Wpis z mikrobloga

„Wasylu Iwanowiczu! Od pierwszego dnia szturmu na Grozny dzwoniłem do Babiczewa, Rochlina, Kulikowa, Kwasznina. Wzywałem ich: zatrzymajmy tę wojnę.
Nawet jeśli miałoby to oznaczać nasz sprzeciw wobec polityków. Ja byłem gotów na wszystko. Ale rosyjscy generałowie myśleli tylko o orderach, nagrodach, podwyżkach, emeryturach, służbowych mieszkaniach. A ileż to razy proponowałem im rozejm! Mówiłem: zabierzcie choć swoje trupy, bo zdziczałe psy zaczynają je żreć.
Nie uwierzysz, drogi przyjacielu, ale ten Babiczew, zamiast mi podziękować, powiedział, że zgodzi się na rozejm, jak ja się poddam i wywieszę białą flagę nad pałacem prezydenckim. Co mu odpowiedziałem? Te słowa nie nadają się do powtórzenia. Wasylu Iwanowiczu! Gdybyś widział te cygańskie tabory, te żałosne kolumny. Jedna ciężarówka ciągnie na linie dwie inne, bo się popsuły albo żołnierze sprzedali benzynę za wódkę. Nic nie działa jak należy. A ci żołnierze! Brudni, zarośnięci, stoją na posterunkach i skomlą o kawałek chleba. Łażą po wsiach, kradną kury, gęsi, dywany, chowają potem to wszystko po lasach, żeby łupu nie odebrali im koledzy. Nocami ze strachu strzelają do siebie, dezerterują całymi oddziałami. Ja nie poznaję tej armii! Nie do wiary, jak są przekupni! Możesz zdobyć tu wszystko, co chcesz, bylebyś miał pieniądze. Sprzedadzą ci czołg, a nawet poślą na pewną śmierć własnych żołnierzy. Poza pieniędzmi rosyjskich generałów nie interesuje nic więcej.
Honor oficerski? Wolne żarty! Na Boga, gdybyś widział to wojsko! Pamiętasz?
Kiedy wysyłano nasze wojska do Afganistanu, żołnierze wiedzieli przynajmniej, po co tam jadą. Inna sprawa, czy była to prawda, czy nie. A tych młokosów popędzono do Czeczenii jak bydło. Nawet nie powiedziano im, dokąd ich wiozą i po co! W bydlęcych wagonach, przerażonych, w bałaganie, totalnym chaosie, kolumny tyłowe razem z oddziałami uderzeniowymi, jak leci. Ach, gdybyś ich widział! Jak oni wyglądają! Nie rozpoznasz, czy to wojsko, czy zbóje. Zarośnięci, długowłosi, każdy inaczej ubrany. Wiecznie brudni i głodni. Kiedyś żołnierz miał prawo i obowiązek iść na śmierć czysty. Przed każdą bitwą wojsko goliło się, strzygło. A teraz? Wystarczy popatrzeć na tego Rochlina! Generał, a siedzi nieogolony, w jakimś rozciągniętym swetrze. To ma być przykład dla żołnierzy?
Przecież w Afganistanie żołnierze dostawali codziennie kiełbasę. Kąpali się, sami szykowali sobie polowe łaźnie. Jakaż to w końcu filozofia? A w Czeczenii wojsko Graczowa je pomyje, samo zaś jest zjadane przez wszy. Ale Czeczenia to nie Afganistan, nie pustynia i nie pustkowie, gdzie trudno znaleźć studnię. Są tu i drogi, i kolej. Czasami odnoszę wrażenie, że dowództwo specjalnie nie daje wojsku jeść ani nie dba, by się myło, żeby łatwiej uczynić z nich barbarzyńców, gotowych do popełnienia każdej zbrodni. Czy uwierzysz, Wasylu Iwanowiczu, że oni każą sobie płacić za każdego wydanego trupa, za każdego jeńca?! Ich areszty polowe stały się targami niewolników.
Kiedy więc ta straszna, zdziczała rosyjska armia najechała na mój kraj, niszcząc po drodze wszystko niczym najgorsza zaraza, sam rozumiesz, że nie miałem innego wyjścia, jak tylko stawić jej opór z moją garstką śmiałków. Musiałem spełnić swój obowiązek żołnierza. Wiem, że mnie rozumiesz”.

Asłan Maschadow w liście do swojego przyjaciela rosyjskiego pułkownika Zawadzkiego.

Za: Wojciech Jagielski - Wieże z kamienia
#wojna #ukraina #rosja #czeczenia
  • 7
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Vargtimmen: z tym Afganistanem to mitomania jakaś. Jak czytałem kilka książek pisanych przez "Afgańców" to się wszędzie powtarza, że bez przerwy byli wszyscy głodni (zabitym Mudzahedinom natychmiast przetrząsano ekwipunek w nadziei na jakieś porządne jedzenie) i dziesiątkowały ich choroby od syfu w jakim musieli żyć.