Aktywne Wpisy
fanmarcinamillera +333
Bosak właśnie potwierdził, że Konfa jest za wyjściem z UE . No to słucham Konfiarze, jeżeli nie UE, to do jakiego bloku ma należeć Polska? Odpowiedź w próżni nie wchodzi w grę, bo jest zwyczajnie debilna.
Nie wiem, choć się domyślam ( ͡° ͜ʖ ͡°) #neuropa #4konserwy #kanalzero #konfederacja #polityka
Nie wiem, choć się domyślam ( ͡° ͜ʖ ͡°) #neuropa #4konserwy #kanalzero #konfederacja #polityka
Linnior88 +5
Skąd bierzecie chęci do życia ?
Przede wszystkim ta słynna znakoza. Odnoszę wrażenie, że u nas nie ma odcinków trasy bez znaków. Chyba zawsze znak zakazu wyprzedzania jest parowany z ograniczeniem do 70. Zaraz potem jest jeden znak odwołujący zakaz wyprzedzania, potem odwoływany jest limit i wszystko tylko po to, żeby za 300 metrów albo dorzucić kolejny zakaz wyprzedzania z ograniczeniem, albo znak informujący o terenie zabudowanym (naturalnie kilometr przed pierwszym budynkiem i bonusowo z ograniczeniem do 40). W ogóle co chwila jest jakieś ograniczenie prędkości do 70, na prostym odcinku drogi, w szczerym polu. Cała dynamika jazdy jest konsekwentnie zaburzana, przez co przepisowa jazda jest niezwykle frustrująca.
Jak to wygląda w Czechach czy w Austrii? Wydaje mi się, że tam po prostu jest większe zaufanie do kierowców. Znaków jest mniej, a jeśli już się pojawiają, to znacznie częściej mają konkretne uzasadnienie.
W ogóle za granicą kierowcy stosują się do ograniczeń, bo teren zabudowany jest tam gdzie są budynki i trwa krócej - nie ma sytuacji, że znak stoi chory dystans od zabudowań, bo będziemy przejeżdżać obok opuszczonej stodoły za wsią. W Polsce jazda 50 w zabudowanym (i to w środku miasta, przy szkołach czy osiedlach) wiąże się z siedzeniem jakiegoś buca na zderzaku przez całą trasę. Sam nie jestem święty i czasem depnie mi się do 55-60 jak skupię się na otoczeniu, ale dociskanie do 80 gdy tylko zniknie podwójna ciągła albo w zasięgu, hen hen kilometr dalej, pojawi się znak odwołania terenu zabudowania to jakaś plaga. Szczytem był typ w niesławnym białym dostawczaku, który wyprzedzał mnie w zabudowanym, na podwójnej ciągłej, na zakręcie (!), jadąc na moje oko grubo ponad 70-80. To jest combo, w które sam bym nie uwierzył, gdybym tego dzikusa nie zobaczył na własne oczy. W ogóle kierowcy dostawczaków i drogich aut, nie tylko BMW czy Audi, to są jakieś drogowe ameby i strach obok nich jechać.
Jak to jest, że u nas ta kultura jazdy jest tak beznadziejna? Przecież jesteśmy w Europie i na tak bliskim dystansie od innych krajów kierowcy powinni być porównywalni w swoich umiejętnościach i w kulturze. Zamiast tego to właśnie u nas nigdy nie widzę przed sobą kogoś, kto na dowolnej trasie, w terenie zabudowanym lub nie, jechałby przepisowo. Małe miasta, miasteczka i drogi krajowe to u nas absolutna dzicz.
Żeby nie było, że tylko smrodzę na nasze drogi - muszę przyznać, że nasze znaki drogowe są najprzejrzystsze i najczytelniejsze. Widać je z daleka, są łatwe do rozróżnienia, teksty są dobrze dobrane do szybkiego przeczytania. Może właśnie kosztem tej czytelności jest ta bardziej zauważalna znakoza?
TLDR: Polska znakoza jest bardziej zauważalna niż w Czechach i Austrii i jest tych znaków więcej prawdopodobnie dlatego, że Polacy to dzicz na drogach i bicz nad ich głową jest chyba niezbędny. Ale z pozytywów nasze znaki są, moim nieistotnym zdaniem, czytelniejsze niż za granicą. Zwłaszcza ostrzegawcze.
#motoryzacja #auto #podroze #zalesie #polska
Nie wiem skąd to wrażenie. Zwłaszcza wszystkie żółte (ostrzegawcze) są słabo czytelne.
A co do znakozy. Jednym z problemów jest fakt odwoływania znaków skrzyżowaniem.
Dlatego później wygląda to tak
@Losek13: Absolutnie się nie zgadzam. Jeździłem po wielu krajach na świecie i nasze drogi są oznakowane fatalnie. Chyba że odnosisz się do przejrzystości samego znaku a nie jak są rozstawione bo te wołają o pomstę do nieba
Ja jeżdżę w 95% przepisowo, nie spinam się na drodze o pierdoły i jeździ