Wpis z mikrobloga

Głupi OP (ja) wsadził stare sandały i inne stare buciska do pralki na zasadzie "najwyżej je uj strzeli" (tak wiem butów się nie pierze XD). Ku mojemu zdziwieniu pralka stanęła niczym rolnicy na drodze.

Otworzyłem wieczko i widzę węgiel w pralce. WTF?
Okazało się, że podeszwa, która była z gumy (czy innego badziewia) w sandałach dosłownie się rozpadła w drobny mak, a ten syf różnej wielkości #!$%@?ł mi całą pralkę. (Niestety nie odkryłem alternatywnej produkcji węgla brunatnego, a szkoda).

Wyciągnąłem tego syfu ile się dało i puściłem samo wirowanie z nadzieją, że mi chociaż inne buty odwiruje.
Poszło bez problemów. Przeszła mi myśl przez głowę, że chyba znalazłem miejsce zanieczyszczenia Odry XD. Syfu jeszcze sporo zostało, ale walczę dalej. Odkurzacz, chusteczki, mokry papier. Wyczyściłem już 2x filtr i puściłem pusty program na testy. Leci, pobiera wodę. Myślę HEHE znów się upiekło. Taki wał stary idioto :) Pralka przy krótkim programie 15min stanęła na 6min i tak stoi i stoi jak ten debil właściciel przed nią od 15min. Ja na nią, ona na mnie. Cisza, czas się zatrzymał. Napięcie rośnie i... nic. Wyłączyłem. Odwirowałem.

Jako, że zrobiłem to w przeddzień mojego urlopu to pojechałem nad polskie morze przemyśleć problem i wyprodukować z rodzinką tony brudnego prania. Dziś jest dzień w którym jak kat na mnie czeka randka z pralką. Dobrze, że teściowa pozwoliła przerobić u siebie wór brudnych ubrań. Dorobiła się. Pralko suszarkę ma i to jeszcze sprawną! Czas do roboty. Zapomniałem dodać na wstępie, że łazienka w moim bloku jest typu tetris. Bez rozmontowywania czegoś ani myśl o przesunięciu pralki na cm. Szafka poszła cyk. Ledwo blat się trzyma (między innymi dlatego od razu nie mogłem fachowca wezwać, ani nawet pralki nowej kupić). Potem cholerstwo ciężko wkręcić będzie. Trochę łeb obija się o umywalkę, ale pusty to nie boli. Kibel trochę też haczy. Ehhhh. Telefon, jołtuby i zaraz będę mógł drukować certyfikat specjalisty od pralek. W końcu na "wyjopie" jestem już politologiem, lekarzem i ekspertem od wód. "Wyczyść filtr". Dobra to już ogarnąłem, lecę dalej. "Zapchany wąż odpływowy". Brzmi logicznie, że jakiś węgielek może gdzieś się zapchał. "Spirala"... a to od przepychania kibla, a to kupię bo nie mam. "Nie kupuj badziewia z..." mówią w internetach, o żeż kurczak. Właśnie taką kupiłem. No cóż. Odkręciłem wąż od syfonu (czytaj rurze pod kaflami z gumką na węża) i wsadziłem jak długiego miałem druta. Pchałem, żona trzymała. Ja pcham, ona trzyma. Wszedł rąbany cały po prawie korbkę. Czysto mówię z potem na czole i śmierdzącą cieczą na rękawiczkach. To teraz czas na węża. Lukam. Zabunkrowany rąbaniec. Siedzi w obudowie pralki szczelnie jak w ruskim czołgu. Wszędzie na filmikach w netach obudowy już nie mają. Oglądam po raz nty i już nie mogę słuchać "Cześć jestem Patrycja i dziś wymienimy węża". Myślę, kombinuję, czytam i oglądam. Jak tu zrobić, aby tej obudowy (nie wygląda na 5 śrubek) jednak nie ściągać. "Wlać ciepłej wody do węża". No i pięknie. O to chodzi. To mnie się podoba! Żona już gotuje wodę (ciepłą, nie wrzątek). Lejek i lecim. Leci, leci... miętolę węża, ściskam z czułością. Chcę wylać wodę, a tu nie ma?! Otworzyła sobie przejście między wymiarowe i spierdzieliła z tego szamba w jakim byłem. Myślę... z jednej strony to dobrze Halinka, bo zapchane nie jest. Z drugiej ta woda gdzieś jest, a ja nie wiem co i jak XD.

Siadłem na wykopie, bo kaszojad poszedł do spania i hałasować nie wypada. Zaraz kontrolnie puszczę mą ukochaną, bębnową piękność i zobaczymy co z tej miłości wyniknie. Wybaczy? Nie wybaczy? Jak sądzicie?

Jak się nie uda to wyczyszczę jej otwór ... przy wężu (tzn. ściągnę jakoś tą obudowę - jakaś instrukcja w necie ten teges) i zobaczymy co tam da się zrobić.

Jakieś rady dla mnie? Co mogę jeszcze sam sprawdzić gdyby dalej podczas programu nie kończył go? Skoro już wydrukowałem to chciałbym zawiesić ten certyfikat wykfalifikowanego pralkowego na ścianie.

#pralka #zrobtosam #naprawa #hydraulika #pasta #problem
  • 2