Wpis z mikrobloga

W tamtych rejonach nikt nie lubi Argentyny.


@romek898: Jak to w tamtych rejonach? Oni mieszkają na dwóch różnych kontynentach przecież. Lądem dzieli ich ponad 6 tysięcy kilometrów i takie państwa jak Honduras, Nikaragua, Kostaryka, Panama, Kolumbia, Brazylia i Boliwia. A w linii prostej od stolicy do stolicy jest prawie 7,5 tysiąca kilometrów. To tak, jakbyś napisał, że Warszawa i Seul (7,7 kkm) leżą w tym samym rejonie. To, że mówią tym
@hadrian3: No przecież @nexe zapodał odpowiedź. Chyba, że nie znasz angielskiego, tłumaczenie z googla:

Argentyńczycy są nie tyle „nienawidzeni”, co wyśmiewani. Z wyjątkiem Falklandczyków, a wielu z nich faktycznie gardzi Argentyńczykami i nie bez powodu. Ale sukces jest najlepszą zemstą, a PKB na mieszkańca wyspiarzy jest około dziesięciokrotnie wyższy niż w Argentynie.

Ale przeważnie ludzie na całym świecie po prostu naśmiewają się z Argentyńczyków. A to dlatego, że robią wszystko, co
@hadrian3: Szczerze mówiąc, nie słyszałem dotąd o tych animozjach. Choć z Meksykiem mam wiele wspólnego, a poza tym uwielbiam kino Argentyńskie (polecam filmy z aktorem Ricardo Darin). Natomiast artykulik faktycznie jest cięty.
Jak to w tamtych rejonach? Oni mieszkają na dwóch różnych kontynentach przecież. Lądem dzieli ich ponad 6 tysięcy kilometrów i takie państwa jak Honduras, Nikaragua, Kostaryka, Panama, Kolumbia, Brazylia i Boliwia.


@mike78 Nie wymyslaj koła na nowo. Rejon (a raczej region) to Ameryka Łacińska i łączy ich więcej niż Polskę i Koreę. Łączy ich jednak język (mimo roznic), wiara, postkolonialne pochodzenie, tożsamość i problemy.

Maja jakieś poczucie wspólnoty, a przynajmniej znajdywania się
@Halbr: Taaak, wiem i masz rację. Chciałem jednakowoż przekornie zwrócić uwagę na geograficzne odległości. W dodatku spotkałem w życiu kilka osób z Polski, które nie miały pojęcia, że Meksyk to Ameryka Północna. Albo, zdziwione były, że mówi się tam po hiszpańsku (pani z biura podróży (sic!) myślała, że po "meksykańsku"). Poza tym, wiem z doświadczenia, że Meksykanów wkurza, że mieszkańców USA (czyli wg Meksykanów: Gringos) nazywa się "Amerykanami" a ich kraj