Wpis z mikrobloga

#pasta #patriotyzm #polska #kryzys

Po pierwsze, nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem żadnym patriotą, nacjonalistą, turbokatolikiem, zupełnie nie obchodzi mnie kraj w którym zdarzyło mi się przypadkiem przyjść na świat, a następnie przeżyć pewną nieokreśloną ilość czasu, a jeszcze sporo czasu mam przed sobą, powiedziałbym nawet, że mam przed sobą więcej czasu niż zostawiłem za sobą, biorąc pod uwagę średnią długość życia w moim kraju. Mam #!$%@? w polską historię, tradycję, spuściznę kulturową, i tak dalej, nie interesują mnie tak zwane sprawy bieżące państwa, ani te mniej, ani te bardziej ważne, ani te najważniejsze, ani te, które mnie dotyczą (chociaż powinny mnie interesować, chociażby z czystej ludzkiej ciekawości, ale jednak tego nie robią), ani tym bardziej te, które mnie nie dotyczą.
Nigdy nie byłem za jakąś partią polityczną, ani przeciwko jakiejś partii politycznej, nigdy nie oddałem głosu w powszechnych wyborach i nigdy go nie oddam, ponieważ zbyt dobrze znam się na matematyce, żeby wierzyć w to #!$%@?, że jeden głos ma jakiekolwiek znaczenie, że jak tysiąc, czy milion innych ludzi zrobi to samo, to coś tam sie stanie, bla, bla, bla. Nawet jeśli jakimś przypadkiem mój głos w ogóle zostanie policzony, to nie mam pewności, czy mój wybraniec ma zamiar spełnić po wygranej w wyborach jakąkolwiek złożoną wcześniej obietnicę. Nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia, kto będzie mną rządził i co będzie robił ze mną, moją rodziną i całym narodem i wszystko jedno czy zagwarantuje mi dobry byt, czy zamknie w obozie pracy, gwarantując gorszy byt, czy pośle mi kulkę w łeb, uwalniając się tym samym od potrzeby gwarantowania mi jakiegokolwiek bytu, a mnie uwalniając od brzemienia zwanego życiem w roku pańskim 2023.
Zmierzając dalej, mam głęboko w czeluściach swojej odbytnicy wszystkich polskich celebrytów, ludzi sławnych z tego czy innego powodu, ludzi dobrej i złej woli, artystów, aktorów, reżyserów, grajków, śpiewaków, pisarzy, dziennikarzy, wszelkich sportowców, szczególnie reprezentantów drużyn narodowych, a w szczególności tych ganiających w kółko za piłką po nawierzchni koloru zielonego, oraz ich roślejszych odpowiedników - tych mniej biegających, natomiast znacznie częściej i wyżej skaczących.
Na dźwięk hymnu narodowego, nie przyjmuję z autystycznym automatyzmem w ułamku sekundy pozycji stojącej, a na pewno nie rezygnuję z pozycji siedzącej, leżącej, czy też każdej innej, na rzecz pozycji stojącej. W skrócie: siedzę na dupie tak, jak siedziałem na dupie, albo leżę na kanapie tak, jak leżałem na kanapie, albo wiszę głową w dół tak, jak wisiałem głową w dół, albo walę konia, tak jak waliłem konia i tak dalej, a hymn tymczasem, brzęczy sobie w tle, tak jak każde inne discopolo, czy też cała współczesna muzyka gatunku pop prezentowana w Radiu ESKA - wlatuje jednym uchem, wylatuje drugim i tyle to słyszeli. O fladze mojego kraju wiem wszystko, co potrzeba, to znaczy, wiem jak wygląda i potrafię ją odróżnić od flag Indonezji i Monako. Poza tym widziałem ją w życiu już tak wiele razy, że przestała na mnie robić wrażenie, jeśli w ogóle kiedykolwiek robiła na mnie wrażenie, w co po pierwsze wątpię, bo design tej flagi z całą pewnością nie należy do najbardziej spektakularnych i porywających, a po drugie nawet nie pamiętam. Tak czy siak, nie skacze mi od polskiej flagi ciśnienie, nie przyspiesza puls, nie dostaję od niej mdłości, czy reakcji alergicznej. Dzierżąc ją w ręku, łopoczącą beztrosko na drzewcu, czuję się całkiem normalnie, ani lepiej, ani gorzej, ani bardziej, ani mniej zdrowy, poczytalny, dumny, czy wartościowy, niż gdybym to dzierżył jakąkolwiek inną flagę, na przykład Wybrzeża Kości Słoniowej, Nepalu, Trzeciej Rzeszy, czy tęczową flagę LGBT.
No dobrze, zdaje się, że udowodniłem już wam swoją ignorancję w stosunku do ojczyzny i każdy, komu udało się dotrzeć do tego miejsca, mniej więcej zczaił, o co chodzi, nie ma więc potrzeby przytaczać kolejnych przykładów tej mojej gargantuicznej ignorancji. Dalsze wałkowanie tematu, oznaczałoby tylko tyle, że ja musiałbym spędzić więcej czasu na pisaniu tych wypocin, a ci, którzy zdecydują się je przeczytać, więcej czasu na ich czytaniu. I to wcale nie będzie dla mnie i dla was tyle samo czasu, ojj nie, ja tego czasu zmitrężę nieporównywalnie więcej. Bo generalnie wolniej się coś pisze, niż to potem czyta - wciskanie literek na klawiaturze to tylko jeden z etapów długotrwałego i niezwykle wykańczającego procesu twórczego jakim jest pisanie. Trzeba na początku w ogóle pomyśleć co się chce napisać i jaki ma być tego sens, a potem trzeba to jakoś ubrać w słowa, żeby miało sens i zapisać, żeby miało sens, i jeszcze potem wypadałoby przeczytać to, co się napisało, kilka, a najlepiej kilkanaście razy, aby sprawdzić, czy na pewno ma sens: samo w sobie, jak i w kontekście całości napisanego tekstu.
A przeczytać coś to można zupełnie bez zrozumienia tego, co się czytało, byleby tylko przeczytać i pochwalić się potem, że się przeczytało i nic nie zrozumiało. Jedyna sytuacja, w której szybciej się coś pisze niżeli potem czyta, która przychodzi mi na myśl, to gdy #!$%@? palcami albo czymkolwiek innym w klawiaturę zupełnie losowo, bez opamiętania i z wysoką częstotliwością i potem chcesz to dokładnie przeczytać, literka po literce, cyferka po cyferce, znak specjalny po znaku specjalnym, albo cyferka po literce, literka po cyferce, literka po znaku specjalnym, znak specjalny po literce, i tak dalej. Wtedy to się #!$%@? umęczysz czytając takie badziewie znacznie bardziej niż czytając ten mój tekst, bo w moim tekście przynajmniej wszystko ma jakiś tam sens i słowa wydają się całkiem znajome, nie to co te bohomazalne dyrdymały w stylu: "diwj230j0djfij0rjifj02023cnsdkcnwkc" - weź to spróbuj dokładnie przeczytać. Nic to #!$%@? nie znaczy i tylko tracisz czas, a mógłbyś ten sam czas spożytkować w dużo ciekawszy sposób, na przykład postymulować sobie prostatę czy coś.
Ale przejdźmy do sedna. Irytuje mnie to całe narzekanie na nasz kraj, na kryzys, na ceny, na podatki, na polityków, że kłamią, że kradną, jak gdyby od tego narzekania cokolwiek miało się poprawić. Jeśli czujesz w towarzystwie presję, żeby otworzyć gębę i powiedzieć cokolwiek, co tylko ślina na język przyniesie, i jeśli po raz kolejny ma to być narzekanie na Polskę, to wstrzymaj oddech, policz owce, albo do dziesięciu, a najlepiej odrąb sobie #!$%@? język, a już w ogóle najlepiej to ukręć i urwij sobie #!$%@? cały łeb, a jeśli przypadkiem wykracza to poza twoje możliwości, to poproś kogoś, żeby zrobił to za ciebie. I zamiast #!$%@?ć ludzi swoim #!$%@?, weź dupę w troki i zrób coś z tym kryzysem, cenami, podatkami, politykami, i tak dalej. Co? To tylko luźna propozycja, ale na przykład może zbierz ludzi, stań na czele rewolucji, obal rząd, przejmij władzę i wtedy zacznij się zastanawiać jak to wszystko naprawić, a ostatecznie sam zacznij kraść, kłamać i mordować i miej #!$%@? w zwykłych szarych ludzi, tak jak każdy szanujący się człowiek, który w taki, czy inny sposób doszedł do władzy, ma #!$%@? w zwykłych, szarych ludzi i ich problemy, powiedzmy sobie szczerze.
Skoro tak bardzo nie możesz znieść życia tutaj w Polsce, to #!$%@? na zachód, na wschód, na północ, na południe, albo na północny-zachód, północny-wschód, południowy-zachód, południowy-wschód, jest wiele opcji ... gdziekolwiek, dokąd tylko nogi poniosą twoją wiecznie niezaspokojoną i spragnioną wrażeń dupę. Ale jestem pewien, że jak tylko osiedlisz się tam, gdzie się osiedlisz, karuzela narzekania ponownie ruszy z miejsca, z każdym tygodniem zabierając na pokład nowe, nieznane w Polsce niedogodności i utrudnienia życiowe. W Hiszpanii będziesz narzekał na korridę, w północnej Norwegii na noc polarną, na Malediwach będzie cię #!$%@?ł nieustanny szum fal, a w Japonii skośni ludzie i ich język i może jeszcze wulkan Fuji.
Są jednostki, których potrzeb z natury nie można zaspokoić i zawsze będą na coś narzekać, #!$%@?ć o tym, jak to się źle dzieje tu i tam, ale nie polecam funkcjonować jako taka jednostka, chyba, że chcesz tylko #!$%@?ć wszystkich ludzi wokół i nic więcej. Ale ludzi tylko #!$%@?ących wszystkich wokół i nic więcej jest już pod dostatkiem, należą do nich na przykład: stare baby, małe dzieci, kobiety z małymi dziećmi, stare baby z małymi dziećmi, stare baby z kobietami, stare baby z kobietami z małymi dziećmi, licealiści, studenci wyższych uczelni artystycznych, informatycy, nastolatki z zaburzeniami psychicznymi, alternatywki, streetwearowcy, ludzie farbujący włosy, tylko po to, żeby wyglądać oryginalnie, wszelacy gamingowi twórcy na youtube, tiktokerzy, influencerzy, boomerzy, hipsterzy, fani anime, fani marvela, fani nowej sagi gwiezdnych wojen, fani rapu, metalu i rocka alternatywnego, feministki, narodowcy, ludzie chodzący do klubów w piątkowe wieczory i jeszcze wielu innych, których w tej chwili nie pamiętam, ale z pewnością społeczeństwo nie potrzebuje kolejnych takich #!$%@?ących osobników.
Znajdź sobie jakąś pasję, może być na przykład zbieranie znaczków, ślimaków, albo puszek po piwie, zbieranie czegokolwiek, byle byś tylko skończył #!$%@?ć o tym, jak to źle się dzieje w naszym państwie, że korupcja, że za drogo, że za małe zarobki, że nie ma pracy i inne takie odwieczne pierdoły, z którymi przez wieki mierzyły się społeczeństwa wszystkich narodów świata, i o których napisano tysiące książek, i które każdy człowiek, dysponujący tak zwanym umysłem, widzi jak na dłoni, sam jest ich świadom i wie, że skoro nie zostały rozwiązane od początku istnienia ludzkiej cywilizacji, to prawdopodobnie nie rozwiążą się same w ciągu następnych pięciu, dziesięciu, pięćdziesięciu, a nawet stu lat, a na pewno nie rozwiążą się same w ciągu 10 minut z powodu twojego #!$%@?, więc błagam - ty skończ narzekać, tak jak ja już za chwileczkę skończę pisać te wypociny, aby dać ci przykład właściwego postępowania. Ok, skończyłem. Teraz twój ruch.
  • 2