Wpis z mikrobloga

Patologia polskich schronisk, tak bym nazwał ten wpis, nie wiem czy tak jest we wszystkich schroniskach ale postanowiłem się podzielić moją historią adopcji (no może nie do końca adopcji).

Odkąd się wyprowadziłem z rodzinnego miasta bardzo brakowało mi czworonoga, także stwierdziłem, że skontaktuje się z pobliskim schroniskiem w pobliskiej mieścinie. Zadzwoniłem, umówiłem się na spotkanie i na malutki spacerek po obiekcie żeby poznać ich podopiecznych.

Sam już od dłuższego czasu o tym myślałem, nawet już na zaś wybudowałem na działce nieopodal mojego domu budę, trochę to może za mało powiedziane bo w dzisiejszych czasach patodeweloperki to by była porządna kawalerka ale stwierdziłem, że jak mam możliwości na adopcję dużego psiaka to muszę to wykorzystać, bo często te "wielkoludy" mają chyba najciężej bo trafiają do bloków czy do właścicieli, którzy nie są w stanie im dać tyle swobody czy aktywności ile potrzebują. Ogólnie psiaki jak wejdą w dorosłość miały zostać na stałe już na działce, ale nie wykluczałem tego, że zostaną może i na dłużej w domu i będą je brał na działkę jak sam na niej będę.

Wracając do samego spotkania, na początku krótka rozmowa z pracownikiem/wolontariuszką, też powiedziałem jej w co celuję w jaki typ psa, co jestem w stanie mu zaoferować i jaki mam plan na niego czy na potencjalną dwójkę. Odrazu zaczęła mnie oprowadzać o obiekcie, opowiadać o różnych psiakach, trochę poczułem się jakby niektóre zostały wpychane na siłę, trochę głupio się czułem, ale obserwowałem dalej. W końcu znalazła parka owczarków środkowoazjatyckich, szczeniaczki, historia była taka, że zamknięto hodowlę i zostały bez domu. Stwierdziłem że to idealne psiaki dla mnie, w takie psy celowałem bo takim mogłem dać najlepszy dom.

Niestety okazało się że ktoś się po nie już zgłosił, jakieś zaawansowane rozmowy ale w teorii nadal psiaki były do adopcji. Problem był w tym, że państwo zarządali rezerwacji XD na słowo i w praktyce nie mogły zostać adoptowane dopóki nie dadzą znać o tym, że rezygnują z adopcji. Pomyślałem sobie, że skontaktuje się z tymi osobami, może spotkam się z nimi, pogadam, poznam ich i najwyżej pogodzę się, że te psiaki trafią do kogoś innego. Udało mi się uzyskać kontakt do tej rodziny, zadzwoniłem, wyjaśniłem całą sytuację oni bardzo chętnie zaprosili mnie do siebię na kawkę na przedyskutowanie sprawy.

Przyjeżdżam pod podany adres, typowe blokowisko za prl-u, bloki z płyty, no już w głowie mam #!$%@? xD. Wchodzę do państwa mieszkania, o dziwo mieszkanie dość duże ale mieli dodatkowo trójkę dzieci, z dodatkowymi dwoma domownikami mieliby tam niemały problem. Odrazu walę konkretami, opisuję całą sytuację od A do Z, oni zaś w dupie to mają i oni te psiaki wezmą tylko muszą dostać grafik na nowy rok bo aktualnie cała rodzinka siedzi razem w domu. Wytłumaczyłem im że te psy mogą nawet więcej ważyć niż ich ta rodzina cała wzięta a oni dalej nic. Stwierdziłem że trudno, ale zostawiłem numer telefonu, jakby coś się miało zmienić.

Dzwonię do schroniska 2 tygodnie później, okazało się że zostały adoptowane przez te same osoby, które je zarezerwowały czyli trafiły do bloku co według mnie jest abstrakcją jak tak przyszłe wielkie psy mogą się kisić z 5 osobami w mieszkaniu. Ku mojemu zdziwieniu otrzymałem tydzień później telefon od nowych właścicieli, że to jednak faux-pas, totalnie psiaki nie dla nich. No myślę sobię XD, ale przemilczałem i słuchałem dalej co miał mi dzwoniący do przekazania. Totalnym plot twistem jest to że zaproponowano mi kupno tych że 2 psiaków za SYMBOLICZNĄ kwotę 1000 od sztuki bo tyle widzieli na olx XD. Stwierdziłem, że nie mogę pozwolić na to, żeby znowu trafiły do schroniska albo znowu do nie odpowiednich właścicieli.

Koniec historii jest taki, że adopto..... kupiłem dwa szczeniaki, które miałem adoptować ( ͡° ͜ʖ ͡°) przy okazji nie omieszkałem specjalnie pozwolić tym szczeniakom na wypróżnienie się na wycieraczkę byłych właścicieli. To że mogłem to zgłosić na policję, że nielegalna sprzedaż, tak szczerze w dupie to mam, ważne, że w końcu trafiły do mnie.
#adopcjazwierzat #zwierzaczki #adopcja #niekupujadoptuj #pies #schroniskodlazwierzat
  • 12
@C00mpel część schronisk głównie dba o to żeby było jak najmniej mordek do wyżywienia, te bardziej ogarnięte, które potrafią sobie zorganizować zbiórki i wolontariat raczej dosyć mocno sprawdzają co właściciel ma do zaoferowania
@C00mpel: ale to naprawdę zależy od schroniska. Ja z różową mieszkanie 57m, żadna patologia. Pani przyjechała, pogadała z nami i dzień później dostałem odpowiedź, że się nie nadajemy bo mamy mało czasu, mieszkanie nowe i będziemy krzyczęc, że pies zniszczy it'd. Odpowiedziałem, że to jakieś nieporozumienie i na pewno w schronisku mają lepiej. Od tego momentu mijają jakieś 3 lata, mamy psa z innego domu tymczasowego i oprócz tego, że nie
@93michu93: Właśnie oprócz jakiejś takiej luźnej pogawędki z pracownikiem schroniska nic więcej od niego nie usłyszałem, mam wrażenie, że jakbym chciał to bym pół schroniska mógłbym adoptować i nawet nikt by mi nie sprawdził czy mam odpowiednie warunki do tego.

Z tymi niemieckimi to jeszcze pikuś bo zazwyczaj nie są tak wyrośnięte jak środkowoazjatyckie, ale wciąż to duże psy i nie powinny przebywać w mieszkaniach.

Zgłosić mogłem ale dla własnego spokoju
@Pangia: No inaczej w słowa nie potrafiłem tego ubrać. Jest to trochę abstrakcyjne ale tak kupiłem 2 szczeniaki od osób prywatnych, które wcześniej adoptowali ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@C00mpel: Mojego pieseła fundacja przywiozła z suwałk na Śląsk. Ludzie stąd wzięli dwa szczeniaki, które im za darmo przywieźli, ale miały syndrom rodzeństwa i szukali rodziny dla jednego z nich.