Obiecywałem więcej informacji po szesnastej. Jest szesnasta.

A więc...

Przeciętny Polak uważa, że nasz kraj ma dwóch wrogów: są to Niemcy i Rosjanie. Obu państw się obawiamy, ale z drugiej strony Niemców w jakiś sposób bardziej. Czujemy, mniej lub bardziej świadomie, że Niemiaszki stoją od Polaków o szczebelek wyżej. W jakimś sensie również ich podziwiamy. Drugi wróg Polski - czyli Rosjanie - na podziw w naszej świadomości nie zasługują. Umieszczamy ich szczebelek niżej: ekonomicznie, kulturowo, mentalnie...
JakubWedrowycz - Obiecywałem więcej informacji po szesnastej. Jest szesnasta.

A wi...
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@JakubWedrowycz: punkt widzenia bardzo ciekawy wręcz, zwłaszcza, że z moich podróży i rozmów z Rosjanami wyciągnąłem podobne wnioski. W latach 80 czy 90 oni jeszcze uznawali nas za swoją strefę wpływu, ale po wejściu do NATO czy UE odpuścili nas na dobre i skupiają się na biednych republikach postsowieckich. To w Polsce panuje przekonanie, że Rosja by weszła w nas jak w masło, 2 dni i kraju nie ma, ale
  • Odpowiedz
Kilka osób uznało mój poprzedni wpis o tym, jak jechało za mną czarne auto za zbyt długi i mało interesujący. No, to mam dla Was świetną wiadomość: ten wpis będzie równie długi i również niewiele będzie z niego wynikało. Od razu ostrzegam, żeby nie było potem narzekania, że długo i bez sensu. Więcej szczegółów podam o szesnastej...

Opowieść nie będzie jednak o Rosji, chociaż rosyjskie wątki też się w niej pojawią, ale w homeopatycznych ilościach. Będzie o tym jak pojechałem do Tajlandii. Mojego dwumetrowego kumpla z niemieckim paszportem już poznaliście w poprzednim wpisie. Do Tajlandii wybraliśmy się właśnie razem z nim. Mieliśmy tam spędzić dwa miesiące, bo obaj uznaliśmy, że bilety lotnicze na loty do Azji są za drogie żeby lecieć tam na standardowe wakacje trwające dwa albo trzy tygodnie.

Jak wypełniam jakieś dokumenty gdzie pytają o wzrost to zawsze piszę, że mam 182 centymetry. Ale tak naprawdę mam metr osiemdziesiąt. Niebezpiecznie blisko 179 i tagu #przegryw - w Tajlandii jednak ta zasada nie obowiązuje. Tam każdy Europejczyk jest o głowę wyższy od każdego miejscowego. Przynajmniej o głowę. Bo mój kumpel jest wyższy o dwie głowy.

Ulokowaliśmy
JakubWedrowycz - Kilka osób uznało mój poprzedni wpis o tym, jak jechało za mną czarn...

źródło: comment_1643014514gJ95teTkVHhokAaG7Ra7pb.jpg

Pobierz
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Kilka osób pod moim ostatnim wpisem wyraziło zainteresowanie historiami ze styku światów więc zaserwuję Wam opowieść o moim spotkaniu z FSB. Co to jest FSB? To Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa. Po prostu Putin uznał, że KGB źle się może niektórym kojarzyć więc przemianował tę służbę na FSB. Poza tym niewiele obie formacje się różnią: ci sami ludzie, te same budynki, identyczne metody.

Rzecz miała miejsce wczesnym latem w 2007 lub 2008 roku a wiec jeszcze przed katastrofą smoleńską. Zmieniałem wtedy pracę i dwa wolne tygodnie postanowiłem wykorzystać na wycieczkę do Moskwy. Do stolicy Rosji poleciałem samolotem i miałem się tam spotkać z moją przyjaciółką, która chciała pojechać koleją przez Kijów, żeby zajrzeć do rodziny. Moja znajoma jest rosyjskojęzyczną obywatelką Ukrainy, która studiowała wtedy w Polsce. Ale to jeszcze nie były czasy, kiedy w Polsce spotykało się Ukraińców na każdym kroku.

Ja w Moskwie pojawiłem się dwa lub trzy dni przed nią. Pozwiedzaliśmy wspólnie kilka muzeów, pospacerowaliśmy po Placu Czerwonym, ale i po moskiewskich blokowiskach. Trafiliśmy nawet do Chimek. Odwiedziliśmy znajomych. Część nocy pomieszkiwaliśmy po znajomych, ale nie chcieliśmy się za bardzo im zwalać na głowy wiec także kilka razy korzystaliśmy z hosteli. Pojeździliśmy metrem, kolejką pojechaliśmy na podmoskiewskie przedmieścia gdzie mieszkają rosyjscy oligarchowie i przez płoty z daleka oglądaliśmy ich marmurowo-złote pałace.

Tutaj
JakubWedrowycz - Kilka osób pod moim ostatnim wpisem wyraziło zainteresowanie histori...

źródło: comment_16429248707fughQKmeE68FPWavyil1Z.jpg

Pobierz
  • 30
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

W komentarzach pod ostatnim moim wpisem na mikroblogu kilka osób było zdziwionych tym, że można mieć znajomych w Rosji. Otóż można mieć: co więcej - powiem Wam, że większość ludzi w krajach byłego ZSRR jest wbrew powszechnej opinii w Polsce całkiem normalna. Oczywiście różnią się zauważalnie charakterem od "typowego Polaka", ale w mojej opinii więcej, nas Polaków i Rosjan, łączy niż dzieli.
Otóż cała sprawa zaczęła się we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, kiedy to do Polski zaczęły przyjeżdżać całe autobusy tzw. Ruskich na handel. w 1991 czy 1992 roku zarówno w Rosji jak i na Białorusi czy Ukrainie zapanowała duża bieda. Pozamykano fabryki, kołchozy i inne miejsca, gdzie Sowieci do tej pory pracowali, a Ruscy nienauczeni samodzielnego życia po prostu przestali sobie radzić. Niektórzy nawet zwyczajnie głodowali.
Ci bardziej obrotni zaczęli wtedy przyjeżdżać na handel na polskie bazary. Najpierw do przygranicznych miejscowości, potem coraz dalej. Wszystko na turystycznych wizach. Zwiedzali bazary - Polsza bolsza kak bazar. Można było kupić od nich wszystko. Skondensowane mleko w puszkach, narzędzia stolarskie, znaczki pocztowe z całego świata, chałwę, żarówki oraz oczywiście wódkę i p-------y. Ja byłem wówczas nieco za mały, żeby interesować się wódką i papierosami, ale pewnego razu kupiłem sobie od nich świetny zestaw "małego konstruktora" - coś w rodzaju metalowych elementów, które można było na setki sposobów skręcać śrubkami a do tego dało się zamontować kółka i inne rzeczy i zbudować dowolny pojazd albo maszynę taką jak dźwig czy betoniarka. Oraz oczywiście budować mosty dla resoraków. Wspaniała rzecz.
Moi rodzice mieli wówczas dom niedaleko takiego bazaru i zaczęli również wynajmować go głownie mieszkańcom Brześcia, którzy przyjeżdżali do naszego miasta na handel. Niektórzy wynajmowali go na jedną noc byle się przespać i ruszali dalej. Inni zostawali po tydzień i więcej. Bardzo często to ja robiłem za "recepcjonistę" w tym "hotelu". Właśnie wtedy nauczyłem się rosyjskiego więc jak rok czy dwa później miałem język rosyjski w szkole to w tym języku mówiłem niemal bezbłędnie z tym, że znałem mnóstwo słów gwarowych, powiedzonek, rymowanek których nie znała nawet moja nauczycielka. Tak, umiałem też kląć po rosyjsku.
Część z tych ludzi przyjeżdżała do nas później jeszcze wielokrotnie. Niektórzy z nich przyjeżdżali z dzieciakami w podobnym do mojego wieku. Zarówno moi rodzice jak i ja z niektórymi się wówczas zaprzyjaźniliśmy. Z wielomai kontakt naturalnie się urwał. Z innymi trwa do dzisiaj, co teraz jest znacznie łatwiejsze, bo istnieje facebook oraz popularny na wschodzie vk (w kontaktie - coś jak połączenie dawnej naszej klasy z fejsem okraszone na przykład ogłoszeniami rosyjskich prostytutek).
Ja pierwszy raz za wschodnią granicą byłem w wieku piętnastu lat w Brześciu. Kupiłem wówczas tam sobie worek (tak, worek - pięćdziesiąt kilo) mandarynek. Celnicy patrzyli na mnie później dziwnie, ale przewożenie do Polski mandarynek w workach okazało się całkiem legalne. Mandarynkami handlowałem nimi w szkole. Okazało się to też dochodowe, bo był to biznes życia dla piętnastolatka, który miał ponad pięciokrotne przebicie
JakubWedrowycz - W komentarzach pod ostatnim moim wpisem na mikroblogu kilka osób był...

źródło: comment_1642840072rf9NnPLEHHxlhMuZ52Xd4J.jpg

Pobierz
  • 16
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Taka ciekawostka...

Neandertalczycy, którzy żyli na terenie dzisiejszej Europy, wyginęli dawno temu - mniej więcej w momencie, kiedy na kontynencie zaczęli się osiedlać homo sapiens przybywający z Północnej Afryki głownie przez Azję Mniejszą i okolice Gibraltaru. Neandertalczycy wyginęli w okolicznościach dość niejasnych, bo jedni eksperci twierdzą, że zostali wymordowani przez przybyszów i przedstawiają na to dowody w postaci upieczonych i ogryzionych kości; inni eksperci zupełnie się z tym nie zgadzają i pokazują warstwy kulturowe świadczące, że homo sapiens i homo neanderthalensis zamieszkiwali zgodnie te same jaskinie w tym samym czasie. Ogólnie jeden rabin mówi tak - drugi rabin mówi nie.
No dobrze, ale czym tak właściwie różnił się neandertalczyk od człowieka współczesnego. Ponoć jakby go ubrać w garnitur i ogolić to niespecjalnie ktokolwiek zwróciłby na takiego neandertalczyka idącego ulicą uwagę. A po wydziale archeologii krąży nawet anegdota, że ten i ów profesor widział rasowego neandertalczyka na dworcu autobusowym w Ostrołęce.
Najczęściej wymienianymi cechami neandertalczyków odróżniającymi ich od homo sapiens są grube wały nadoczodołowe, niskie czoło, krępa budowa ciała i nieco niższy wzrost od ówczesnych ludzi, ale za to nieco większa pojemność czaszki a co za tym idzie większy mózg. Stąd czasami wysnuwa się przypuszczenie, że mogli być minimalnie inteligentniejsi od ludzi.
Poza tym większość ekspertów zgadza się, że ludzie i neandertalczycy mogli mieć zdrowe i płodne potomstwo, a na dowód tego przedstawia się zarówno ślady w postaci kości takich mieszańców jak i badania DNA ludzi, którzy w takim czy innym (niewielkim) procencie są ponoć dalekimi potomkami neandertalczyków.
JakubWedrowycz - Taka ciekawostka...

Neandertalczycy, którzy żyli na terenie dzisi...

źródło: comment_1602514900EnZxVkKSr8ciTNENlXpYyI.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach