A teraz coś o postawie uczniów ukraińskich na lekcjach. Szczerze? Wszystko zależy tak samo od ucznia, jak i samego nauczyciela. Jest przypadek, że dziecko będzie spało całą lekcję na ławce i nauczyciel nic z tym nie zrobi, no bo po co, a inny uczeń/uczennica będzie od pierwszych godzin w polskiej szkole dokładnie śledził tablicę mimo braku znajomości języka. Z racji, że na swoich lekcjach nie korzystam z podręczników (jak najbardziej Podstawa Programowa jest realizowana), bo specyfika przedmiotu wymuszałaby wydawanie nowej książki co rok, dwa, żeby mniej więcej być na bieżąco, a do tworzonych samemu zadań można dodać na przykład nawiązania do elementów popkultury, żeby bardziej zaciekawić młodych – to i łatwiej, szybciej jest mi przygotować drugą wersję językową dla pozostałych :) I przyznaję, że uczniowie z Ukrainy na moich zajęciach zasuwali ładnie z tematem i zadaniami, nawet z nowych zagadnień, doceniali też to, że dostają treść dostosowaną dla siebie, chociaż z czasem mniej już takich zadań potrzebowali i równie dobrze radzili sobie z zagadnieniami informatycznymi opisywanymi po polsku.

8. W szkole byli też zatrudnieni nauczyciele ukraińscy, wojenni. Byli to zazwyczaj nauczyciele wspierający, którzy wychodzili na wycieczki z klasami, w których byli uczniowie z ich kraju, albo towarzyszyli nauczycielowi na lekcjach i tłumaczyli zadania uczniom (zwłaszcza tym najmłodszym). Na współpracę nie narzekałem, zawsze można było z nimi porozmawiać, coś się dopytać, jak coś było niejasne dla nich – też nieśmiało prosili o pomoc.

9. Właśnie ci nauczyciele z Ukrainy jakiś czas temu spytali się mnie czy pomogę im zorganizować wideokonferencję dla uczniów, którzy mieli mieć zajęcia z jakąś instytucją ukraińską. Wszystko jak najbardziej uzgodnione z dyrekcją i rodzicami. Wyglądało to tak, że na jednej godzinie lekcyjnej chętni uczniowie ukraińscy z każdej klasy (ostatecznie uzbierała się ich cała sala) przyszli do mnie, gdzie były ustawione kamerki, mikrofony, trochę więcej miejsc siedzących i wzięli udział w warsztatach dotyczących tego jak być wartościowym i pomocnym człowiekiem dla innych. I szczerze mówiąc bardzo przyjemnie się to oglądało – zaangażowanie młodych ludzi w takiej sytuacji oraz to jak chętnie wypowiadali się i śledzili wszystko co mieli przedstawiane na slajdach.

10. Teraz może wbiję szpilę w serce niektórym patriotom – w polskich szkołach organizowane są podczas ferii i wakacji takie półkolonie jak Lato w Mieście, czy też Zima w Mieście. WSZYSCY uczniowie (żeby nie było) mają wtedy po wcześniejszym zapisaniu przez rodzica możliwość przyjścia, brania udziału w warsztatach i wycieczkach. Jedyne za co rodzice mogą płacić to wyżywienie, ale jeśli dziecko przychodzi z własnym posiłkiem to i to odpada. Wtedy każda grupa z jednym lub dwojgiem wychowawców codziennie ma zaplanowane wyjście do miejsca opłacanego przez miasto, albo za jakąś symboliczną kwotę, na przykład do ZOO, różnych muzeów, na basen, trampoliny, ściankę wspinaczkową itp. Szkołom jest też przekazywana pewna pula pieniędzy, którą należy przeznaczyć na pomoce plastyczne, gry planszowe, warsztaty i właśnie te symboliczne opłaty. W tym roku na ferie uzbierała się grupka młodych uczniów ukraińskich, którzy byli pod opieką właśnie swoich nauczycieli i jednego dnia, kiedy akurat dostarczałem dokumenty do kadr, wstąpiłem na kawę do świetlicy. Grupka miała warsztaty - przyjechała pani (również z Ukrainy), która pokazywała im, i tutaj nie znam fachowej nazwy jeśli taka jest, jak rysować na piasku. Miała ze sobą stół z podświetleniem, na blacie piach i było rysowanie… Warszawskiej Syrenki :) Sam się zaciekawiłem i podszedłem, instruktorka to zauważyła i poprosiła, żebym teraz ja spróbował. Jedna dziewczynka z klasy 1-3 wtedy szybko rzuciła, że ja Polak, ja nie rozumiem, nauczyciele ukraińscy odparli w moment, że nie ma problemu, ja rozumiem i tak sobie rysowałem. Potem dzieciom był puszczony film o historii Warszawy z ukraińskimi napisami, a uczniowie spokojnie oglądali! Także ten…jeśli chodzi o ukraińskich uczniów w polskich szkołach (przypomnę tylko, że opisuję swoją pracę, w innych miejscach może być różnie i też nie ma co się dziwić) – to oni nie chcą przejąć lub wyzyskać tego kraju, tylko się czegoś nauczyć ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

11. Uczniowie z Ukrainy doskonale wiedzieli, że nie wszyscy ich lubią i tolerują, często trzymali się podczas przerw w swoich grupkach, gdzie dyskutowali, albo grali w karty w gry, które próbowali mi tłumaczyć, ale przerwy były za krótkie :) Też udzielali się w wolontariacie, jak były jakieś głosowania to chodzili po salach i zbierali opinie wszystkich uczniów. Tez pamiętam jak jednego razu w szkole odbywał się całodniowy kiermasz na sali gimnastycznej i klasy miały wyznaczone godziny przyjścia. Wtedy takich 4 większych ukraińskich chłopaków zostało wyznaczonych na ochronę ( ͡° ͜ʖ ͡°) Stali przy wejściu i mieli za zadanie sprawdzać czy wchodzący uczeń powinien być właśnie na sali, czy wyszedł na dłuższy spacer do toalety. Z kolei jak przychodził ktoś ze sprzętem na swoje stoisko to mieli go zaprowadzić i pomóc wszystko rozpakować. I nie wiedziałbym o tym, gdyby nie fakt, że na lekcji pojawił mi się jeden z ochroniarzy z prośbą o wydrukowanie kartek z informacją, że uczeń przychodzący uczeń proszony jest o to, żeby powiedzieć z której jest klasy, albo, że przychodzi na stoisko, bo oni już tam nie wyrabiają z tłumaczeniem wszystkim, a niekiedy i słowa im się mylą XD Po lekcji podszedłem pod salę, nad wejściem wisiała kartka, a ci zadowoleni w progu :)

12. W pamięci została mi jedna sytuacja, której w sumie nie nazwałbym bójką, baaardziej może przygwożdżeniem, które dosyć szybko się skończyło, bo akurat miało miejsce pod moją salą, usłyszałem nieco więcej decybeli niż zazwyczaj podczas przerwy i wyjrzałem na zewnątrz. Jeden z młodszych, ukraińskich uczniów (taki trochę masywniejszy) przyszarżował na ucznia polskiego (szczypiorek) ze swojej klasy i najzwyczajniej w świecie przycisnął go swoim ciałem do ściany. Szybko ich rozdzieliłem i spytałem się o co chodzi. No i wiadomo – każdy ma swoją wersję, którą chce jak najszybciej opowiedzieć, widać, że i jeden i drugi poruszony, ale zadzwonił dzwonek, więc trochę już miałem związane ręce, tym bardziej, że wszystko wskazywało na to, że to przepychanka bez ofiar. Akurat ta młodsza klasa miała lekcję obok mojej sali, a ja wpuszczałem na zajęcia ósmoklasistów (teraz już absolwentów, taką starszyznę tej szkoły, wiadomo ( ͡° ͜ʖ ͡°)) i część z nich właśnie podeszła do mnie z tekstem w stylu „Proszę pana, my widzieliśmy co się stało, bo ten Olek (zmyślone imię polskiego ucznia) zabrał worek na WF Antonowi (zmyślone imię ucznia ukraińskiego) i nie chciał oddać”. Dlatego właśnie dobrze jest żyć z uczniami i okazywać im szacunek – odwdzięczą się tym samym :) Dałem ósmoklasistom chwilę, żeby zajęli miejsca i przygotowali się do lekcji, a sam szybko skoczyłem do sali obok spytać się czy to prawda. I wiecie co? Prawda ( ͡° ͜ʖ ͡°) Olek się przyznał, że jednak tak było, Anton widziałem, że siedział roztrzęsiony. Ja wiem i rozumiem, że to koleżeńskie zaczepki, że młode rozumki jeszcze, ale serio trzeba nie przemyśleć tego, żeby zabierać własność dzieciakowi większemu od siebie, który właśnie musiał uciekać z własnego kraju zostawiając tam prawie wszystko co miał. No samobójstwo ¯\(ツ)/¯

13. Była też taka jedna, wręcz kuriozalna dla mnie sytuacja – w jednej z klasy z poziomu IV-VI polonistka zrobiła dyktando i okazało się, że uczniem, który najlepiej napisał z całej klasy była ukraińska dziewczynka, która była od niecałego roku w Polsce i uczyła się od podstaw XD Jak najbardziej niekiedy uczniowie ukraińscy (podobnie jak nasi uczniowie z dysleksją/dysgrafią/dysortografią) mają dostosowane warunki oceniania, no ale znajomość gramatyki i ortografii, nawet polskich liter, musiała jakoś zaprezentować :)

14. Jeśli chodzi o rodziców/opiekunów zapisujących uczniów ukraińskich do szkoły to być może niektórych rozczaruję i zawiodę – nie było żadnych roszczeniowych postaw, a jako informatyk często przesiadywałem w sekretariacie podczas takich wizyt. Dorośli przychodzili z błaganiem, żeby przyjąć ich dziecko do szkoły, żeby tylko dalej kontynuowało naukę.

15. Kontynuując punkt wcześniejszy - szczerze mówiąc dużo bardziej aspołeczne i antypolskie zachowania prezentowali według mnie uczniowie białoruscy. Reżim, zwłaszcza młodym robi wodę z mózgu, bo o ile białoruscy rodzice zwiewają i przenoszą się na przykład do Polski, to dzieci niekiedy dosłownie sprzedałyby ich, żeby tylko wrócić i dostać za to pochwałę. Miałem kilka takich sytuacji, ale jedna szczególnie zapadła w pamięć, bo małżeństwo, które związane było z branżą IT zabrało ze sobą nastoletniego syna. A że trzeba było przedstawić parę rzeczy odnośnie zdalnego nauczania i dziennika elektronicznego, to też odesłano ich do mnie. Większej nienawiści z takiego jeszcze powodu u dziecka do swoich rodziców dawno nie widziałem, chłopak nawet się z tym nie krył. Ba, nawet na początku zarządzał, że on chce mieć tłumaczone wszystko na lekcjach w języku rosyjskim, mhmm już pędzę z taką jego postawą ( ͡° ͜ʖ ͡°)

16. Hitem było, gdy w jednej klasie pojawił się uczeń, uwagaaaaaa, rosyjski (co śmieszniejsze ostatecznie trafił do klasy tego masywnego z punktu 12). Na początku był przerzucany z klasy do klasy, bo żaden wychowawca nie chciał mieć problemów związanych z tą sytuacją. Zachowanie matki tego ucznia było tragiczne, o ile we wcześniejszych przykładach wszyscy przychodzili w pokorze, to tutaj rosyjska mamuśka z krzykiem od razu, że jej dziecko mają przyjąć do szkoły i już. Potem było śmieszniej, bo przychodziła z pretensjami, że jej synkowi inni dokuczają w szkole i takich zachowań nie powinno być. No tak, zgadza się, złych zachowań nie powinno być ( ͡° ͜ʖ ͡°)

17. A no i tak trochę poza tematem – też miała być w szkole święta wojna, bo jeden uczeń ze starszej klasy (akurat Ukrainiec) spojrzał się na przerwie na chyba o 2-3 klasy młodszą dziewczynę ubraną w hidżab (też nową w szkole, ale nie z Ukrainy akurat), ta powiedziała o tym ojcu, a tenże wpadł jako sługa allaha do budynku z żądaniem chłosty dla tego chłopaka (świadkiem miał być jego syn bodajże z 1-2 klasy, bo to uczyniłoby z niego mężczyznę), a w przeciwnym wypadku – on weźmie sprawy w swoje ręce. Póki co cisza, a szkoła stoi na szczęście (ʘʘ)

Jakby nie patrzeć - w Polsce łączona edukacja uczniów polskich i ukraińskich jeszcze zapewne trochę potrwa, a później też musowo będzie zastanowić się nad tego przyszłością. Póki co jednak trzeba próbować dbać o edukację i szkolnictwo tutaj (òóˇ)

Koooooniec
  • 3
@Preluda:

Hitem było, gdy w jednej klasie pojawił się uczeń, uwagaaaaaa, rosyjski (co śmieszniejsze ostatecznie trafił do klasy tego masywnego z punktu 12). Na początku był przerzucany z klasy do klasy, bo żaden wychowawca nie chciał mieć problemów związanych z tą sytuacją. Zachowanie matki tego ucznia było tragiczne, o ile we wcześniejszych przykładach wszyscy przychodzili w pokorze, to tutaj rosyjska mamuśka z krzykiem od razu, że jej dziecko mają przyjąć do