Wpis z mikrobloga

Pod mieczem pędzącego rycerza. Rzut oka na dzisiejszą Litwę.
Część druga


Jedna faktografia, dwa punkty widzenia - jak polsko-litewską historię widzą nad Niemnem?

Zapraszam na kolejną część opowieści o dzisiejszej Litwie i dzisiejszych Litwinach. Nie da się jednak zrozumieć "dzisiaj" bez "wczoraj", dlatego dziś trochę o spojrzeniu Litwinów na historię - i na ich własną, i na tę wspólną, polsko-litewską. Omówię także kilku bohaterów naszej wspólnej historii z litewskiego punktu widzenia. Na koniec trochę o tym, co z tego wynika: o litewskich Polakach i ich miejscu w krajobrazie dzisiejszej Litwy.

(poprzednia część tutaj: https://wykop.pl/tag/litwa2023 )

Zacznę od prawdy banalnej, ale nie zawsze pamiętanej: ucząc się historii przyjmujemy polski punkt widzenia. Nazywając bitwę pod Wiedniem "wiktorią", a pokój w Buczaczu "haniebnym", podręcznik jednoznacznie sytuuje czytelnika po jednej ze stron konfliktu, punkt widzenia drugiej strony rzadko zaś nas interesuje. A szkoda! Skoro jeden wygrał, to pewnie drugi przegrał i może mu było przykro, może nawet wyciągnął jakieś wnioski na dalsze lata...? Doskonałym przykładem jest Grunwald - dla nas był wspaniałym zwycięstwem, jednak dla Niemców klęska z półdzikimi Słowianami i Bałtami pod Grunwaldem oraz Stębarkiem (po niemiecku: Tannenbergiem) była tak dojmującym upokorzeniem, że bitwę z Rosjanami w podobnych okolicach, ale 500 lat później (a konkretnie w 1914) nazwali "drugą bitwą pod Tannenbergiem", jakby pokonanie w tym samym miejscu innego podgatunku Słowian miało zmywać hańbę tamtej porażki. I podobnie bywa z litewskim spojrzeniem na naszą wspólną historię. Patrzymy na te same fakty, ale zapominamy, że druga strona może oceniać je zupełnie inaczej.

Patrząc z lotu ptaka na historię Litwy - Litwini mieli ciężko. Myślę, że bardziej niż my. Wiatr historii wiał im w oczy silniej i dłużej niż nam. Trudno się więc dziwić, że dziś tak chronią słabo tlący się płomyk własnej tożsamości.

Do rzeczy. Litwini dzielą swoje dzieje z grubsza na sześć części: czasy przedchrześcijańskie (przed 1386), unia z Polską (do 1791), panowanie carskie (od 1795), Republika Litewska międzywojenna (1918-1940), okupacja radziecka (do 1991) i Litwa dzisiejsza. Podział pomija parę detali, no ale gdyby był ścisły, to nie byłby prosty. Nie wszystkie fragmenty historii Litwini kochają jednakowo. Najchętniej odwołują się do dwóch jej części: do Litwy średniowiecznej - a więc tej pogańskiej i świeżo ochrzczonej, ale jeszcze luźno związanej z Polską; i do Litwy międzywojennej, nareszcie niezależnej, wolnej od cara i od polskich panów, wymarzonej, wytęsknionej i wyśnionej przez poetów, pisarzy i malarzy rozbudzających litewskiego ducha narodowego pod koniec XIX wieku.

Relacje polsko-litewskie w czasach przedunijnych nie były nacechowane szczególną serdecznością. Czy wiedzą Państwo, z kim Polska prowadziła najdłuższą wojnę w swojej historii? Nie z Niemcami, nie z Rosją, tylko z Litwą: o księstwo halicko-włodzimierskie (1340-1392). Po zawarciu unii krewskiej było lepiej, jednak o bezwarunkowej przyjaźni wciąż trudno mówić. Trudno jednak oczekiwać miłości między narodami, gdy nie było jej nawet wewnątrz rodziny Giedyminowiczów! Relacja księcia Witolda z Jagiełłą to przyjaźń wybitnie szorstka: historia zdrad i oportunizmu przetykana okresami współpracy; czasami nieufna sympatia, ale zawsze i nieodmiennie - koniunkturalizm i rewia intryg. Parę słów więcej o Witoldzie - na liście wspólnych polsko-litewskich bohaterów.

A co z czasami unii lubelskiej? Prostej odpowiedzi nie ma. Rzeczpospolita Obojga Narodów to dla Litwinów czas potęgi, ale też czas systematycznej kolonizacji kulturowej. Pamiętają o sojuszu i współpracy z Polską, ale pamiętają też coś więcej: panoszących się polskich magnatów, "podgryzanie" terytorialne przez Polską polegające na przeksięgowaniu tych i owych litewskich ziem pod panowanie polskie, pamiętają polonizację elit i systematyczną kolonizację kulturową.

Czy zarzut kolonizacji kulturowej jest uzasadniony? Przyjrzyjmy się sprawie języka, wszak nerwem kultury jest język. Dlaczego oficjalnym językiem WKL był nie litewski, ale polski? Otóż litewski bardzo długo nie mógł aspirować do roli języka urzędowego. Językiem urzędowym WKL początkowo stał się ruski - staroruski to przecież "Powieść minionych lat", "Słowo o wyprawie Igora" czy księgi cerkiewne, a litewski istniał wtedy jedynie w mowie, i to raczej na wsi niż w pałacu. Systematyczny wzrost wpływów polskiej kultury sprawił, że w 1696 polski stał się językiem urzędowym. Pamiętajmy jednak, że kultura polska po prostu była bardziej atrakcyjna. Polonizacja nie była przymusowa, raczej działa się spontanicznie.

A co działo się z litewskim? Przez wieki litewski był językiem prowincji, językiem mówionym warstw niewykształconych. Istotną rolę w rozwoju litewskiego języka odegrał Uniwersytet Wileński prowadzony przez polskich jezuitów. Polski uniwersytet w Wilnie Litwinom kojarzy się ambiwalentnie. Jasne, że uniwersytet był ośrodkiem kultury polskiej, jasne, że polonizował litewskie elity, które przyjeżdżały "na nauki". Ale to właśnie na wileńskim uniwersytecie skodyfikowano w XVIII wieku litewską ortografię i gramatykę i zaczęto wydawać książki po litewsku. To dzięki polskim księżom litewski w XVIII wieku zaczyna pomału wchodzić na salony. Pierwszym dokumentem spisanym po litewsku była Konstytucja 3 maja. Litewski język pewnie rozwijałby się dalej, gdyby nie rosyjskie panowanie - w czasach carskich litewski był niezwykle gorliwie tępiony (bardziej niż polski!). Po powstaniu styczniowym Rosjanie zabronili drukowania litewskich książek. Litewski przetrwał jedynie dzięki katolickim księżom, którzy zorganizowali drukarnię litewskich tekstów na terenie Prus, i bohaterskim tragarzom, którzy ryzykując wycieczkę na Sybir, nosili litewskie książki z Prus na rosyjską Litwę. Dziś "kolporterzy książek" to grupowy bohater litewskiej historii.

Koniec XIX wieku to litewskie odrodzenie narodowe. Zjawisko niemal nam nieznane - kto w Polsce kojarzy takie postaci jak Čiurlonis, Basanavičius, Maironis, Kudirka czy biskup Baranauskas? Dla Litwinów te osoby to narodowy Olimp, to właśnie ich nazwiska nadają największym ulicom w każdym mieście. To oni stworzyli współczesną litewską kulturę, tożsamość, kanon literatury. To, co było przed nimi, choć ważne, jest prehistorią. Litewskie odrodzenie narodowe generalnie uznawało wpływy polskie za szkodliwe dla litewskiej kultury (głosicielem tego poglądu był Basanavičius). Jaskrawym dowodem tego poglądu są litery "š" i "č" w litewskim alfabecie, które zapożyczono od Czechów, by nie stosować pachnącego znienawidzoną polszczyzną "sz" i "cz".

Polska i Litwa odzyskały niepodległość w 1918 roku. Niedługo później nastąpił "bunt" Żeligowskiego, w wyniku którego Polska zajęła i później przyłączyła Wileńszczyznę. Choć Wilno było wtedy zamieszkane w zdecydowanej większości przez Polaków, Litwini uważali je za swoją historyczną stolicę. Zajęcia Wileńszczyzny długo nam nie mogli wybaczyć. Relacje dyplomatyczne między Polską a Litwą zostały nawiązane dopiero w 1938 roku. I dodajmy, że nie w efekcie nagłego ocieplenia relacji polsko-litewskich, ale w rezultacie polskiego ultimatum wysuniętego w obliczu narastającego niemieckiego zagrożenia.

Tak, Litwini mają powody, by nie uważać nas za odwiecznych i bezwarunkowych przyjaciół i sojuszników. Ale takich przecież nie ma. "Wielka Brytania nie ma wiecznych sojuszników ani wiecznych wrogów, wieczne są tylko interesy Wielkiej Brytanii", jak powiedział Henry Temple. I z Polską i Litwą jest podobnie. Jesteśmy przyjaciółmi, ale nieprawdą byłoby powiedzieć, że odwiecznymi i bezwarunkowymi. Historia nie sprzyjała narodowi litewskiemu. Trudno się dziwić trosce Litwinów o swoją tożsamość, kulturę i niezwykły język, trudny i rzadki (raptem 3 miliony native speakerów). Z litewskiego punktu widzenia, Polska jest krajem dużym i silnym, a dodatkowo posiadającym liczną mniejszość w ich małym kraju. Pamiętając o tym, łatwiej zrozumieć ich stanowisko w sprawie polskich szkół czy pisowni polskich nazwisk.

Nieco wglądu w litewski punkt widzenia na wspólną z nami historię może dać ich spojrzenie na niektórych wspólnych bohaterów:

1. Książę Witold - postać bogata, fascynująca i niejednoznaczna. Dla Litwinów twórca potęgi WKL i bohater spod Worskli. Dla Polaków: bohater spod Grunwaldu upamiętniony przez Sienkiewicza ("Krzyżacy") i Matejkę (Witold to pan w czerwonym kubraczku na "Bitwie pod Grunwaldem"), który jednak sojusznikiem Polski raczej bywał niż był.

Witold Kiejstutowicz, Witold Wielki, Vytautas Didysis: wybitny dyplomata i dowódca, kuzyn Jagiełły, magik polityki i genialny intrygant. Nielojalny wobec kuzyna, ale lojalny wobec Litwy. Oportunista, który wielokrotnie wchodził w alianse z Krzyżakami przeciw Jagielle (ciekawostka: właśnie od Krzyżaków Witold przyjął chrzest), by później boleśnie ich upokorzyć pod Grunwaldem. Relacja Witodla z Jagiełłą to pasmo sojuszy, zdrad, wojen, wzajemnych uwięzień i ucieczek z więzienia, brutalnych walk i pojednań. Historia tych dwóch kuzynów z pewnością stałaby się kanwą filmu czy sensacyjnej powieści, gdyby nie działa się na obrzeżach cywilizowanego świata. O takich psotach, jak udział Witolda w spisku z Jagiełłą i Krzyżakami przeciw własnemu ojcu (Kiejstutowi; układ w Dawidyszkach), nawet nie warto wspominać. Dąsając się na Witolda o jego nieuleczalny oportunizm nie można zapominać, że kanonada intryg na linii Witold-Jagiełło była przecież obustronna: Jagiełło osobiście się postarał, by Witold nigdy nie otrzymał korony, jaką obiecano mu na zjeździe w Łucku. Litwini o tym pamiętają, a oczekiwanie Witolda na koronę przedstawia ogromny obraz na zamku w Trokach.

2. Janusz Radziwiłł - dla nas zdrajca niemalże archetypiczny, dla Litwinów - dobry gospodarz i obrońca interesów WKL. Pamiętają Państwo z "Potopu" mroczną scenę uczty na zamku w Kiejdanach? Dziś na rynku w Kiejdanach stoi pomnik Janusza Radziwiłła.

3. Kościuszko - bohater Polski, Litwy i USA. Polskojęzyczny, ale urodził się w WKL. Walczył za Polskę, ale w młodości prosił o przeniesienie do armii WKL. Patron dużej arterii w Wilnie.

4. Piłsudski - polski bohater narodowy. Czy znamy kogoś o większych zasługach dla Polski? Ale dla Litwinów to złodziej Wilna. Pomnik na Rossie, w którym pochowane jest serce Marszałka, wielokrotnie był przedmiotem aktów wandalizmu, a o jego miejsce urodzenia (dworek w Zułowie, dziś w ruinie) nikt specjalnie nie dba.

5. Mickiewicz - oba narody są z niego dumne. My, bo pisał po polsku, oni - bo sławił Litwę. W okresie międzywojennym Litwini usiłowali go "naturalizować", tak ociosując jego biografię i twórczość, by zrobić z niego jednego z ojców litewskiej kultury. Słowa epilogu "Pana Tadeusza" "O Matko Polsko! Ty tak świeżo w grobie złożona..." przełożono na "Ojczyzno moja! ..." (źródło informacji: "Gniewy o Mickiewicza", Bogumiła Kosmanowa). Zdarzają się nawet nacjonalistyczni gorliwcy dowodzący, że "Pan Tadeusz" musiał powstać po litewsku, a dopiero później przetłumaczono go na polski. W rzeczywistości historyczne dowody jakiejkolwiek znajomości litewskiego przez Mickiewicza są niezwykle szczupłe. Prawdopodobnie wieszcz znał jedynie pojedyncze słowa i kilka piosenek, a z całą pewnością - nie pisał po litewsku.

Kilka słów o teraźniejszości.

Polacy stanowią istotną mniejszość na Litwie. W całym kraju jest ich 6,5%. W Wilnie - około 16%. Polacy na Litwie nie są polonią - oni nigdy nie wyjechali z Polski. Oni są tam, gdzie byli zawsze, tylko granice się poprzesuwały. W Wilnie nie Polacy, ale Litwini są ludnością napływową. Będąc odseparowanymi od głównego nurtu polskiej kultury, wykształcili własną formę polszczyzny, silnie zrusyfikowaną, a dziś nawet lekko lituanizowaną. Niektórzy wileńscy Polacy mówią czystą polszczyzną, jednak język większości z nich to kopalnia śmiesznych rusycyzmów: "podajcie imię i familię", "dziękuję zaraniej", "pół godziny raniej będzie obiad", "czasem w życiu nie znamy, jak postąpić", "liczy się tylko, by wierzyć i lubić", "wiara jest sama ważna w życiu!", "znajdźmy czas także na drugie sprawy!", "w tej niedzieli kancelaria będzie zamknięta [albo gorzej: "zakryta"!], tylko w środę po Mszy będzie otwarta". A lituanizmy? "Jutro w magazynie będzie akcja na kawę!" ("akcija" - promocja).

Zwiedzanie Wilna wbija szpilki w litewskie serce. Polskie epitafia w kościołach, pałace polskich magnatów, kilka tablic na budynkach upamiętniających Mickiewicza, Słowackiego czy Syrokomlę. Gdzieniegdzie przetrwały nawet ślady przedwojennej polskiej infrastruktury (zdjęcia poniżej).

Tak, mnóstwo polskich śladów jest wciąż obecne w Wilnie. Są bardziej widoczne niż obce ślady w Warszawie. Czy trudno się dziwić, że godzi to w narodową wrażliwość części Litwinów?

To jednak nie wszystko. Polacy na Litwie są także dziś istotną siłą polityczną. Ich partia - AWPL - ma trzech (do niedawna: ośmiu) posłów w 141-osobowym litewskim Sejmie. Co więcej, są też w litewskiej polityce Polacy, którzy nie należą do AWPL - jak minister Ewelina Dobrowolska, reprezentująca Partię Wolności (młodzi liberałowie). Dlaczego nie wszyscy Polacy należą do AWPL? Cóż, trudno im się dziwić. AWPL to dość nieciekawa reprezentacja naszego narodu. Niektórzy działacze nie wspierali odzyskania niepodległości w 1991. Flirtowali z Kremlem. Mentalność przypominająca "Samoobronę" - "za komuny było lepiej", "zgniły zachód" i te klimaty. Wygląda na to, że nie tylko w 1991, ale i dziś słabo identyfikują się z litewskim państwem. Plakat poniżej.

Czy wyobrażają sobie Państwo powieszony w Warszawie plakat po ukraińsku ukraińskiego kandydata na prezydenta Warszawy? Płomień i główna murowane. Połowa Wykopu rozniosłaby internet na strzępy. Chcę zaznaczyć, że polskości na Litwie, a zwłaszcza w litewskiej stolicy, jest naprawdę dużo. Dyskutując o sprawach polskiej mniejszości na Litwie nie można tego pomijać. Nie znaczy to, że podzielam ich stanowisko. Próbuję jedynie je zrozumieć i przekazać Szanownemu Wykopowi.

Wysuwając wobec Litwinów zarzuty należałoby pamiętać, że i oni mają uzasadnione pretensje wobec nas. Sądzę, że nie ma dobrych powodów, dla których nasze racje i nasza metahistoria miałyby mieć wyższość.

#litwa #litwa2023 #podroze #emigracja #gruparatowaniapoziomu #historia
  • 4
  • Odpowiedz