Wpis z mikrobloga

Na wfie zawsze byłem brany na koniec. Nie umiałem grać w nic (dzisiaj też). Często nie znałem zasad czy nawet faktu istnienia jakichś dziecięcych zabaw. Nawet w kartach nie ogarniałem popularnych nazw jak wino czy gier jak makao. Teraz wiem, że przyczyną tego stanu rzeczy było mieszkanie na zadupiu.

Moi rodzice wynieśli się z wojewódzkiego na zadupie, gdzie na początku były dosłownie 4 domy na horyzoncie. Do granicy miasta jest może 5 km. Od przedszkola aż po liceum uczyłem się w mieście, rodzice zawsze wozili mnie i odbierali (w liceum wracałem już autobusem, gdy podciągnęli linię). W konsekwencji nigdy nie miałem okazji na taką prawdziwą integrację z kolegami. Inni po objedzie mogli pójść pograć w piłkę. Ja nie miałem takiej możliwości. Bo tu ani kolegów, ani boiska. Kopałem sobie o bramę. Inni mogli razem grać na komputerze. Ja nie miałem takiej możliwości. Inni mogli po prostu pójść pogadać, czy robić cokolwiek, co młodzież po prostu robi. Ja mogłem co najwyżej dojść do asfaltu i z powrotem.

Jak więc miałem nauczyć się grać w piłkę, siatkówkę czy nawet głupie karty? Moimi kolegami byli moi rodzice, którzy czasami w coś tam ze mną zagrali. Jakiekolwiek wyjście do miasta było w asyście rodziców, bo jak inaczej? Pamiętam w gimnazjum ojciec zabrał nas na lodowisko. Oczywiście spotkałem wtedy jakiegoś oskara z klasy, który bawił się tam z dziewczyną, a mnie stary uczył przy nich jeździć... Jak niby miałem stać się normalny?

#przegryw ##!$%@? #samotnosc
  • 8
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@ToJestNiepojete: 5 km do granicy miasta to wcale nie tak dużo, jeszcze niecałe 3 lata temu kiedy nie miałem prawka, żeby móc się "integrować" że znajomymi (picie alkoholu na mieście w dużych ilościach) musiałem wsiadać na rower i pedałować 30 km do miasta, także dało się tylko trzeba było dać sporo od siebie. Nie mniej, na dłuższą metę bardzo meczacynym jest ciągłe jeżdżenie do kogoś żeby się spotkać.
@Normalny-czlowiek: Ale chłopie, ja mówię o okresie 6-18 lat. Tu nawet nie było do kogo jechać, ani jak, bo przez zadupie nawet nie miałem jak się realnie zakolegować w tym wieku. Inni mogli sobie godzinę po szkole posiedzieć na trzepaku, a ja co? Ledwo matka nas do domu pozwoziła. Tak, wolałbym kisić się na 48 metrach w bloku, ale przynajmniej jeden z głównych czynników #!$%@? - zadupie - byłby wyeliminowany.
@ToJestNiepojete: Ja w dzieciństwie główniekopałem piłką o stodołę. Czasem przychodził sąsiad ze swoimi kolegami, żeby pograć w piłkę na łące. W drużynie byłem z siostrą i jej koleżanką.

Pamiętam jak sąsiad jeździł w weekendy rowerem ze swoim kolegą do innej wsi w gminie, bo tam spotykali się, żeby pograć w piłkę na boisku. Mnie oczywiście to ominęło, bo raz, że to nie moi koledzy byli, a druga sprawa, że ja bym
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@ToJestNiepojete: współczuję ziomeczku, jeśli to co piszesz jest prawdą to masz moje współczucie, mam nadzieję że co się jakoś poprawi, z doświadczenia wiem że naprawdę ważnych ludzi w swoim Życiu spotykasz w najmniej spodziewnych momentach. Jak byś czegoś potrzebował to pisz ( ͡º ͜ʖ͡º)
@kamil150794: @Szary_Anon: Miejsce zamieszkania nie było bezpośrednią przyczyną, ale jestem pewien, że jest to co najmniej 30% składnik. Teraz, w dorosłości, zmiana miejsca nic nie pomoże, bo to, że pójdziesz na basen nie znaczy, że nagle magicznie zaczniesz pływać. Ale w przeszłości - daję sobie rękę uciąć - mieszkając w cywilizowanym miejscu moja młodość i w konsekwencji teraźniejszość wyglądałyby dużo lepiej.
@kamil150794: @ToJestNiepojete: Ja bym pewnie był przegrywem wszędzie, bo tak jak u Kamila, inni jakoś potrafili się ze sobą przyjaźnić.

Jedyne czego żałuję, to tego, że nie miałem możliwości zapisania się na jakiś sport. Byłem bardzo dobry na bramce i gdybym miał możliwość trenowania, to mógłbym grać w piłkę zawodowo. Może jakiejś wielkiej kariery bym nie zrobił, bo jestem zbyt niski (184 cm), ale do Ekstraklasy kto wie, czy bym