Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Od jakiegoś czasu mam tak, że moja dziewczyna mnie irytuje. Czuję się jakby mi ktoś zdjął klapki z oczu i dopiero teraz, po kilku latach, dostrzegam rzeczywistość.
Mam wrażenie, że jej świat zamknął się na FB, instagramie, torebkach, ciuchach i dzień dobry tvn. Ostatnio będąc w sklepie mówię do niej, że patrz książka Tokarczuk, tej co dostała Nobla, może byśmy wzięli i chociaż z ciekawości zobaczyli czemu jej dali prestiżową nagrodę. Ona, że tak, jak najbardziej. Byli u nas ze dwa razy znajomi i ta się chwali, że kupiliśmy książkę Tokarczuk. Taki lans. Ku mojemu zdziwieniu nikt nie zapytał, jak wrażenia, o czym jest ta książka. Liczyło się tylko to, że jest. Ja przeczytałem i byłem ciekaw jej opinii, więc zapytałem później wprost moją kobietę, czy zamierza ją przeczytać, a ona na to, że "eee tam".

To jednak tylko drażniący szczegół. Generalnie mam wrażenie, że lepiej byłoby mi samemu, niż z nią. Mam wrażenie, że jestem jej potrzebny do noszenia zakupów, wyniesienia śmieci, żeby mieć z kim pójść do znajomych, albo żeby tych znajomych przyjąć. Wiadomo jak to w domu, coś się poluzowało, coś cieknie, to ja to naprawiam. Właściwie to nawet gotuję ja, bo zawsze mi to lepiej wychodziło. Moja kobieta jest z pokolenia tych młodych, co nie potrafią ulepić pierogów, upiec ciasta. Brzydzi się dotknąć ręką surowego mięsa.
Wieczne wymagania, wieczne oczekiwania i oczywiście nieśmiertelne "domyśl się co zrobiłeś źle". Nie wiem też skąd wzięło się jakieś przyzwolenie, że gdy księżniczka nie ma humoru, to chce wyrzucić mnie z łóżka, na kanapę. Przecież gdybym to ja ją wyrzucił z łóżka w sypialni, to by się chyba do mnie nie odzywała przez rok.
Niezawodna jest też Pandora. Człowiek, który wymyślił, że można kupić bransoletkę i dokupować do niej kuleczki, jest mistrzem marketingu. Pandorę uważam za coś w rodzaju haraczu, albo zaczynam postrzegać to jako abonament na bycie z nią. To jest z cyklu oczekiwań. Kup mi pandorę, o popatrz, ta jest ładna. Ja niby mogę nie kupić, ale tylko "niby". Zastanawiam się dlaczego żadnej z kulek nie kupiła sobie sama?

Nie odnajduję w niej wsparcia. Np. rok temu zwolnili mnie z pracy. Redukcja etatów, restrukturyzacja, itd. W mojej branży jednak łatwo znaleźć pracę. Na bezrobociu byłem 3 miesiące. Nie przyjmowałem ofert poniżej jakiegoś pułapu płacowego. Generalnie informacja o tym, że jestem bezrobotny, była dla mojej dziewczyny jak bicie dzwonków alarmowych "on może nie zapewnić mi bezpieczeństwa". Reakcja strachliwa i nieufna. Przez pierwszy miesiąc było w miarę ok. W 2 i 3 miesiącu był już duży nacisk na znalezienie jakiejkolwiek pracy i wielkie niezadowolenie, że część obciążeń finansowych (głównie zakupy spożywcze) spadły na nią.

Podsumowując czuję się trochę jak bankomat, trochę jak chłopiec na posyłki, typu: "przynieś, wynieś, pozamiataj". W zamian mam wrażenie, że nie dostaję nic.

Czy też mieliście coś takiego?

#zwiazki #seks #logikarozowychpaskow

---
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #637004f8f457b9087ffb9aee
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: LeVentLeCri
Przekaż darowiznę
  • 23
NiepełnosprawnyStarzec: Skoro zdecydowałeś się na taki post, przemyślenia to znaczy że już masz w sobie zasiana ta wątpliwość po co ja z nią jestem? Nie mamy wspólnych zainteresowań, tematów, mamy inna wrażliwość. Jesteś z nią z przyzwyczajenia, być może ze strachu ze nie znajdziesz żadnej innej.
Znaleźć bratnią duszę jest cholernie trudno. Albo idziesz na kompromisy i akceptujesz ją jaka jest albo szukaj innej.
Ja jestem z moją z 4 lata,
Mirabelka: >Generalnie mam wrażenie, że lepiej byłoby mi samemu, niż z nią.(...) Nie odnajduję w niej wsparcia.

Czy też mieliście coś takiego?


Tak, tylko z przeciwnej strony relacji i bez wątku finansowego i tego, że druga strona okazała się nie mieć zainteresowań, bo to akurat nie było problemem. Ale brak wsparcia, wieczne pretensje i oczekiwania przy braku wnoszenia do relacji i codziennych życiowych obowiązków czegoś od siebie to ten element wspólny.
@AnonimoweMirkoWyznania: to wyganianie z łóżka to masz rację jakiś dziwny zwyczaj
Kto jest "gospodarzem" łóżka? Czyje to mieszkanie?

Chociaż w sumie nie ma o co walczyć, chodzi o to żeby się wyspać, więc w nocy bym po prostu poszedł do drugiego pokoju spać

Ale w następnym dniu wyjasniamy to sobie bo takiej postawy wobec mnie nie akceptuję, niech sama zmienia łóżko albo #!$%@? do matki
@AnonimoweMirkoWyznania: wasz związek nie jest dobry, twoja dziewczyna jest po prostu rozpuszczona. Nie masz w niej oparcia i brakuje ci tego.
Moja rada jest taka, pomysl co jest dla ciebie ważne w zyciu (z czego nie chcesz rezygnować) a co chetnie dla niej zmienisz (lub juz zmienileś)
I teraz walcz o swoje, bądź bardziej asertywny i mniej schodź jej z drogi.
Jesli bedzie sprawiedliwie zeby ona zawsze kupowała zywnosc bo ty
UkrytaWybranka: czasem jak plywam po pelnym morzu to zastanawiam sie czemu jestem ostatnio tyle czasu singlem.

Potem czytam taki wysryw i dochodzi do mnie, ze gdybym bral pod uwage jakie wywloki to przeciez bym sekundy jako singiel nie przezyl XDDDDDDDD

Czy też mieliście coś takiego?


Tak, ale to sie ucina w zarodku po 2-3 tygodniach spotykania/bzykania.
---

Zaakceptował: karmelkowa
WykręconyDrań: Dlaczego z nią wszedłeś w związek? Piszesz że jest z pokolenia tych młodych, a więc sam pewnie jesteś starszy i poleciałeś na młodą dupeczkę bo młoda, a teraz emocje opadły i wychodzą kolorki. W ten sposób się nie wybiera partnerek. Poza tym po co wciąż z nią jesteś mimo ze ci źle? Boisz się samotnosci tego ze nie znajdziesz nikogo i wolisz łudzić się że ją zmienisz? Widać że miękka