Wpis z mikrobloga

@UnderThePressure: jako stuprocentowy antynatalista nie mogę się zgodzić z tym co napisałeś. Jak definiujesz chorobę? To jest jakaś cioranowa poezja? Bo jeśli nie to nie można nazwać ludzi realizujących instynkty, których korzenie sięgają początków życia jak i potrzeby społeczne i emocjonalne, ludźmi chorymi, tym bardziej, że myślą że czynią dobrze. Chyba, że nazywasz chorobą same mechanizmy oszukiwania się. Ale kto jest bardziej chory, ci u których one dobrze działają i przez
@P35YM1574: Chory w sensie szalony. Jeśli rzekomo inteligentna i świadoma istota wciąż wyraża aprobatę wobec prokreacji, to jej zachowanie trudno nie utożsamiać z szaleństwem (nieodpowiedzialnym i irracjonalnym postępowaniem).

Jednak właśnie najczęściej są to rzekome cechy, bo w zdecydowanej większości pozytywny stosunek do rozpłodu to nic innego jak efekt zwykłej ignorancji (świadomość na [co najwyżej] niskim poziomie oraz brak zdolności poprawnego [krytycznego] myślenia w kluczowych [egzystencjalnych] kwestiach).