Wpis z mikrobloga

Nigdy nie byłam studentką, więc tego nie rozumiem, ale poznałam trochę studentów i zastanawiam się czemu ci ludzie tyle piją. Mój ex na studiach potrafił o 3 w nocy się zapić, a o 4 mieć pociąg. Koleżanki dumnie wstawiały zdjęcia z winkiem między dniami zajęć, kuzyn po zajęciach ze znajomymi dawał w palnik, nieraz słyszałam o tych pijackich zabawach w akademikach. Czy to nauka tak obciąża, czy po prostu ci ludzie traktują studia jako okazję do #!$%@? się? #alkoholizm #studbaza
  • 14
  • Odpowiedz
@tesknilam_: To jest bardzo dobre pytanie. Studia to sinusoida wzlotów i upadków a alkohol często bywa wspólnym mianownikiem łączącym i przełamującym pierwsze lody. Ja również doświadczyłem podobnych przypadków. Zawsze wiedziałem, że choćbym był na granicy zataczania i tak wypełnie swoje obowiązki a nawet na kacu nikt nie będzie o to dawał #!$%@? ani na wykładach ani na ćwiczeniach. A i kwestia zerwania ze smyczy, piękne to były lata początków samodzielności.
  • Odpowiedz
@tesknilam_: stres który trzeba odreagować (zwłaszcza jak po za studiami się jeszcze pracuje). Do tego kontakt z wieloma innymi zestresowanym ludźmi gdzie zawsze trafi się ktoś kto będzie namawiać. Wreszcie wytwarzająca się w ten sposób kultura akademicka która to wszystko wtórnie napędza wmawiająca że "tak trzeba bo to studia". Wszystko podtrzymywane tym że alko = impreza. Chyba tyle w temacie()
  • Odpowiedz
@tesknilam_: ...piło się dużo i mało się spało... Szczerze mówiąc to zabawa to nieodłączny element studiów +to co wyżej zostało wymienione. Na AWF się spożywa największe ilości.
  • Odpowiedz
@tesknilam_ ja nie wiem jakim cudem udało mi się w ogóle ukończyć studia. Od pierwszego dnia czułem się jak pies zerwany ze smyczy, który może wreszcie zakosztować życia pełnego imprez. Nie żebym w liceum próżnował ale brak kontroli ze strony rodziców i własne przekonanie o tym, że alkohol (a później jeszcze narkotyki) są nieodłącznym elementem życia młodego człowieka sprawiły, że przez 5 lat nie miałem chyba dwóch tygodni wolnego od używek. Dzisiaj
  • Odpowiedz
  • 4
@tesknilam_
Ja szczerze mówiąc prawie w ogóle tego picia na studiach nie doświadczyłem xD. Wszyscy #!$%@?, żeby zdać i jacyś tacy bardzo porządni byli. Zupełnie nie pasowało mi do stereotypu studenta o którym się tyle naczytałem przed rozpoczęciem pierwszego roku akademickiego.
  • Odpowiedz
  • 0
@tesknilam_ ci ludzie o których mówisz po prostu znaleźli pretekst do picia o każdej porze, no bo przecież mieli argument że są na studiach i tak trzeba. Oni tego od zawsze chcieli ale sumienie ich gryzło, studia uwolniły ich ze smyczy.
  • Odpowiedz
@Wodolejec:
Wiele osób postrzega picie (i nie tylko) na studiach jako czas wyszalenia się. Trochę to rozumiem bo z kolei ten okres faktycznie poświęciłem na naukę i raczej "grzeczne" życie, teraz walczę z myśleniem, że właśnie nie skorzystałem bardziej.

Jednak czego wiele osób nie dostrzega to jak wiele osób przechodzi to samo co Ty, a niektorzy pewnie nigdy z tego nie wychodzą.
  • Odpowiedz
@tesknilam_: miałem kumpla co w liceum miał same 5/6, wzorowy ścisły umysł. Rozszerzona matma fiza na maturze do tego angielski. Chłop poszedł na studia elektro mechaniczne ze stypendium i rekomendacją a tam wpadł w nałóg i wóda go zniszczyła. Teraz sprzedaje kwiaty na targu.
  • Odpowiedz
@tesknilam_ dużo tu prawdy w komentarzach ale brakuje mi jeszcze jednej rzeczy. Ja jak i wielu moich znajomych na studiach byliśmy kompletnie bez kasy. Cytrynówka z akademika to była jedyna rozrywka na jaką nas było stać
  • Odpowiedz
@tesknilam_: Dlatego nie chciałem mieszkać w akademiku. W składzie twoim, obok albo u kolegi z grupy dwa piętra niżej, zawsze ktoś miał imieniny. Melina ze spirytusem kilka machnięć nogami po schodach. W najgorszym wypadku spiryt przeżerał się z cytryna i wodą 30 minut. Powodów żeby pić nie brakowało. Życie za niską kasę. Codziennie przynajmniej jedno kolokwium którego jeśli nie zdasz to masz tylko jeden termin przed egzaminem żeby poprawić, inaczej oblewasz
  • Odpowiedz
@tesknilam_: większość to zwykłe lamusy i podludzie co przez całą edukację siedzieli w domu a gdy się w końcu wyrwali z domu to cieszą się, że mogą się nachlać i od ojca w ryj nie dostaną. Ja najgrubsze imprezy zaliczyłem w gimbie i licbie. Na studiach to już skupiałem się na kobietach, nauce, sporcie. Jak imprezy to na grubo jakiś sunrise, koncert, albo dobry klub w sobotę. Walenie jakiejś berbeluchy po
  • Odpowiedz
@sikalafou fajnie Oskarku ale właśnie sęk w tym, że nie każdemu starzy do wyprawki studenckiej dorzucali karnet na Openera i kasę na koks. Nazywanie ich z tego powodu podludźmi jest odrażające.
  • Odpowiedz