Wpis z mikrobloga

Kto pojechał na #polandrock dzień po jego zakończeniu? Otóż ja. Oto moja nietypowa historia z tegorocznej edycji festiwalu.

tl;dr na końcu w spoilerze, w całym zamieszaniu nie zrobiliśmy żadnej fotki dlatego wstawiam zdjęcie medalu z ziemniaka, który sam sobie wręczam.

Na sam festiwal nie wybyłem w związku z innymi planami. Być może udałoby się je zmienić, ale nie zachęcały do tego prognozy pogody, mówiące o sporej ilości opadów w trakcie festiwalu. W wolnym czasie oglądałem zatem relacje, transmisje i wpisy znajomych, w tym absolutnie przepiękne zdjęcia z tęczą wokół woodstockowej sceny.

W niedzielę zaprosiłem ziomeczków na wspólne oglądanie meczu o Tarczę Wspólnoty, Arsenal - Manchester City. Jako koneser angielskiej piłki przygotowałem popcorn i napoje. Postanowiłem zacząć jednak od litewskiego kwasu chlebowego, który ostatnio jakoś bardziej polubiłem. Jak się okazało - wybranie bezalkoholowego startu było słusznym wyborem.

WTEM telefon. Dzwoni przyjaciel, nazwijmy go Wojtek, i pyta czy nie chce mi się przyjechać do Czaplinka. Po kilku pytaniach opisał przykrą sytuację, jaka zdarzyła się mu oraz dwójce jego pasażerek: Google poprowadził go boczną drogą, która po solidnych opadach zamieniła się w tor przeszkód. Mozolił się w tym błocie i guzdrał, a kiedy trafił na prosty i wygodny odcinek nieco przyspieszył. Wtedy właśnie doszło do katastrofy.

Wojtek dość prędko wjechał swoim autem w z pozoru płytką kałużę, która okazała się znacznie, znacznie głębsza. Efektem takiego manweru był gargantuiczny chlust, który zalał silnik a woda znalazła się też w samej kabinie. Stało się to około godziny 14.

Przez kilka godzin Wojtek próbował ogarniać sytuację na miejscu - mimo determinacji zdał sobie sprawę, że auto jest nie do uratowania. Jakiś życzliwiec odholował go do głównej drogi, gdzie mógł złapać zasięg. Zaczęło się dzwonienie po rodzinie i znajomych. Wreszcie dodzwonił się do mnie, a że lubię pomagać to bez większego namysłu poprosiłem znajomych by zostali, obejrzeli sobie mecz do końca, a ja jadę na Woodstock.

W związku z warunkami atmosferycznymi droga nie była łatwa - wiele korków, aut na lawetach, droga z Torunia w kierunku Szczecina obsiana jest ponadto radarami, które skutecznie utrzymały mnie w ryzach prawa o ruchu drogowym. Celem było uratowanie trójki przemoczonych i coraz bardziej marznących ludzi, którzy od wielu godzin nie jedli.

Koniec końców - po nieco ponad 3 godzinach podróży, o 21:00 - udało się dotrzeć.

Na miejscu zastałem obraz nędzy i rozpaczy - woda na pokładzie, oni karykaturalnie pościskani na fotelach, Wojtek próbujący wysuszyć skarpety, dziewczyny (przyjaciółki) przytulone z tyłu, dbające o podtrzymanie dogasającego komfortu termicznego. Ledwo bo ledwo (kolega ma większe auto niż moje) daliśmy radę przepakować rzeczy do mojego samochodu. Od razu usłyszałem "kibelek!", ale toaleta na pierwszej stacji była - jakże by inaczej - zepsuta. Wybawieniem okazał się McDonald's w Wałczu. Była tam ciepła strawa, napoje oraz szalecik. Tak zregenerowani ruszyliśmy już do Torunia a cała trójka pasażerów szybko posnęła.

Do Grodu Kopernika zajechaliśmy ostatecznie o 1:30. Oni pewnie do teraz suszą rzeczy, kolega myśli jak odebrać swoje zdezelowane auto z Czaplinka, a ja nie kryję przyjacielskiej satysfakcji i dumy z samego siebie, dlatego też #chwalesie.

Pamiętajcie, by być dobrym dla swoich bliskich, by nie wjeżdżać na pewniaka w nieznane sobie kałuże oraz by myć zęby po każdym posiłku.

Ach, mecz który rzuciłem w cholerę obejrzałem na przewijce tuż przed snem :)

PS W drodze do znajomych jakieś 20 minut przed Czaplinkiem jechałem po wręcz magicznej drodze. Równa nawierzchnia po środku pola, dookoła lasy i zero zabudowań, tylko jedna licha linia energetyczna przy samej drodze. Ciągnęło się to ładnych 5 kilometrów albo i więcej, wspaniałe miejsce, wręcz filmowe.

tl;dr

gustawny - Kto pojechał na #polandrock dzień po jego zakończeniu?  Otóż ja. Oto moja ...

źródło: 112664008236119medal_ziemniaka

Pobierz
  • 4