Wpis z mikrobloga

W komentarzach pod ostatnim moim wpisem na mikroblogu kilka osób było zdziwionych tym, że można mieć znajomych w Rosji. Otóż można mieć: co więcej - powiem Wam, że większość ludzi w krajach byłego ZSRR jest wbrew powszechnej opinii w Polsce całkiem normalna. Oczywiście różnią się zauważalnie charakterem od "typowego Polaka", ale w mojej opinii więcej, nas Polaków i Rosjan, łączy niż dzieli.
Otóż cała sprawa zaczęła się we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, kiedy to do Polski zaczęły przyjeżdżać całe autobusy tzw. Ruskich na handel. w 1991 czy 1992 roku zarówno w Rosji jak i na Białorusi czy Ukrainie zapanowała duża bieda. Pozamykano fabryki, kołchozy i inne miejsca, gdzie Sowieci do tej pory pracowali, a Ruscy nienauczeni samodzielnego życia po prostu przestali sobie radzić. Niektórzy nawet zwyczajnie głodowali.
Ci bardziej obrotni zaczęli wtedy przyjeżdżać na handel na polskie bazary. Najpierw do przygranicznych miejscowości, potem coraz dalej. Wszystko na turystycznych wizach. Zwiedzali bazary - Polsza bolsza kak bazar. Można było kupić od nich wszystko. Skondensowane mleko w puszkach, narzędzia stolarskie, znaczki pocztowe z całego świata, chałwę, żarówki oraz oczywiście wódkę i papierosy. Ja byłem wówczas nieco za mały, żeby interesować się wódką i papierosami, ale pewnego razu kupiłem sobie od nich świetny zestaw "małego konstruktora" - coś w rodzaju metalowych elementów, które można było na setki sposobów skręcać śrubkami a do tego dało się zamontować kółka i inne rzeczy i zbudować dowolny pojazd albo maszynę taką jak dźwig czy betoniarka. Oraz oczywiście budować mosty dla resoraków. Wspaniała rzecz.
Moi rodzice mieli wówczas dom niedaleko takiego bazaru i zaczęli również wynajmować go głownie mieszkańcom Brześcia, którzy przyjeżdżali do naszego miasta na handel. Niektórzy wynajmowali go na jedną noc byle się przespać i ruszali dalej. Inni zostawali po tydzień i więcej. Bardzo często to ja robiłem za "recepcjonistę" w tym "hotelu". Właśnie wtedy nauczyłem się rosyjskiego więc jak rok czy dwa później miałem język rosyjski w szkole to w tym języku mówiłem niemal bezbłędnie z tym, że znałem mnóstwo słów gwarowych, powiedzonek, rymowanek których nie znała nawet moja nauczycielka. Tak, umiałem też kląć po rosyjsku.
Część z tych ludzi przyjeżdżała do nas później jeszcze wielokrotnie. Niektórzy z nich przyjeżdżali z dzieciakami w podobnym do mojego wieku. Zarówno moi rodzice jak i ja z niektórymi się wówczas zaprzyjaźniliśmy. Z wielomai kontakt naturalnie się urwał. Z innymi trwa do dzisiaj, co teraz jest znacznie łatwiejsze, bo istnieje facebook oraz popularny na wschodzie vk (w kontaktie - coś jak połączenie dawnej naszej klasy z fejsem okraszone na przykład ogłoszeniami rosyjskich prostytutek).
Ja pierwszy raz za wschodnią granicą byłem w wieku piętnastu lat w Brześciu. Kupiłem wówczas tam sobie worek (tak, worek - pięćdziesiąt kilo) mandarynek. Celnicy patrzyli na mnie później dziwnie, ale przewożenie do Polski mandarynek w workach okazało się całkiem legalne. Mandarynkami handlowałem nimi w szkole. Okazało się to też dochodowe, bo był to biznes życia dla piętnastolatka, który miał ponad pięciokrotne przebicie na tych mandarynkach.
Wówczas większość z tych naszych rosyjskojęzycznych znajomych mieszkała w Brześciu albo w jego najbliższej okolicy. Jednak później sporo z nich się wyprowadziło albo do samej Rosji uznając, że na niepodległej Białorusi nie ma dla nich perspektyw, albo w inne regiony świata.
Jedna z tych rodzin, która wówczas handlowała na bazarku w moim miasteczku dziś mieszka w Kanadzie. Dorobili się naprawdę dużych pieniędzy przez te trzydzieści lat i dziś mają firmę zatrudniającą ponad dwieście osób w Toronto. Nadal mam z nimi kontakt.
Inna rodzina wyprowadziła się do Moskwy. Do niedawna prowadzili mały sklepik spożywczy na jednym z moskiewskich blokowisk. Teraz prowadzi go ich córka. Jeden z ich synów był wojskowym i służył w Czeczenii. Teraz uciekł do Niemiec i mieszka w Berlinie.
Inni też różnie sobie radzą - jedni lepiej inni gorzej. Jeszcze inni całkiem źle. Jeden z dzieciaków, z którym się wówczas poznałem później przez dwanaście lat siedział w rosyjskim łagrze za pobicia i kradzieże samochodów.

Tak... można mieć znajomych w Rosji.

A żeby było jeszcze zabawniej to studiowałem swego czasu filologię ukraińską. Przez dwa lata. Nie skończyłem, ale mówię po ukraińsku lepiej niż wielu mieszkańców niepodległej Ukrainy #pdk. Niestety gorzej niż niektórzy rodowici Ukraińcy. W okolicy 2000-2005 roku kilkanaście razy byłem na Ukrainie, kilka razy w Rosji i na Białorusi. Później też się zdarzało tam bywać, ale znacznie rzadziej. I stąd kolejne znajomości.

#rosja #ukraina #bialorus #zsrr #wojnahybrydowa #takiezycie #ksiegijakubowe
JakubWedrowycz - W komentarzach pod ostatnim moim wpisem na mikroblogu kilka osób był...

źródło: comment_1642840072rf9NnPLEHHxlhMuZ52Xd4J.jpg

Pobierz
  • 16
  • Odpowiedz
@JakubWedrowycz: miałem zestaw, tylko, że w niebieskim opakowaniu, dźwig pamiętam lecz innych konstrukcji nie bardzo. Pamiętam, że w zestawie był śrubokręt i klucz do tych śrubek.
  • Odpowiedz
  • 9
@JakubWedrowycz
Sam napisałeś że wielu Rosjan jest nienauczonych samodzielnego myślenia, niektórzy zwyczajnie głodowali, a ci których poznałeś to byli ci bardziej obrotni, z jakaś smykałka do biznesu. Wg mnie wyciągnąłeś bardzo błędny wniosek zakładając że większość ludzi z byłego związku radzieckiego jest w ogóle podobna do ludzi, z którymi miałeś kontakt z Polsce.
  • Odpowiedz
@JakubWedrowycz: Nie, to ze Ciebie się tak wydaje to wcale tak nie ma. Polacy są mega różni. I ja tu mówię o Polakach, którzy nie wyjechali gdzieś do Warszawy itd i wszyscy wyglądają i mówią jak Polak telewizyjny. Może wg Ciebie jesteśmy podobno ale to dlatego ze „Polak” ze wschodniej polski to tez „rusek”. Odczucia masz takie, bo jesteś z strefy przygranicznej i tyle.
  • Odpowiedz
@Zgryd: miałem identyczny, kilka lat temu cos podobnego kupowałem chrześniakowi, zestawy meccano, też do skręcania, na podobnej zasadzie to działa.
  • Odpowiedz
  • 1
Nie myślałeś żeby organizować wycieczki po wschodzie? Fajnie piszesz to i pewnie ciekawie byś opowiadał :)
  • Odpowiedz