Wpis z mikrobloga

Ostatnio przy kontakcie z #gastronomia w Polsce mam jakieś dziwne obawy, wręcz niechęć, że wydam blisko 100 zł na zwyczajne pożywienie na mieście dla dwóch osób i dostanę gorszą wersję tego co pamiętałem z tego miejsca, a obsługa będzie miała we mnie kompletnie wbite, bo ruch i tak jest gigantyczny.

Ja nie wiem, czy zawsze tak było, tylko ja dorastam i widzę wyzysk i chamstwo tej branży, czy ludzie przestawili się na stołowanie się w knajpach i rozpuścili gastrojanuszy totalnie.

Głosowanie portfelem nie istnieje, cenę możesz podwyższać o złotówkę co miesiąc, a w niedzielę czy święto zapomnij o wolnym miejscu po 14:00.
Dostaniesz jakieś niedosmażone gówno? Ups, zdarzyło się, z wielkiej łachy zrobimy ci nowe.
Źle się nabiło na kasę, oczywiście na twoją niekorzyść? No wie Pan, duży ruch hehe.

Niektórzy znajomi nie rozumieją w czym widzę problem i spotkanie z knajpie to mus, a ja doceniam co raz bardziej #gotowanie w domu, gdzie za takie 50 zł na osobę mogę wymyślić niemalże każde danie z interesujących mnie kuchni świata. Knajpa stała się kościołem dla milenialsów xD.

#jedzzwykopem
  • 2
@Iskaryota: Ja jestem jednak zbyt leniwy na gotowanie samemu. Lubię robić raczej proste i szybkie rzeczy. Bardziej skomplikowanych mi się nie chce. Żre w knajpach dzień w dzień od 20 lat jakoś. Trochę boli ale nie potrafię tego zmienić. Różowa ma podobnie. Termomix też niczego nie zmienił. Lubimy knajpy i już. Przyjedzie jedzonko, zjemy prosto z plastiku, zero zmywania prócz sztućców. Jakoś tak wygodniej...
Ceny bolą, tym bardziej jak z tej
@Iskaryota: ja od dawna wyznaję zasadę, że w knajpach jem tylko to, czego sama nie zrobię na dobrym poziomie, bo nie potrafię (jeszcze), ciężko z produktami (ale z tym coraz lepiej, zwłaszcza w wawie), albo nie chce mi się/nie mam czasu.
Nawet jak w domu jest kryzys czasowy, to wolę zjeść pizzę z biedry, a nie zamawiać zestaw za przeproszeniem lunchowy za ponad 30 zł, który nie jest ani smaczny, ani