Wpis z mikrobloga

Parę tygodni temu przeczytałem „Metro 2035” i niektóre fragmenty skojarzyły mi się z książką Budzisza „Wszystko jest wojną. Rosyjska kultura strategiczna”, a dokładniej mówiąc, z jej tytułową tezą (o tej publikacji rozmawiał z autorem m.in. Bartosiak: https://www.youtube.com/watch?v=-vencIuKX-Y).

Uwaga, będę zdradzać fabułę.

O uniwersum Metra pewnie każdy z grubsza słyszał i wie, z czym to się je. W powieściowym świecie doszło do długo wyczekiwanej przez wykopków wojny atomowej, w której konsekwencji świat stał się nieprzyjaznym życiu – a w każdym razie człowiekowi – napromieniowanym rumowiskiem. Nielicznym udało się w porę schronić w moskiewskim metrze, wśród nich mały Artem (dzięki ofiarności matki). W pierwszej części („Metro 2033”) poznajemy świat moskiewskich podziemi właśnie jego oczyma. To w zasadzie klasyczna powieść o dojrzewaniu, tyle że w nietypowych warunkach, akcję wiąże zaś zagrożenie ze strony, ekhm, czarnych (ale nie tych czarnych!), których młodzieniec podejmuje się zniszczyć. Kolejna część („Metro 2034”) poświęcona jest innym postaciom, Saszy i Homerowi, w trzeciej wracamy zaś do Artema (ale pojawią się też bohaterowie z poprzednich części), który zafiksował się na punkcie złapania kontaktu z innymi miastami. Jest on bowiem przekonany, że pod koniec epizodu z czarnymi udało mu się na moment nawiązać kontakt przez radioodbiornik z ocalonymi z innego rejonu świata. Nikt mu jednak nie wierzy i wszyscy mają go za świra, chociaż po prawdzie ten koncept, że na całym świecie przeżyli tylko moskwiczanie jest dość naiwny. No ale w powieściowej rzeczywistości taką prawdę podano do wierzenia prostemu, żyjącemu w podziemiach ludowi – z dnia na dzień coraz bardziej się degradującemu – i ten lud w to wierzy. A Artem bardzo chce wierzyć w co innego i bardzo chce wyprowadzić ludzi na powierzchnię. No i wreszcie poznaje szokującą prawdę. W istocie na świecie ocaleli inni ludzie, a wielkie szychy moskiewskiego metra, w tym jego dowódca Młynarz, o tym wiedzą, lud utrzymują zaś w niewiedzy za pomocą zagłuszarek blokujących sygnał. Dlaczego? Bo wojna! Bo wszyscy dalej czyhają, żeby zniszczyć dzielnych moskwiczan (poza tym niewiedza rządzonych pozwala rządzącym utrzymać ich w jednym miejscu i eksploatować):

– Artem? – zachrypiało w głośniku. – Artem, jesteś tam?
– Co to jest?! To wszystko – co to jest?! Mów, co to! Liczę do trzech, jasne?! Ty stary... Co tu się dzieje?! Po co ten klosz nad Moskwą?! Po co ukrywać przed nami cały świat?! Dlaczego mnie okłamywałeś?! Po co?! Ty gnido... Stara... Beznoga... Po co przez cały czas mnie okłamywałeś?!
– To nie klosz, Artem – Młynarz przełknął wszystko, nie udławił się. – To nie klosz! To tarcza!

– Tarcza?!
– To tarcza, Artem. Te zagłuszarki nie kryją świata przed Moskwą. One kryją Moskwę przed światem.

– Po co?! Co to w ogóle...
– Wojna nie jest zakończona, Artem. Nie tylko my przeżyliśmy. Nasi wrogowie też. Ameryka. Europa. Zachód. Zachowali arsenał. I nie dobijają nas – tylko – tylko! – dlatego, że są przekonani, że wszyscy zdechliśmy, że niczego tu już nie ma! Że wszystko jest zniszczone. Jeśli dopuścimy do dekonspiracji... W jakikolwiek sposób... Radio czy infiltracja... Jeśli jakoś się wywiedzą, a chcą! Zetrą nas tu w pył. Wszystkich. Słyszysz mnie?! Nie wolno niszczyć tych zagłuszarek! Nie waż się ich ruszać!
– Wojna skończyła się sto lat temu!
– Nigdy się nie skończyła, Artem. Nigdy.

W istocie, można powiedzieć, że wojna we głowie szanującego moskwiczanina nigdy się nie kończy, nawet jak już żreć będzie gruz, taka natura, przy czym trylogia „Metro” ma niezwykle optymistyczną wymowę, w końcu zamiast niepokoić świat mieszkańcy Moskwy (a raczej ich władcy, bo mieszkańcy niewiele mają do powiedzenia) postanawiają siedzieć w podziemiach.

#metro2035 #rosja #wojna #literatura #ksiazki #literackieimpresje
  • Odpowiedz