Wpis z mikrobloga

Czekałem na narodziny córki. Aby ich nie przegapić, jeździłem regionalnie i wracałem codziennie do domu. Było to lekko uciążliwe, ponieważ miałem 65 kilometrów do pracy (czyli 45 minut, bo we Francji odległość podaje się w jednostkach czasu a nie kilometrach co swoją drogą jest wg mnie lepsze).
Wstawanie wcześnie rano i późny powrót. Cały grudzień aż do przerwy świątecznej. Wszystko na nic, bo podobnie jak pierworodny nie miała w planach nas zaszczycić swoją obecnością szybko.

Podczas wizyty kontrolnej po terminie położna-praktykantka zaproponowała nam przyspieszenie akcji. Jeśli się da to pewnie!
Wróciliśmy do domu. W środku nocy partnerka mnie budzi mówiąc:

- Piotrek to już.
- jeszcze nie jest rano - podobno odpowiedziałem

W końcu jakaś akcja. Torba spakowana, wsiadamy do samochodu. Była akurat u nas teściowa więc została z synem.
I wtedy stało się coś dziwnego. Samochód nie chce odpalić. Raz w życiu mi się to zdarzyło i zupełnie przypadkiem akurat wtedy xD

Ale nic, wsiadamy do drugiego.

Tym razem poród to była bajka. Co ciekawe odbierała go ta sama położna, co rano pomogła nam to przyspieszyć.
Za drugim razem byłem już mądrzejszy i pamiętałem, że muszę sam chcieć wyjść ze szpitala, więc udało się wrócić do domu po 3 dniach. Ale miło wspominamy święta spędzone w szpitalu. Personel liczył, że wkrótce się zobaczymy. Gdybyśmy byli młodsi to pewnie tak ale już nie w tym wieku.

Po powrocie do pracy zaproponowali mi stałą umowę. Niewiele myśląc, zgodziłem się na to, nieświadomy konsekwencji. Wcześniej pracowałem 4 dni a teraz już 5. Może i kasa dużo lepsza ale zbyt mało czasu dla rodziny. Różowa w domu też nie miała lekko z noworodkiem i kilkumiesięcznym synem.

Umówiłem się więc na spotkanie z dyrektorem (duża firma, więc reguły na wszystko) chcąc wrócić do 4 dni pracy w tygodniu. Nie było z tym problemu. Nawet lepiej. Rozumieli moje argumenty o życiu rodzinnym ale nie chcieli abym odszedł z firmy, bo byłem bardzo ceniony.

- obawiam się, że będziesz chciał odejść, bo przy 4 dniach obniży się Twoje wynagrodzenie. Zrobimy tak, będziesz pracować 4 dni ale zostawimy starą pensję.

Tylko głupek, by się nie zgodził xD

Pracowałem dzień krócej, zarabiając tyle co inni przez 5 dni. To się nazywa negocjacja podwyżki.
A dlaczego mnie tak cenili? Poza tym, że od początku dobrze sobie radziłem w tej pracy to jako jeden z nielicznych (chyba było nas 2 na 150 kierowców) robiłem inne zlecenia. Dostarczanie wyposażenia dla nowo otwieranych butików, aptek, biurowców czy elektrowni atomowych. Bardzo mi pasowała w dodatku ta praca, bo była ciekawsza i spokojna. I była pełna wyzwań. Byłem chyba we wszystkich paryskich biurowcach znanych marek (Carter, Dior itp). O ile znalezienie miejsca w centrum Paryża na pozostawienie przyczepy jest jeszcze dość łatwe, to znalezienie go na tyle, by móc zamienić BDF-y przyczepy i solówki to już wyższa szkoła jazdy.

Mieliśmy w Paryżu fajną bazę znanej firmy meblarskiej ze Szwecji (nie Ikea tylko dobre meble), gdzie był spokój i zawsze pełna lodówka do dyspozycji.

A co z Gigi? Dawno o nim nie wspominałem. Nie dlatego, że pokłóciliśmy się po tym jak mnie zwolnił, po prostu miałem mało czasu przez te wszystkie zmiany. Dzwonił do mnie często, bo zatrudnił 2 Polaków przez agencję i robiłem za tłumacza. Miał już dość prowadzenia tej firmy i chodził za mną, żebym ją od niego przejął. Nawet za darmo. Tylko wtedy to nie był dobry moment. Wiedziałem jak ciężko znaleźć ludzi do pracy a do tego nie po to ograniczałem swój czas pracy, żeby ładować się w kolejny, angażujący projekt. Dziś jestem dużo mądrzejszy i wiem, że źle zrobiłem.

Ale kto nie żałuje po czasie swoich decyzji?

Btw to mój selfik z porodówki

Ktoś pytał ile przytyłem jeżdżąc. Zgubiłem 8 kg. Będąc w trasie starałem się robić min 10km dziennie. W dni wolne również, ale teraz z podwójnym wózkiem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

tag do obserwowania #francjadasielubic

#francja #emigracja #emigrujzwykopem
PiotrFr - Czekałem na narodziny córki. Aby ich nie przegapić, jeździłem regionalnie i...

źródło: comment_1662746225yandtZxIRxsF22dfaxhoKu.jpg

Pobierz
  • 51
45 minut, bo we Francji odległość podaje się w jednostkach czasu a nie kilometrach co swoją drogą jest wg mnie lepsze


@PiotrFr: szkoda, że czas przejazdu jest zmienny, a odległość nie. ( ͡° ͜ʖ ͡°)-
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@19ludwik91: i tak i nie z tą sumiennością. Zależy w jakiej firmie, kto szefuje i czy ma olej w głowie (bo szanowany i odpowiednio wynagradzany pracownik to skarb) czy nastawiony na przemiał i rotację cham.
@PiotrFr: jak wiesz jaką drogą jedziesz, to czas jest łatwy do oszacowania. A co jak możesz dojechać autostradą albo krajówką w to samo miejsce?

W sumie nie interesują mnie te dywagacje, nie dziwi mnie też, że Francuzi tak sobie to liczą. Od dawna mam wrażenie, że to są ludzie, dla których "dziwnie" znaczy automatycznie "lepiej".
@kurlapejter pewnie masz rację, ale sam po sobie widzę że taki styl zachowania procentuje w normalnej firmie.
I nie skutkuje to od razu nowymi obowiązkami ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
Ale fakt, w kołchozie nastawionym na rotację nie ma sensu się wyrywać do przodu.
@bidzej:

jak wiesz jaką drogą jedziesz, to czas jest łatwy do oszacowania.

Jeśli znasz drogę to tak. Ale widząc tablice, że np za 10 min jest coś tam to wiesz kiedy to będzie. A ileś tam kilometrów nie wiesz ile przyjedziesz nie znając drogi.

W sumie nie interesują mnie te dywagacje, nie dziwi mnie też, że Francuzi tak sobie to liczą. Od dawna mam wrażenie, że to są ludzie, dla których