Wpis z mikrobloga

#codziennadruzynapierscienia

Na początek przypopomnienie: jeśli ktoś chce być wołany, proszę zaplusować podlinkowany wpis
Od jutra będą odbywały się tylko na podstawie podlinkowanego wpisu. Póki co wołam jeszcze tradycyjnie.

7. marca 3019 roku Trzeciej Ery

Tym razem, po całonocnym marszu, hobbici postanowili przycupnąć w kępach miękkich, suchych paproci. W czasie odpoczynku Gollum oddalił się i powrócił z upolowanymi królikami. Samwise postanowił przygotować ze zwierząt potrawkę – dym z paleniska ściągnął na wędrowców kłopoty, Gollum jednak wymknął się zawczasu.

Czterech ludzi naraz weszło z czterech stron w paprocie. Ani uciec, ani ukrywać się dłużej nie było sposobu, więc Frodo i Sam zerwali się na równe nogi, wsparli o siebie plecami i dobyli mieczyków.

Widok, który im się ukazał, bardzo ich zdziwił, ale napastnicy zdumieli się jeszcze bardziej. Czterech rosłych ludzi stanęło przed hobbitami. Dwóch miało w rękach włócznie osadzone na grubym jasnym drzewcu, dwóch niosło łuki niemal tak wysokie jak oni sami, w kołczanach zaś długie strzały z jasnozielonymi piórami. Wszyscy mieli u boku miecze; ubrani byli w kolory zielone i brunatne różnych odcieni, jakby po to, żeby niepostrzeżenie przemykać przez polany Ithilien. Dłonie też nikły w zielonych rękawicach, a twarze pod kapturami i zielonymi maskami, tylko oczy z nich świeciły jasne i bystre. Frodowi stanął w pamięci Boromir, bo ludzie ci byli do niego podobni ze wzrostu i postawy, a także z mowy.

– Nie to znaleźliśmy, czegośmy szukali – rzekł jeden z nich. – Ale co właściwie znaleźliśmy?


Ludźmi, którzy znaleźli hobbitów, byli żołnierze Gondoru pod przywództwem Faramira, kapitana wojsk Gondoru. Frodo wyjawił Gondorczykom, iż podróżują z Rivendell, a wcześniej mieli również towarzyszy. Wspomniał Boromira, co wzbudziło większą ufność ze strony żołnierzy.
Hobbici zostali pod strażą, zaś Faramir ruszył z pozostałymi szykowali bowiem zasadzkę na Haradrimów, którzy ciągnęli z południa do Mordoru. Frodo i Sam z daleka obserwowali starcie.

Ku zdumieniu, zgrozie, a wreszcie i radości Sama spomiędzy drzew wychynął ogromny zwierz i puścił się pędem ze wzgórza w dół. Wielki, większy niż dom, znacznie większy wydał się hobbitowi; szara ruchoma góra. Strach i podziw, być może, powiększały stwora w oczach Sama, lecz mumak z Haradu był naprawdę olbrzymią bestią; na całym Śródziemiu nie spotyka się nic podobnego. Dziś żyjące jego potomstwo daje ledwie słabe wyobrażenie o wzroście i majestacie przodków. Biegł prosto na kryjówkę hobbitów, w ostatniej chwili zakołysał się i odsunął błyskawicznie, mijając ich ledwie o parę kroków. Ziemia pod nim drżała, nogi miał grube jak drzewa, uszy rozpostarte niby żagle, nos wydłużony na kształt węża prężącego się do skoku, małe czerwone oczka płonące gniewem. Wygięte, podobne do rogów kły były ozdobione złotymi wstęgami, lecz ociekały krwią. Czaprak ze szkarłatu i złota zwisał na boki w strzępach. Ruiny jakby wieży wojennej chwiały mu się na grzbiecie i rozsypywały coraz bardziej, gdy wściekle pędząc przeciskał się między drzewami. Lecz wysoko na karku tkwiła jeszcze żałosna, drobna postać – ciało krzepkiego wojownika, który wśród Swertów uchodził za wielkoluda.

Był to Mumakil, przez Sama kojarzony jako Olifant – znany hobbitom z dziecięcych opowiastek.
Starcie zostało rozstrzygnięte na korzyść wojsk Gondoru. Po wszystkim długo wspólnie rozmawiali, a Faramir naciskał i wypytał hobbitów o szczegóły wyprawy, próbował też dochodzić prawdziwości ich słów. Kapitan Gondoru wyjawił Frodowi, że widział martwe ciało Boromira niesione nurtem Anduiny. Później mężczyźni zabrali Hobbitów do swej kryjówki zwanej Henneth Annûn, Faramir zamierzał bowiem zabrać niziołków do Minas Tirith, przed oblicze Denethora.

W kryjówce Faramir dalej wypytywał Froda o wszystko, opowiadał też hobbitom o Gondorze. Wreszcie Sam nieopatrzenie wyjawił, iż Baggins niesie Pierścień. Kapitan Gondoru oparł się jednak pokusie i nie sięgnął po cenny artefakt. Po wszystkim pozwolono hobbitom wyspać się wygodnie.

Oddziały Théodena z wolna maszerowały w kierunku Dunharrow. Aragorn z Drużyną po południu dotarł natomiast do Edoras, a po krótkim odpoczynku ruszyli dalej, również ku Dunharrow, gdzie dotarł wieczorem. Spotkał tam Eowinę, ta zaś próbowała jeszcze zatrzymać Aragorna lub dołączyć do niego, lecz mężczyzna wyraził sprzeciw.

Czy zawsze mam zostawać w domu, gdy jeźdźcy ruszają w pole, pilnować gospodarstwa, gdy oni zdobywają sławę, czekać na ich powrót przygotowując dla nich jadło i kwatery? [ – spytała Eowina.]

– Wkrótce może nadejdzie taki dzień, że nie wróci żaden z tych, co ruszyli w pole – powiedział Aragorn. – Wtedy potrzebne będzie męstwo bez sławy, bo nikt nie zapamięta czynów dokonanych w ostatniej obronie naszych domów. Ale brak chwały nie ujmie tym czynom męstwa.

– Piękne słowa, lecz naprawdę znaczą tylko tyle: jesteś kobietą, siedź w domu – odpowiedziała Eowina. – Kiedy mężowie polegną na polu chwały, będzie ci wolno podpalić dom, na nic im już nie potrzebny, i spłonąć z nim razem. Ale jam z rodu Eorla, a nie dziewka służebna.

Aragorn pozostał jednak przy swym postanowieniu.

Podróż Gandalfa i Pippina z kolei nadal trwa.

Tego dnia jeszcze Galadriela za pomocą orłów Gwaihira przekazała Drzewcowi ostrzeżenie o planowanym ataku Władcy Ciemności na Fangorn. Sauron z kolei nakazał Wodzowi Nazgûli rozpocząć przygotowania do wyruszenia na wojnę, co miało nastąpić za trzy dni, a sam począł szykować ciemności, którymi wkrótce zamierzał osnuć ziemię.

tłumaczenie cytatu: Maria Skibniewska
Na ilustracji Hobbici schwytani przez strażników Gondoru autorstwa Grega i Tima Hildebrandtów
#lotr #wladcapierscieni #ciekawostki
Majku - #codziennadruzynapierscienia 

Na początek przypopomnienie: jeśli ktoś chce b...

źródło: 154566@2x

Pobierz
  • 24