@gharman: Kiedyś pracowałem w Amazonie. To jest jedna z tych firm, w której z poziomu śmierdziela ze skanerem można szybko awansować do managementu niższego szczebla i całkiem spoko zarabiać.
Praca w polskim Amazonie ma wszystkie wady pracy w polskich oddziałach globalnych korporacji. Czyli firma i jej polityka to jedno, a księstwo wasalne p0laka-robaka, lokalnego dyrektora, to drugie. Czasami się zdarza jakiś grubszy audyt zza granicy i wtedy są szybkie zmiany w managemencie i się na jakiś czas uspokaja. A potem znowu jakiś kretyn wpadnie na jakiś nowy genialny plan i tak w kółko.
W Amazonie jest taki problem, że tam większość korespondencji, dokumentacji i zasobów wewnętrzych jest po angielsku. A ludzie, którzy z tego muszą korzystać, nie ogarniają języka. I to rzeczywiście może przypominać sowieckie wojsko, w którym Litwini i Łotysze nie znali rosyjskich komend. A jeszcze gorzej, gdy większość Twoich ticketów trafia gdzieś do Włoch, albo do Indii. Tu już jest, #!$%@?, dramat. Albo sam dostajesz tickety, które są tak opisane, że potrzebujesz matematyka do ich
@Mathouse88: Ja tam nie pracowałem zbyt długo. Też nie byłem tam jakoś super wysoko. Na ama to się średnio nadaje. Robiłem na przyjęciach towaru z innych magazynów, z tzw. transshipmentu. Amazon to takie typowe wielkie korpo. I ma problemy typowego wielkiego korpo. W zasadzie jak pokażesz że jesteś w miarę ogarnięty, to z miejsca zabierają Ci skaner, dają laptopa i umieszczają na jakieś funkcyjne stanowiska, a stamtąd możesz awansować jak chcesz. Od technicznego, przez HR, aż po jakiś management.
No i na tych funkcyjnych stanowiskach zaczyna się #!$%@?. Szczególnie jak zaczynasz od problem solvera - czy tam sweepera, jak oni to nazywają. Trafia do Ciebie w #!$%@?ę ludzi z najróżniejszymi problemami, od managerów którzy szukają zaginionych palet u Ciebie, przez technicznych, którzy szukają baterii, kończąc na jakichś przychlastach, którym "skaner robi tiru-riru".
Jak jesteś tym sweeperem, to zaczyna do Ciebie docierać, że ten system jest w #!$%@? dziurawy i jest tam tyle bugów i exploitów, że naprawdę trudno zostać #!$%@? z tej roboty. Większość ludzi raczej wylatuje za robienie błędów, niż jakieś niskie normy. Coś jak cheaterzy w GTA Online. A najlepsze jest to, że management może nawet tego nie wiedzieć, bo management jest często z zewnątrz. Najlepiej jest wtedy, gdy ktoś z zewnątrz wpada na pomysł "supertoola", "bo w Chinach takie coś jest". Spoko, tylko ze w Chinach 20 lat temu srali do żwira i tam wszystko jest nowe. A w Amazonie 20 lat temu istniał już rozbudowany system, do którego się dokleja kolejne party na trytytki i
@pablum: Ja ugułem mówię o świecie. Jaki ten świat jest. Jacy ludzie są. Jaki Bezos, spaślak.
Jeśli ktoś z L6 i wyżej znajdzie ten wpis, to pewnie będzie mógł powiedzieć znacznie więcej o organizacyjnym #!$%@? w firmie. Czasami się zastanawiam, jakim cudem Amazon jeszcze istnieje. Szczególnie w Europie. Chyba że taki #!$%@? to jest jakaś polska cecha. Ale szczerze w to wątpię, bo większość tych #!$%@? narzędzi jest uniwersalna w
#amazon #praca #magazyn #ukraina #rosja #komunizm #socjalizm
Praca w polskim Amazonie ma wszystkie wady pracy w polskich oddziałach globalnych korporacji. Czyli firma i jej polityka to jedno, a księstwo wasalne p0laka-robaka, lokalnego dyrektora, to drugie. Czasami się zdarza jakiś grubszy audyt zza granicy i wtedy są szybkie zmiany w managemencie i się na jakiś czas uspokaja. A potem znowu jakiś kretyn wpadnie na jakiś nowy genialny plan i tak w kółko.
W Amazonie jest taki problem, że tam większość korespondencji, dokumentacji i zasobów wewnętrzych jest po angielsku. A ludzie, którzy z tego muszą korzystać, nie ogarniają języka. I to rzeczywiście może przypominać sowieckie wojsko, w którym Litwini i Łotysze nie znali rosyjskich komend. A jeszcze gorzej, gdy większość Twoich ticketów trafia gdzieś do Włoch, albo do Indii. Tu już jest, #!$%@?, dramat. Albo sam dostajesz tickety, które są tak opisane, że potrzebujesz matematyka do ich
No i na tych funkcyjnych stanowiskach zaczyna się #!$%@?. Szczególnie jak zaczynasz od problem solvera - czy tam sweepera, jak oni to nazywają. Trafia do Ciebie w #!$%@?ę ludzi z najróżniejszymi problemami, od managerów którzy szukają zaginionych palet u Ciebie, przez technicznych, którzy szukają baterii, kończąc na jakichś przychlastach, którym "skaner robi tiru-riru".
Jak jesteś tym sweeperem, to zaczyna do Ciebie docierać, że ten system jest w #!$%@? dziurawy i jest tam tyle bugów i exploitów, że naprawdę trudno zostać #!$%@? z tej roboty. Większość ludzi raczej wylatuje za robienie błędów, niż jakieś niskie normy. Coś jak cheaterzy w GTA Online. A najlepsze jest to, że management może nawet tego nie wiedzieć, bo management jest często z zewnątrz. Najlepiej jest wtedy, gdy ktoś z zewnątrz wpada na pomysł "supertoola", "bo w Chinach takie coś jest". Spoko, tylko ze w Chinach 20 lat temu srali do żwira i tam wszystko jest nowe. A w Amazonie 20 lat temu istniał już rozbudowany system, do którego się dokleja kolejne party na trytytki i
Jeśli ktoś z L6 i wyżej znajdzie ten wpis, to pewnie będzie mógł powiedzieć znacznie więcej o organizacyjnym #!$%@? w firmie. Czasami się zastanawiam, jakim cudem Amazon jeszcze istnieje. Szczególnie w Europie. Chyba że taki #!$%@? to jest jakaś polska cecha. Ale szczerze w to wątpię, bo większość tych #!$%@? narzędzi jest uniwersalna w