Wpis z mikrobloga

Wiem ze pewnie nikogo nie zainteresuje ten wpis ale muszę się po prostu wyzalic. Napisze pewnie ścianę tekstu której nie wyślę kolejny raz bo po co. Mam 26 lat, mam wszystko co chciałaby mieć większość - mieszkanie, narzeczona, ładny samochód, bardzo dobra prace, fajna rodzine, zdrowie, pieniądze. Na wszystko co materialne zapracowałem sam, resztę wygrałem na loterii życia. Na codzień jestem dusza towarzystwa, nie mam wrogów, mam dużo znajomych. Ale w takich chwilach jak te, kiedy jestem sam, schodzi ze mnie ta maska.

Uwazam, ze choruje na depresje. Myśli samobójcze pojawiają się co jakiś czas. Głównym powodem dla którego tego jeszcze nie zrobiłem jest strach. Wiele razy w głowie układałem już swój list pożegnalny. To dla wszystkich których znam może być nie do pomyślenia - bo uśmiech nie schodzi mi z twarzy.

Mam narzeczona z która jestem od prawie 6 lat. Zawsze uważałem, ze jest stabilna emocjonalnie i potrafi pokazywać każde uczucie - nigdy nie dławiła tego w sobie. Zawsze otwarta na rozmowę. Ale powiedziałem jej o tym wszystkim i… załamałem się. Nie wiem co mam zrobić, komu mogę się wyżalić, z kim mogę porozmawiać o moich problemach.

Nie mogę tego powiedzieć jej, ponieważ powiedziała mi, ze nie wierzy w takie coś jak depresja. Ze wmawiam sobie to żeby mieć wymówkę na to, ze nie chce mi się zanieść szklanki do kuchni. Wymówka na to, żeby nie sprzątać. Wymówka na to, żeby późno chodzić spać (osobno, bo narzeczona zasypia o 22-23), kiedy tak naprawdę boje się snu. Jedyne co powiedziała to ze mam iść z tym do lekarza. Nie powiedziała tego tak, żebym chciał iść. Powiedziała to jakby miała to w dupie, a dla niej najważniejsze żebym zanosił szklanki do kuchni.

Ja żyje tylko dla niej, rodziców, rodzeństwa, najbliższych przyjaciół i rodziny. Ja sam umarłem w środku jakiś czas temu. Nic nie sprawia mi już przyjemności i nie widzę sensu w działaniu z czymkolwiek.

Chłopak który ma wszystko co chciałby mieć po prostu umarł w środku. Gdybym tylko mógł przezwyciężyć strach to pewnie już bym nie pisał po raz kolejny tej ściany tekstu.

Mam ochotę krzyczeć tak głośno jak tylko mogę ale racjonalnie jakaś cześć mi mówi, ze to nic nie zmieni.

U psychologa byłem z problemem alkoholowym. Od 2.5 roku nie pije bo psuło to mój związek. Chodziłem tam rok, wiem jak mi pomógł, a pomimo tego - nie chce iść po dalsza pomoc. Bo wiem, ze pomagać mi bedzie taki sam śmiertelnik jak ja.

Mam tatuaż który mówi o tym, ze kocham życie. Nienawidzę go jednak. Zrobiłem go tylko po to, żeby zmusić siebie do pokochania życia. Głównie pomaga mi myśl, ze to, ze w ogóle istnieje, jest tak mało prawdopodobne. To sprawia, ze nie chce go zmarnować.

Nie zabije się dzisiaj, nie zabije sie jutro. Zastanawiam sie kiedy peknie mi psychika i będę musiał zostawic bliskich. Czy nastąpi taki moment, czy może uda mi się pokochać zycie jakim jest.

Dręczą mnie pytania na które nikt nie zna odpowiedzi.

Wracając na chwile do narzeczonej. Nie chciałem jej pokazywać słabości bo kobiety nie lubia słabych mężczyzn. Bałem się ze ja stracę tylko przez to, ze mam problem z głowa. Teraz chciałbym żeby sama odeszła, żeby była szczęśliwa. wiem ze nie będziemy głównymi rolami w filmie romantycznym bo nasza miłość tego może nie przetrwać.

Czy ktoś miał podobnie i mógłby mi doradzić jak przestać o tym myśleć? Jak sobie poradzić w życiu? Widziałem ostatnio filmik, na którym zamieszczone były ostatnie zapiski wideo osób które popełniły samobójstwo. Wszyscy uśmiechnięci, zupełnie jak ja zawsze.

Momentami mam ochote ja uderzyć za to, ze jest taka ignorantka. Mówi mi, ze nie chce być z osoba która w kazdej chwili może coś sobie zrobić. Rozumiem to ale myślałem, ze otrzymam wsparcie jak się przyznam. Nie dostałem

Wiem ze jest noc i nie powinienem tagować ale odczuwam bardzo silna potrzebę zrozumienia, ze kogos moge obchodzić i chciałbym sobie z tym poradzić.

#depresja #pomocy #pomoc
  • 222
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@zaxang: Oglądałem kiedyś gościa gdzie opisuje swoje wychodzenie z alkoholizmu w Anglii. Ma całą serię filmików gdzie jeden był natemat samobójstwa. Trwa jakieś 40 min, opowiada o swojej depresji i próbie odebrania sobie życia przez podcięcie sobie żył. Teraz nie mogę go znaleść ale ziomek napisał o tym numer.
Dy8ala94 - @zaxang: Oglądałem kiedyś gościa gdzie opisuje swoje wychodzenie z alkohol...
  • Odpowiedz
@zaxang Nie będę nawet w najmniejszym stopniu porównywał się do Ciebie, bo raz że nie o to chodzi, a dwa każdy jest inny, natomiast: Sam miałem niefajny moment w życiu, głównie przez duży stres w pracy który dodatkowo połączony z mobbingiem sprawiał, że chciałem czasami wylądować w szpitalu, aby już nikt ode mnie nic nie chciał. Słuchanie w domu problemów partnerki z mojego punktu widzenia totalnie pierdołowatych (które niekoniecznie takie były)
  • Odpowiedz
Nie chciałem jej pokazywać słabości bo kobiety nie lubia słabych mężczyzn. Bałem się ze ja stracę tylko przez to, ze mam problem z głowa.


@zaxang:

Istnieją kobiety, które potrafią zatroszczyć się o partnera - skoro twoja tego nie potrafi (pomimo iż ogarniasz życie z tego co piszesz) to może powinna uprzejmie #!$%@?ć.
Może jak nie będziesz się musiał starać dla kogoś kto ma cię w dupie, twój stan zdrowia się
  • Odpowiedz
@zaxang: Miras, bardzo Cię proszę: idz do lekarza. Idz jutro albo jeszcze dziś. Zapłać za prywatną, awaryjną wizytę u psychiatry - rozpocznij jeszcze dziś terapię i zacznij brać leki. Jak się lekko naprawisz to babę pogoń, skoro teraz Cię nie wspiera, to nie ma sensu w to brnąć. Powodzenia.
  • Odpowiedz
@zaxang 1. Poszukać psychiatry prywatnie lub chociaż terapeuty z dobrymi opiniami na znanylekarz
2. Wizyta i opowiedzenie o wielu rzeczach już może zdjąć sporo ciężaru, oczywiście nie cofnie to samej choroby to tak jakbyś miał nadal anginę, ale bez gorączki
  • Odpowiedz
@zaxang:

Uwazam, ze choruje na depresje.


Niekoniecznie, może po prostu twój mózg nie produkuje hormonów szczęścia w takiej ilości w jakiej powinien. Musisz zrobić badania i iść do lekarza inaczej się nie da tego
  • Odpowiedz
@zaxang idź do psychiatry. Wiem doskonale, co czujesz. U mnie okazało się, że cierpię na depresję poporodową. Lekarz przepisał mi leki i jest stabilnie. Jak ja teraz żałuję, że nie poszłam kilka miesięcy wcześniej. Zmarnowałam całe lato na tkwienie w dołku, a którego nie potrafiłam się wydostać.
Nie wstydź się, poszukaj kliniki psychiatrii u Ciebie w okolicy. Zadzwoń i się umów. Sama nie wierzyłam, że może być lepiej. A jest!!! To
  • Odpowiedz
@zaxang: Jako weteran na tym polu, podsunę Tobie kilka narzędzi, które z życiowego bagna, wyniosły mnie na wyżyny szczęścia i życia na pełnym luziku. Nie wiem czy u Ciebie zadziała. Cała koncepcja opiera się o zmiane "srodowiska" w ktorym funkcjonuje Twoje ciało i umysł, bo depresja, to zazwyczaj wołanie ciała o zmianę środowiska. U mnie zadziałało, a było już ... dramatycznie, lekko mówiąc. Po 1. Psychoterapia, aby mieć komu się wygadać i dotrzeć do źródeł swoich myśli i uczuć. Po 2. Medytacja uważności, aby zapanować nad emocjami (bardzo ważne). Po 3. Trening siłowy(siłownia z trenerem na poczatku), aby usprawnić gospodarkę hormonalną, szczegolnie testosteron i serotonina. Po 4. Odstawić alko, kofeinę i wszystkie stymulanty. Wprowadzić dietę nieprzetworzoną (mieso, jajka, warzywa, owoce, ryby).

W moim przypadku rezultat był taki, ze na przestrzeni kilku lat, pozbyłem się toksycznej dziewczyny. Pozbylem sie toksycznych znajomych, a raczej sami odeszli bo już nie rezonowalismy. Stałem się asertywny wobec rodziny i zbudowałem zaufanie do własnych decyzji. Stałem się niezależny. Zmieniłem zawód na taki który sprawia mi radość (dietetyk).

Ps. Tez kiedyś cierpiałem z powodu braku oparcia. Potem zrozumiałem, że to była moja słabość i oparłem się sam na sobie. To było wyzwalające, bo nagle w moim życiu zaczely sie pojawiać same wspierające osoby.
Klucz to wyzbyć się poczucia "Ja" i zrozumieć koncepcję Ego. Pogodzić się z faktem, że jesteś nikim i każdy człowiek myśli tylko o sobie. Kiedy pojmiesz, że jesteś nikim, nagle poczujesz że jesteś
  • Odpowiedz
@zaxang: Kolejny zmasakrowany przez Internet młody chłop, który wmawia sobie, że jest nieszczęśliwy dla atencji, albo dla łechtania własnego ego

95% nieszczęśliwych ludzi w twoim ciele byłoby szczęśliwymi. Nikogo nie obchodzą atencjusze, którzy mają własne mieszkanie, narzeczoną, ładny samochód, bardzo dobrą pracę, fajną rodzinę, zdrowie i pieniądze, a którzy #!$%@?ą, że są nieszczęśliwi. To jak #!$%@?ć, że zmokłeś, ale kiedy masz kurtkę przeciwdeszczową, po prostu wolałbyś mieć płaszcz przeciwdeszczowy
Przez
  • Odpowiedz
@zaxang: Nigdy nie miałem depresji, ani też nikogo nie znam kto by na to cierpiał. Natomiast mam pewnego rodzaju chorobę autoimmunologiczną (niegroźną, ale mogąc prowadzić do kilku kolejnych schorzeń, gdyż choroby autoimmunologiczne "lubią przyprowadzać" następne).

Swego czasu czytałem o tym bardzo dużo. Problemem (dość często) są jelita, a konkretnie nieprawidłowy skład tzw. mikrobiomu jelitowego. W swoich poszukiwaniach nie raz trafiłem na powiązania mikrobiomu z depresją, gdyż (poprzez nerw błędny) nieprawidłowe stany potrafią wpływać na sposób w jaki myślimy. Jest dużo artykułów na ten temat i mam tu na myśli raczej poważne, recenzowane w środowisku naukowym, przypisy.

Pierwszy z
  • Odpowiedz
@zaxang: witaj w klubie. Kiedy to czytałem miałem wrażenie, że piszesz o mnie. Nie jesteś sam z takimi problemami. Aż mi sie smutno zrobiło, że ktoś inny też musi przechodzić przez takie gówno.
Mnie pomaga zmiana swojego życia w rollercoaster. Nie myśle o tym, żeby się dorobić, żeby spełnić czyjeś oczekiwania i rozwiązać czyjeś problemy. Wczoraj robiłem w CNC dzisiaj jestem rzeźbiarzem xD. Wczoraj miałem żonę dzisiaj jestem sam xD.
  • Odpowiedz
@zaxang:
Nie mam dla ciebie żadnej recepty poza może spróbowaniem czegoś totalnie nowego. Coś czego nigdy dotąd nie robiłeś. Może w twoim życiu jest za dużo rutyny, a za mało spontaniczności.

Natomiast swoją drogą nie wyobrażam sobie związku z osobą, która w ten sposób podchodzi do twoich problemów.
  • Odpowiedz