Aktywne Wpisy

WhoDidThatToYou +941
Z tą kultową już sceną z filmu Shrek 2 wiąże się ciekawa historia.
Nagrania z castingu na rolę dubbingową Wróżki Chrzestnej były wysyłane do Ameryki, gdzie zapadała decyzja zależna od reżysera castingu amerykańskiego. W naszym castingu wzięło udział kilka kobiet w tym Dorota Zięciowska. Amerykanom bardzo spodobało się jej brzmienie głosu i linia melodyczna dubbingu.
Niestety, pojawiła się równiez informacja, że nie będzie ona mogła zaśpiewać "Holding Out For A Hero" gdyż we wszytkich
Nagrania z castingu na rolę dubbingową Wróżki Chrzestnej były wysyłane do Ameryki, gdzie zapadała decyzja zależna od reżysera castingu amerykańskiego. W naszym castingu wzięło udział kilka kobiet w tym Dorota Zięciowska. Amerykanom bardzo spodobało się jej brzmienie głosu i linia melodyczna dubbingu.
Niestety, pojawiła się równiez informacja, że nie będzie ona mogła zaśpiewać "Holding Out For A Hero" gdyż we wszytkich


bydlo +100
nie mogli zmienić koloru skóry to zmienili kolor oczu. dziewczynka miała niebieskie, teraz ma brązowe
#shrek
#shrek
źródło: 5b439a56b61095c32618d1a627a2a692
Pobierz




Link do poprzedniego wpisu: https://www.wykop.pl/wpis/43308719/jestem-osoba-ktora-ukrywa-zwykle-cale-swoje-proble/
W skrócie:
- patologiczne dzieciństwo (rodzice alkoholicy, p-----c, próbowali mnie jako dorosłą okraść z całych oszczędności),
- ucieczka z domu w wieku 16 lat,
- studia informatyczne i szybkie (po niecałym roku) znalezienie pracy w zawodzie,
- rezygnacja ze sportu mimo dobrych (ogólnopolskich) wyników przez pogarszające się samopoczucie,
- problemy ze zdrowiem - niby zdiagnozowany guz w mózgu, a jednak nie wiadomo co to, raz leczenie, a raz jego brak, bardzo złe wyniki badań i samopoczucie,
- po diagnozie, gdy jeszcze byłam w szpitalu zostawił mnie facet, z którym byłam 6 lat, więc z dnia na dzień, w chorobie, straciłam całą rodzinę,
Oprócz tego przegryw-standard - gnębienie w szkole, tragiczny wygląd, aspołeczność i przez to trochę s----------e do dziś.
Przez 3 lata, chronologicznie:
- oczywiści standardowo, jak to bywa, lekarze przez długi czas, z racji moich problemów hormonalnych (w końcu przyczyną jest w dużej mierze też przysadka) traktowali mnie jak potencjalny inkubator i cały czas tylko proponowali leczenie, żebym mogła zawczasu "odbębnić" ciążę, ale w końcu zrozumieli, że nie na tym mi zależy,
- żadne leki proponowane przez endokrynologów/onkologów póki co nie pomogły, więc domyślam się, że problem jest bardziej egzotyczny niż zakładali (albo nie ma dla mnie nadziei),
- jedna próba samobójcza niestety za mną, ale to już dawno i nie warto o tym pisać,
- powiedziałam przyjaciółce o wszystkich przeżyciach, bardzo mnie wspierała i tylko dzięki niej wzięłam się za siebie,
- pracuję obecnie na dwa etaty jako programista, gdzie rzeczywiście mnie doceniają, dodatkowo jedną z firm reprezentuję, nawet udzielam wywiadów, heh,
- z leczeniem... nie ukrywam... poddałam się po tym, jak zamknięto z wiadomego powodu szpitale, próbowałam jeszcze później dostać się na onkologię, ale najpierw przepełnienie, a potem PRLowskie procedury ostatecznie mnie do tego zniechęciły, szczególnie, że wcześniej postępy w leczeniu były zerowe,
- spełniam jedyne marzenie, jakie jeszcze nie zostało mi odebrane - piszę scenariusze i prowadzę własny teatr, chociaż, znowu - przez wiadomo co - start mieliśmy bardzo ciężki; chciałabym to kiedyś robić na pełny etat, a każda chwila tam spędzona pozwala mi na ucieczkę od smutnej rzeczywistości,
- kupiłam mieszkanie, w którym już mieszkam, remont idzie jak krew z nosa, ale to jest nareszcie miejsce, które mogę nazwać domem,
- po toksycznym związku z byłą, która później stalkowała mnie miesiącami (nie może być łatwo) jestem od ponad 1,5 roku w związku (wbrew temu, co tu piszą, to nie leczy depresji :P ),
- pogarsza mi się wyraźnie zdrowie - oprócz chorych nadnerczy, tarczycy, przysadki (i multum objawów z tym związanych), teraz doszła też odporność - łapię często infekcje, które innym nie robią różnicy, wylądowałam na SOR z monstrualną infekcją nerki,
- byłam w stanie ostatnio pójść pierwszy raz w życiu na strzelnicę i nie strzeliłam sobie w głowę <3,
- po 22 latach gry na fortepianie nareszcie kupiłam sobie pianino <3,
- pogorszył się mój wstręt do własnego ciała i nie potrafię patrzeć w lustro,
- mimo całego tego s----------a próbuję podróżować po świecie.
Wychodzi z tego ciekawa mieszanka. Widzę, że obiektywnie wiele udało mi się osiągnąć, jednak...
Pod tym wszystkim kryje się to, czego ludzie wokół nie dostrzegają albo o czym nawet nie mogą wiedzieć:
- praca w bardzo złym samopoczuciu, bólu, zawrotach głowy, mimo częstych krwotoków, no ale co mam powiedzieć pracodawcy? mam być stale na L4, jak lekarze nawet nie wiedzą, jak mnie leczyć?
- wmawianie sobie, mimo twardych dowodów z laboratorium, że pewnie objawy choroby są tylko w mojej głowie, skoro żadne leki nie działają,
- praca z nieodpowiedzialnymi ludźmi, którzy często zawodzą mnie z zaskoczenia i doraźnie muszę szukać nowych członków zespołu,
- instytucje kultury przeszkadzające mi zamiast pomagać albo chociaż nie przeszkadzać (we własnym interesie, w końcu - zarabiają na mnie),
- trzaskanie nadgodzin, żeby zarobić na remont/nadpłatę kredytu, żeby mieć jak najszybciej z tym spokój, bo kto wie, co będzie ze mną w przyszłości?
- użeranie się z podatkami i wszystkimi nagłymi zmianami w temacie, gdy, jw. ciągle czuję się źle,
- ciągłe problemy ze skupieniem, snem,
- nareszcie mogę się leczyć/prowadzić teatr? LOCKDOWN
- nareszcie stać mnie na mieszkanie? WSZYSTKO DROŻEJE
- działalność się rozkręca? NOWY ŁAD
- z wycieczek w góry musiałam na stałe zrezygnować, mimo że mam je blisko, bo ból kości mi na to nie pozwala,
- nie mogę patrzeć w lustro, a w pracy ciagle chcą ode mnie jakichś zdjęć (spoiler - mam jedno),
- ludzie często, być może z racji mojego wyglądu/płci/ekscentrycznych zachowań wybierają sobie mnie za cel "przyjacielskich" docinek, nie wiedząc o mojej depresji/obrzydzeniu sobą, ale przecież im o tym nie powiem :P
Słyszę od ludzi, że "tyle robię", "takie mam ciekawe życie", "takie mam szczęście", "tak mi się trafiło".
Słyszę to od tych, którzy są zdrowi, mieszkają z rodzicami, dostali samochód/mieszkanie w prezencie, nie chciało im się uczyć, pracują od niedawna, nie chce im się ruszyć z domu, od tych którzy po godzinie nauki czegokolwiek, poddają się.
"Ale ci się trafiło, że zostałaś programistą."
"Ale masz szczęście, że sobie kupiłaś mieszkanie."
"No, ja też jestem chory, mam katar. To NAJGORSZA choroba w moim życiu."
"Teatr to przecież tylko takie HOBBY, po co się tym przejmujesz?"
"Mnie bez problemu lekarz wyleczył (jak miałem jelitówkę/zwichniętą kostkę), o co ci chodzi z tymi lekarzami?"
"Ale masz SZCZĘŚCIE, że potrafisz grać na fortepianie" (po 22 latach ćwiczeń :P)
Często w gronie takich osób to ja muszę być tą najdojrzalszą, najbardziej wykwalifikowaną, najbardziej wyrozumiałą, najbardziej elastyczną, najbardziej zaangażowaną. Męczy mnie to.
I jak tak o tym wszystkim myślę - nie wiem,... jak mam motywować się do robienia czegokolwiek, skoro za chwilę znowu coś się z----e? gdy po każdej krótkiej chwili ciężko wypracowanego sukcesu następuje kolosalne załamanie?
Jak mam wyleczyć się z obrzydzenia do samej siebie? Jak mam sama sobie wmówić, że nie wyglądam źle, że nie jestem śmieciem?
Jak mam sobie wmówić, że ktoś rzeczywiście mnie szanuje/kocha, a nie zrobi mi za chwilę przykrości?
Trochę w tym wszystkim zbiera też żniwo to, że nigdy w życiu nie miałam tego czasu beztroski, który zwykle normalnym ludziom się przydarza (dziecińśtwo, studia).
Chodziłam kiedyś na terapię, ale... to zawsze była taka... wymiana oczywistości.
Nie płaczę nad tym, że rodzice mnie bili, że rozwalili mi nos, że chodziłam kiedyś głodna, że ktoś mnie kiedyś zostawił. Nie potrzebuję pocieszenia w tym temacie.
Potrzebuję jakiejś porady, jak mam się zmotywować do życia, mimo wielu przeszkód, jak mam się zmotywować do leczenia, mimo słabego poziomu medycyny w naszym kraju i... gdzie w ogóle tego leczenia szukać? Potrzebuję sposobu na pozbycie się chociaż części koszmarów, przez które ciągle jestem zmęczona. Potrzebuję porady, jak sprawić, żeby mój wygląd nie brzydził innych i mnie. Potrzebuję rozmowy z ludźmi z podobnymi przeżyciami.
Nie zależy mi na pięknie, pieniądzach, imprezach itd.. Chcę mieć po prostu... spokój, móc spokojnie uczciwie pracować i robić to, co mnie satysfakcjonuje. Chcę się pozbyć chociaż części przeszkód.
#depresja #samobojstwo #psychiatria i trochę #przegryw
PS: Samo pisanie trochę mnie odciąża psychicznie, stąd powyższe "wypracowanie". Sorki.
Nie wiem, jak możesz się zmotywować, ale możesz albo kontynuować walczyć, albo wegetować i narzekać jak 90% chłopów z tagu #przegryw, albo się wylogować. Może te 3 perspektywy cię zmotywują.
A co do twojej choroby - jeśli nie ufasz polskim lekarzom to uzbieraj kasę i jedź zbadać się za granicę, czemu nie.
source: wykop.pl
@bojee_siee:
Trzeciej opcji już próbowałam i nie wyszło, pierwszą póki co praktykuję, ale dyskomfort rośnie. Może teraz pora na drugą? :D
Chętnie spróbuję z zagranicą, ale nie wiem nawet, jak się za coś takiego zabrać, stąd pytanie tutaj, bo może ktoś miał podobne przeboje. To też zawsze jest dylemat, bo płacę podwójną składkę NFZ, chodzę
wybiłaś się już wysoko z tego co było, na twoim miejscu dużo by się już poddało a ty masz tą wolę życia
Sama chciała bym znać odpowiedź na to pytanie. Niestety tak wygląda życie, jeden wielki rollercoaster i coś się czasem potrafi porządnie z----ć i nie na wszystko mamy wpływ
Komentarz usunięty przez autora
Konsultacja przez internet/telefon to dobry pomysł. Postaram się dowiedzieć, jak się coś takiego załatwia, bo w sumie do Niemiec można też podjechać dość szybko samochodem. Pytanie czy mnie tam wpuszczą, bo chyba są tam jakieś cyrki teraz i jak to jest z tłumaczeniem miliona wypisów/wyników badań.
Z wolą życia różnie widać, jak bywa, ale póki jest coś, co mogę zrobić, to staram się to robić. Dziękuję za ciepłe słowa.
Komentarz usunięty przez autora
Raz się nasilał, a raz przechodził.
Jak już udało mi się dostać na SOR (hehe, trzeba było stać zimą na dworze, wiadomo czemu), to od razu
Komentarz usunięty przez autora