Wpis z mikrobloga

Chyba nie da się żyć bez grzechu ciężkiego. Wcześnie zrezygnował z wiary, nawet bierzmowania nie zdążyłam mieć. Porażał mnie fakt, że wiara nie wymaga ode mnie bycia po prostu dobrym człowiekiem, a zbierania punktów, by iść do nieba. Ja #!$%@?, serio mam zbierać punkty, bo inaczej będę przez wieczność w miejscu bez miłości bożej. Serio, mam chodzić do kościoła, bo inaczej będę cierpieć katusze.
Nie mam pewności, czy bóg istnieje i nie mam zamiaru zakładać się jak Pascal. Jako dziecko zdarzało mi się nie chodzić do kościoła. Mama dawała mnie i siostrze po 2zł na ofiarę, a my często szłyśmy na plac zabaw obok i po lody. Wtedy nie uważałam tego za coś wielkiego, wiedziałam, że to złe, ale nie przywiązywałam do tego wagi. Potem dowiedziałam się, że takie niechodzenie do kościoła w niedzielę to de facto łamanie przykazania( Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.), dochodziło do tego mówienie "o boże, o jezu, o matko" (Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.). Jak każdemu zdarza mi się kłamać (Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.) i mówiąc szczerze nienawidzę mojego ojca i mam żal do mojej matki (Czcij ojca swego i matkę swoją.)
Nie da się spowiadać z grzechu ciężkiego, a takim jest przecież łamanie przykazań. A od najmłodszych lat je łamię. Od dziecka jestem skazana na piekło, jeśli jest ono, a nie wieczna nicość.
Ogółem dziwie się ludziom wierzącym, że są przekonani, że pójdą do nieba. Możliwe, że trudniej jest obecnie być chrześcijaninem, ale nikt nie powiedział, że surowe standardy wpuszczania do nieba się obniżyły. Jeśli kiedyś było ciężko być godnym niebios, to co dopiero teraz. Raczej każdy trafi do piekła.
  • 41
@Jgruyf: wyglada na to ze nie bardzo wiesz o czym mowisz. Jak chcesz pogadac to odnies sie do tego co pisalam, a nie glosisz kazanie. Jesli nie masz takich potrzeb, to by sie zgadzalo, brakuje ci podstawowej wiedzy o sobie i swiecie. Wiecej myslenia, mniej powtarzania sloganow. Pozdrawiam