Wpis z mikrobloga

Wykopki, piszę jako zielonka, bo w #pracbaza wiedzą że przeglądam wykop i boję się, że ktoś mnie rozpozna, gdybym napisał z prawdziwego konta.

Mam dylemat. Od lekko ponad 10 lat pracuję w jednym miejscu jako zwykły robol, niby #kolchoz niby żadne korpo, niby #podlasie, nawet nie jest to firma prywatna (duża firma produkująca spożywkę, ma wielu udziałowców). 90% pracowników pracuje tu aż do emerytury, ze względu na dobre warunki finansowe i "hehe, synek, masz robote to jom szanuj, lepszej w okolycy nie znajdziesz". Czuję, że się zasiedziałem, marzy mi się zmiana, ale prawdopodobnie brak mi kwalifikacji, by zacząć inną pracę, 10 lat w jednym miejscu robi swoje. Niby mam doświadczenie z poprzednich firm, ale ciągle odbijam się od ścian.

Największym problemem, a raczej magnesem, który trzyma mnie w tym miejscu jest wypłata, bo jako zwykły fizol zarabiam na rękę troszkę ponad 7k cebulionów (wszystko full legalnie, co na umowie, to na konto). Firma dba o pracowników jedynie finansowo, bo o jakimkolwiek awansie, czy rozwoju mogę tylko pomarzyć (na to mają szansę tylko klany, które od pokoleń pierdzą w stołki w firmie, a ich miejsce zajmują kolejne pociotki). Próbowałem rozmawiać o awansie, to dosłownie mnie olano, więc wiem, że nie mam co się łudzić.

W dobie pracy zdalnej wiem, że mógłbym znaleźć etat w jakimś korpo, ale nie mogę sobie znowu pozwolić na pracę od najniższej krajowej, mam rodzinę, mam kredyt hipoteczny i to nie wchodzi w grę. Czasami czuję się jak przegryw, który jest skazany na to miejsce... Byłem na dwóch rozmowach kwalifikacyjnych właśnie w korpo w Warszawie, gdzie za każdym razem pytano mnie, dlaczego aż 10 lat pracuję na najniższym stanowisku, a ja nie potrafiłem nawet z sensem odpowiedzieć na to pytanie, bo rekruterka raczej nie uwierzy, że w tej konkretnej firmie nie ma szans, by awansować, nie mając dobrych znajomości, tym bardziej nie uwierzyłaby z zarobki zwykłych fizoli, bo to akurat zjawisko niespotykane wręcz w skali całego kraju. Pewnie od razu HRówa pomyślała, że jestem jakimś robolem bez ambicji, skoro 10 lat w jednej firmie i zero awansów.

10 lat temu zamieniłem genialną pracę, którą kochałem, na pracę, którą znienawidziłem, jednak byłem pod ścianą i musiałem znaleźć coś lepiej płatnego.

Mirki, Mirabelki, co byście na moim miejscu zrobili? Mi brakuje już pomysłów, wysłałem dziesiątki CV, jednak odzew był znikomy (prawdopodobnie też przez widełki zarobków, na jakie liczyłem). Nie chcę być do końca życia być wyrobnikiem godzin, póki jeszcze mam w sobie odrobinę ambicji i chęci rozwoju...

#praca #zalesie #rynekpracy #depresja #przemyslenia #produkcja #zarobki #hr
  • 4
  • Odpowiedz
@memcenowski: @av18: 7k to wszędzie w Polsce jest naprawdę dobra kasa. Ja tyle nie zarabiam i szczerze mam co kilka dni czarne myśli co robić dalej w życiu, tylko że ciężko uczyć się nowego zawodu czy czegokolwiek z małym dzieckiem w domu i wracając po 10h do domu...
  • Odpowiedz