Wpis z mikrobloga

@KatieWee: moja mama nigdy nie szanowała dziecięcej własności. Zrobiła dzieciokomunę, nic nie było prywatne, wszystko wspólne. A jak ją naszło to oddawała po znajomych, nie pytając czy jest nam to nadal potrzebne czy nie.
U mnie to było do tego stopnia, że jak sobie kupiłam samochód to dla niej było "naturalne" że ja go opłacam, tankuję go sobie, za to nim nie mogę jeździć, bo mój brat zabierał sobie bez pytania
@moll: moja babcia i ciocia były takie. Mama wychowana przez nie miała zupełnie inne podejście Cieszę się z tego do dzisiaj, bo ciocia potrafiła oddać moją ukochaną książkę na moich oczach. Dzisiaj kupuję sobie dużo książek i zabawek tylko dlatego, że chcę je mieć.
@KatieWee: ja dlatego mam straszny uraz do braku poszanowania własności i mojemu młodemu na razie nic nie kasuję, dla młodszego też nie podbieram, będziemy razem segregować (na miarę jego możliwości)
@KatieWee:

@moll: do dzisiaj pragnę tego co miała moja przyjaciółka. Ona miała wspierającego ojca, matkę z poczuciem humoru i kochającą babcię. I dostawała książki, mnóstwo książek.


ja nauczyłam się kochać to dziecko w środku za całą rodzinę, jest mi z tym dużo lżej dzięki temu i nie czuję potrzeby kompensowania sobie zbieractwem/kupowaniem
@KatieWee: no nie jest. Ja zaczynałam od kompulsywnego kupowania ubrań, butów na obcasie i kosmetyków, bo byłam wiecznie krytykowana za gust, o szpilkach mogłam pomarzyć, a malować się nie mogłam. Jak rozpuściłam włosy to słyszałam, że wyglądam jak topielica, więc do tej pory nie umiem inaczej niż w związanych włosach chodzić, mimo że mam ładne i wcale nie jakieś krótkie. Trochę mi zajęło ogarnięcie się z tego, ale jestem zadowolona, że