Wpis z mikrobloga

BYLIŚMY BOGAMI
fragment książki autobiograficznej autorstwa Jarosława Pedro Andrzejewskiego.

Idąc do wojska nie przypuszczałem że będzie tak ciężko. Spodziewałem się co prawda porannej musztry i alarmów w środku nocy, ale nie przygód pod natryskiem. Codzienne wspólne prysznice utwierdziły mnie w przekonaniu że jest tu gorzej niż w więzieniu o którym nieraz opowiadał mi ojciec.
Gdy cały pluton wychodził z łaźni ja zostawałem, aby rozwiesić mokre ręczniki.

To wtedy najczęściej odwiedzał mnie kapral Roman wraz z kolegami z korpusu podoficerów. Pamiętam mój pierwszy raz bo tamtej nocy z bólu kilka razy straciłem przytomność. Z czasem jednak mój pierścień zmienił rozmiar o kilka cali a próg wytrzymałości się zwiększył.
Nie raz modliłem się w duchu o dobry humor podoficerów lecz ten zazwyczaj kończył się gdy zaczynała lać się wóda. Na gazie moi oprawcy byli bezlitośni i nieraz sam Roman stopował ich w swoich zapędach. Zwykle chwilę później sam klęczał wypięty obok mnie wszak był niższy stopniem od kolegów. Jemu to się nawet podobało podczas gdy ja ze łzami w oczach myślałem o cywilu i zimnym Dojlidy z Zodiaka.
Po całonocnej orgii poranna zaprawa zdawała się być niczym ultra maraton. Nieraz w nagrodę od dowódców dostawałem dodatkową rację żywnościową i przepustkę na weekend, aby jak to mówił Roman - "mój odwiert trochę odpoczął"._

#kononowicz #patostreamy
źródło: comment_1638220689bddUJHHW0mn0jWtlx9V4R5.jpg
  • 4