Wpis z mikrobloga

W dyskusji o Julce psycholog rozwalił mnie pewien wątek. Część wykopków twierdziła, że w sexworkingu* (xd) nie ma nic złego per se, natomiast nie uważają, że #!$%@? powinny pracować jako psycholog szkolny. Na co część lewoskrętnych komentatorów stwierdziło, że faszys i dyskryminacja wolnych wyborów Juleczki.

Oczywiście jedni i drudzy się mylili, ale ci drudzy przynajmniej pozostali w jakiejś spójności ze swoimi poglądami. Osoba, która sprzedaje swoje ciało bądź intymność nie tylko nie powinna być psychologiem szkolnym, ale generalnie powinna znajdować się na uboczu społeczeństwa, w tzw. rynsztoku - tak, by stanowić ostrzeżenie dla innych osób, które perspektywa łatwych pieniędzy mogłaby skusić, żeby się jednak w ten rynsztok nie pakowały.

Natomiast skoro w samej prostytucji nie ma nic złego, skoro to zajęcie jak każde inne, to dlaczego mielibyśmy zabraniać pracy jako psycholog #!$%@?? Przecież takich neutralnych moralnie zajęć jest mnóstwo i raczej nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby zakazywać pracy z dziećmi np. komuś, kto pracuje na część etatu jako strażak, inżynier, ogrodnik albo malarz czy muzyk. No więc po prostu #!$%@? nie jest neutralne i nie jest prawdą, że nie ma w nim nic złego per se - jest to aktywnośc degradująca osobę do rangi przedmiotu, pozbawiające elementarnej godności i ryjąca dogłębnie beret. I własnie dlatego #!$%@? nie powinny pracować z dziećmi, ale to też świadczy, że są to osoby, które jednoczesnie mogą zaszkodzić innym, jak i szkodzą długofalowo samym sobie.

*W zasadzie wszystko to dotyczy również miękkich form atencji, niezaliczających się wprost do prostytucji, czy to tradycyjnej, czy internetowej, takich jak np. przysłowiowe świecenie dupą na instagramie.

#p0lka #psychologia
  • 1