Wpis z mikrobloga

@Pawel_z_tarasu:
- Martwi mnie, że ludzie są dziś tak podzieleni. Nie tylko tu, ale na całym świecie!
- Proszę więc ich już nie dzielić bardziej.
- Ja? Dzielić?
- Gdyby pan powiedział „cieszy mnie to jak ludzie potrafią sobie pomagać i to nie tylko swoim, ale także zupełnie obcym” czy to nie uczyniłoby ludzkość sobie bliższą?
- To, że sobie potrafi również pomagać mnie nie martwi.
- Słusznie. Ale dlaczego pan wybrał mówić co pana martwi, a nie to drugie?
- Może żeby się już nie martwić? Załatwić jakoś tę sprawę? Wygadać się?
- Zatem rozumiem pana.
- Że się chcę wygadać?
- I to także, ale i to, że pan widzi podziały.
- Skąd się wzięły?
- Stąd, że wszyscy się od siebie nieustannie oddalamy, jak rozszerza się wszechświat i jednocześnie jesteśmy bliżej siebie coraz więcej rozumiejąc.
- Nie pojmuję. Jak możemy oddalać się ciągle?
- Weźmy przykład. Człowiek cierpiący bez widoków na poprawę stanu, proszący o zakończenie jego żywota, które niczym innym jest jak bólem tylko. Dawniej jedni mówili temu NIE, gdyż, jak nauczał Pan, zabijanie jest grzechem, a życie jest darem. Drudzy zaś mówili TAK, gdyż, chociaż jest to z pewnością czyn przykry, którego należy unikać, to pozwolenie nieszczęśnikowi cierpieć w nieskończoność jest rzeczą jeszcze gorszą. Mieliśmy więc owo mniejsze i większe zło, o którym ostatnio rozmawialiśmy.
- Prawda
- Ludzie ci nie różnili się więc znacznie. Inaczej jest dziś, gdy pierwsi nadal powołują się na Stwórcę, drudzy jednak czyn ten sam biorą na sztandary. Stąd przepaść między ludźmi wydaje się większa, a pomiędzy nią: wiara, sens życia, światopogląd, człowieczeństwo i zbrodnia.
- Rozumiem więc, że jesteśmy podzieleni bardziej. Jakże możemy być jednocześnie bliżej?
- Czy by ojciec lub dziadek pański rękę podawał komuś, kogo uważa za poplecznika morderców?
- Nie sądzę.
- Miłość i rozum, tę więc nawet barierę pokonały.