Wpis z mikrobloga

W języku polskim bardzo cenię sobie swobodny szyk zdania, czego nie ma na przykład w języku angielskim, co uważam za wielką przewagę naszego języka. Dzięki temu kiedy na przykład nie wiemy do końca co powiedzieć, możemy powiedzieć na początku to co wiemy, a to czego nie wiemy zostawić na koniec i liczyć na to, że nasz rozmówca nam podpowie resztę. Na przykład "Przyszedłem do domu i telewizor...", a nasz rozmówca podpowiada "włączyłem", bo domyśla się co można zrobić z telewizorem. Przykład taki trochę od czapy, ale chyba wiecie o co chodzi. W języku angielskim coś takiego nie jest możliwe, mamy sztywny schemat budowania zdania i musimy się go trzymać, bo jak spróbujemy coś w nim zmienić, wyjdzie jakiś bełkot i nikt nas nie zrozumie. W polskim dzięki swobodnemu szykowi zdania, łatwiej wyraża się myśli, które przecież nie przychodzą do głowy zgodnie ze schematem, tylko losowo, kawałkami. W polskim możemy te przychodzące kawałkami myśli od razu wyrażać sukcesywnie tworząc zdanie, zamiast buforować je w mózgu i potem dopiero z całości myśli tworzyć zdanie zgodnie ze schematem. Ta schematyczność angielskiego bardzo ogranicza. Nie wiem, może to tylko moje wrażenie wynikające z gorszej znajomości angielskiego w stosunku do polskiego.
  • 35
@tytjan17

OP ma rację. Przykład z telewizorem jest dobry bo pokazuje istotę sprawy - nikt nie dopowie w angielskim nic poza "was on". To by oznaczało że TV już był włączony a nie że włączył go OP. Nie ma możliwości żeby się domyśleć że OP włącza telewizor po wejściu do domu.

"I came home and the TV...." i tu jest milion rzeczy które mogły się stać. Was gone, wasn't there, doesn't work
W polskim dzięki swobodnemu szykowi zdania, łatwiej wyraża się myśli, które przecież nie przychodzą do głowy zgodnie ze schematem, tylko losowo, kawałkami.


@tytjan17: nie jestem językoznawcą, ale da się zauważyć powiązanie struktury języka z cechami narodowymi. Fakt, że składanie zdania po polsku jest dość spontaniczne i nie mieszczące się w sztywnych ramach sprawia, że jesteśmy dobrzy w "kombinowaniu", wymyślaniu czegoś na gorąco. U Brytyjczyków poprzez uschematyzowanie języka lepiej im wychodzi organizowanie
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@justkilling: o tym samym pomyślałem XD
Generalnie, co do samego języka: Nie lubię polskiego, to zaprzeczenie wszystkiego czym język powinien być (jak najsprawniejsza i precyzyjną formą komunikacji); miliony wyjaktow, deklinacji, przypadków, idź pan w #!$%@?. To co mówi OP - trochę się z tym zgadzam. Możesz w sumie mówić jak Ci się podoba, a i tak Cie skumają ludzie, no chyba że to już jest bełkot totalny.
@Lohengrin: Miałem - I have had Miałeś - You have had Miałaś - You have had yyyy to które jest prostsze i bardziej precyzyjne? Moim zdaniem nasze. @tytjan17 opisuje różnicę między językiem całkowicie analitycznym (ang, niem) a językiem całkowicie syntetycznym (łac, pol) . Oznacza to, że komunikat po polsku jest syntetyzowany "on the fly" w oparciu o kabałę (niepisaną tradycję), której uczymy się de facto całe życie, wpływając nań, co identyfikuje
@Lohengrin: A to weź sobie dowolny, dłuższy tekst po niemiecku czy angielsku, wrzuć w translator na polski i edytorem tekstu policz liczbę słów. Polski praktycznie zawsze będzie 10-15% krótszy. To oznacza, że jest precyzyjniejszy, mniejsza ilość słów, konotuje szersze znaczenie. Prostota to oczywiście rzecz względna i tu można się spierać, jednakowoż precyzja przekazu jest już wyraźnie mierzalna.
@IgorM: No właśnie nie, nawet o tym art kiedyś czytałem (dokładnie o przekładach beletrystyki zagranicznej na j.polski) i to polskie wersje są dłuższe. Dla przykładu większość książek z cyklu PLiO.
@Lohengrin: Książki te nie są dłuższe z powodu języka a dlatego, że zawierają dodatkowe opisy np. w Świecie Lodu i Ognia dostaliśmy dłuższy wstęp o samej Valyrii. Samo wydanie posiada też kilka dodatkowych paragrafów "od tłumacza" itd.
@IgorM: Na tyle, że trzeba było to robić na dwa tomy? (osobiście nie czytałem, podałem tylko zapamiętany przykład). Z osobistych doświadczeń to mam tylko porównanie polskich/angielskich podręczników medycznych na korzyść angielskich (np Moore CA, Davidson IM).
@Lohengrin: Medycyna może być szczególnym przypadkiem, ponieważ Ang. czerpie z łaciny praktycznie 1:1.
miocarditis = myocarditis = zapalenie mięśnia sercowego. Tu rzeczywiście mogą występować poważne różnice w długości różnych terminów. Do tego upodobanie Anglosasów do stosowania akronimów, również nie jest bez znaczenia. A w naszym języku praktyka akronimu nie wykształciła się praktycznie wcale, częściej używamy obcych skrótów. Natomiast do przykładu książek, które podajesz jako arbitralnie lepsze, jest mi trudno się odnieść,
@Cointreau: Ale po polsku też nikt nie dopowie nic innego jak "był włączony", bo to jedyna opcja jaka przychodzi do głowy. Nikt w tym zdaniu by nie zastosował takiego szyku jak OP proponuje. Każdy powie "Przyszedłem do domu i włączyłem telewizor", odwrotnie brzmi to idiotycznie. Dlatego ten przykład jest bez sensu.

Owszem znalazł by się przykład bardziej sensowny. Np.:

Wstałam dzisiaj wcześniej niż zwykle więc szakszukę zjadłam na śniadanie.

Tu wydaje