Wpis z mikrobloga

Mirki, wygląda na to, że też dołączyłem do #przegryw. Co więcej, jestem chyba jedną z nielicznych osób, które dostały kosza zanim nawet zaczęły cokolwiek próbować. Ale po kolei:

Od jakiegoś 1,5 roku jestem stałym bywalcem toru kartingowego w moim mieście - skutek fascynacji F1. Jestem tam dość regularnie, więc ludzie pracujący tam mnie znają i się dogadujemy całkiem nieźle. Pracuje tam też pewna śliczna dziewczyna, z którą też parę razy gadałem i było normalnie, żadnych idiotyzmów nie odwaliłem, ani nic. Podobała mi się od początku, ale zwykle po 2-3 dniach zapominałem o niej i nie myślałem o niej do następnego momentu gdy się widzieliśmy. Ale od jakichś 2 miesięcy nie potrafię jej wyrzucić z głowy. Z jednej strony mówiłem sobie, że nie będę niczego próbował, bo na pewno ma kogoś, a nawet jeśli nie to raczej nie będzie mną zainteresowana. Z drugiej - minęło już dużo czasu od kiedy się z kimś spotykałem, i jakoś mnie kusi żeby chociażby ją zaprosić na kawę. Na razie odwagi nie miałem. I tu dochodzimy do kulminacji.

Wiem, że pewnie uznacie to za idiotyzm, trudno. W każdym razie ostatnio wyskoczyła mi w propozycji znajomych na twarzoksiążce. Zaprosiłem ją, a także całą resztę ekipy toru, w końcu już jakiś czas się znamy jak wspominałem dogadujemy się. Przyjęli wszyscy, oczywiście oprócz niej. I teraz się zastanawiam, czy ma jakikolwiek sens się próbować z nią umówić, skoro nawet na głupim fejsie mnie olała? Czy uznać że fejs nie ma znaczenia i próbować, czy dać sobie spokój bo tylko się będę denerwował?

Od razu mówię, że nie jestem może ideałem, ale takie 7/10 bym sobie dał - dużo ćwiczę, morda nie jest złą, jedyna wada to 173 cm wzrostu, więc chadem nie będę

  • 26
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Onaaa20: Nie wiem czy o to Ci chodzi, ale czasem mam tak, jakby miało mi coś się rozerwać, właśnie w klatce piersiowej, jak myślę że tak naprawdę jestem beznadziejny
  • Odpowiedz