Wpis z mikrobloga

@halucyna: Powiem Ci tak jak już chińszczyzny nie kupuję, bo ceny sa przerażające....... Fajnie jest zrobić to danie po swojemu i najlepiej mieć do tego patelnię WOK i kuchenkęna dużych palnikach... Twoje danie jest estetyczne ale nigdy nie wyobrażałem sobie chińszczyzny ze świeżymi pomidorami............. i jeszcze wg przepisu jakiejś policzonej szamy....... Chinka musi palić i musi być ten perski proch, który się dodaje.... (oczywiście może być to coś innego, co tak
@pyczasty normalna czerwona papryka na zdjęciu, papryczka chili, imbir i czosnek drobno posiekane jako "aromaty" na początku. Policzona Szama to taki kanał na YT i tam właśnie robił tego chińczyka, tylko że on na wołowinie a ja na świni, plus on miał makaron a ja mam ryż ;)
@halucyna: Wiem kim jest ten policzony szaman, który myśli że fajnie gotuje ;) Ale danie ciekawie Ci wyszło - szukaj swoich smaków. Nie odtwarzaj. Nie bój się smażyć zycia, bo nikt nie usmaźy go za Ciebie :) Dodawaj wiecej ziół i warzyw takich, które Ty naprawdę lubisz
@halucyna: @pyczasty: nie wiem co mnie bardziej bawi. Kiedy się sprowadza do jednej abstrakcyjnej potrawy kuchnię kraju który ma 3000 lat historii i 1,5 mld ludności? Czy kiedy ktoś ma jasno określoną wizję jaka ta potrawa naprawdę powinna być.

To tak jak by zrobić kiełbasę i powiedzieć "ugotowałem sobie Europejczyka". ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Mirkosoft: Przecież ja wiem, widzę (nie czuje) i na mój nos, ktory nie ma 3000 lat potrafię stwierdzić, że czegoś w tym brakuje. Nie musze byc wizjonerem. Po prostu nie cierpię tego gościa, ktory figuruje jako Policzona szarma czy coś...... straszny to dla mnie faryniarz
@Mirkosoft: Możliwe, że przyczyna była bardziej prozaiczna. Po prostu "chodźmy na chińczyka" lepiej brzmi, łatwiej się wymawia i pochodzi z czasów gdy nikt się nie zastanawiał czy nazywanie Wietnamczyka Chińczykiem było "rasistowskie", "niepoprawne politycznie" i takie tam :)

Wtedy Wietnamczyków w Polsce było już całkiem sporo, dość często spotykało się ich w klasach szkolnych (przynajmniej w dużych miastach). I dla nich też "wyjście na chińczyka" oznaczało to samo co dla nas.
@paramyksowiroza: Nigdy nie wiem co ktoś ma na myśli jak mówi że idzie na chińczyka albo zrobił chińczyka lub co gorsza pyta o przepis na chińczyka lub surówkę jak u chińczyka. To zabawne że jest jakieś popularne danie w Polsce które zyje w świadomości wszystkich ludzi (nie w mojej) tylko nikt nie potrafi napisać co to właściwie jest.
@arinkao: Bo w tych budach i tak wszystko smakuje głównie glutaminianem sodu, a surówka wydaje się słodsza niż cukier którego do niej dosypali :)
Dania różnią się głównie teksturą.
Na szczęście to się zaczyna zmieniać i powstają trochę lepsze wietnamskie lokale w których można zjeść coś bardziej prawdziwego.
@arinkao: Życie na krawędzi...
Pozwól, że przedstawię Ci jak większość takich miejsc wygląda:
To obskurna buda obita w środku plastikowymi imitacjami desek, całkowicie żółtymi, bo niegdyś biały plastik tam kładli na przełomie tysiącleci, a nikt za bardzo tego nie myje.
Łatwo znaleźć takie miejsce, bo już z daleka odrzuci Cię zapachem starego oleju, którym całkowicie przesiąkniesz zanim w ogóle wejdziesz do takiego lokalu.

W środku znajdziesz zatłuszczone stoliki, zatłuszczone krzesła, zatłuszczone
Możliwe, że przyczyna była bardziej prozaiczna. Po prostu "chodźmy na chińczyka" lepiej brzmi


@paramyksowiroza: najprostsze wytłumaczenia są z reguły najlepsze :)

Mam wrażenie że ten zwrot opracowały licealne nastolatki którymi kiedyś byliśmy i większość z nich nie miała zielonego pojęcia o różnicach pomiędzy specyfikacją obydwu kuchni.


@paramyksowiroza: Chociaż tutaj myślę że raczej odpowiedzialni byli przede wszystkim studenci. Licealistę karmi głównie mama :)

To obskurna buda obita w środku plastikowymi imitacjami
@Mirkosoft: Na Woli jest jeszcze trochę takich lokali.
Większość barów z taką kuchnią się oczywiście pozamykało i obecnie są tam najróżniejsze lokale - od pierożków na parze poprzez kebaby po lombardy, ale są jeszcze miejsca wyglądające tak jak opisałem.

Licealistę karmi głównie mama :)

Ale mama nie robiła sajgonek, a wtedy nam to smakowało :) Natomiast masz rację, nazwę prawdopodobnie wymyślili studenci.