Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#przegryw #inflacja #nie-pasta #porady #finanse

W dzieciństwie w domu się nie przelewało więc wyrosłem na osobę dosyć oszczędną i skromną jeśli chodzi o potrzeby. Na studiach zamiast wydawać kasę na pierdoły to zawsze coś tam odkładałem, dorabiałem sobie to tu to tam. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, etat, działalność, praca po 70h tygodniowo, dziewczyna, żona, pierwsze dziecko, drugie, trzecie, po drodzę zawsze żyłem skromnie i nigdy nie miałem nawet potrzeby wydawać więcej niż max 30-40% zarabianych pieniędzy. Zakładając rodzinę miałem już dosyć spore oszczędności ale nikomu nawet o tym nie mówiłem, moja żona sama powiedziała że nie chce mieszać się w sprawy finansowe rodziny i że mi ufa 100% pod tym względem, jednocześnie nie wiedziała ile zarabiałem i zarabiam. Kupując mieszkanie wybraliśmy małe m3, żona nie wiedziała że stać nas na cokolwiek większego a ja stwierdziłem że nic więcej nie potrzebujemy poza tym kasa chociaż jest to lepiej przyda się na czarną godzinę, wzięliśmy też kredyt chociaż mogliśmy kupić za gotówkę o czym tylko ja wiedziałem. Mam jakąś paranoję że nawet jeśli jest bardzo dobrze finansowo to musimy mieć poduszkę finansową bo zawsze może coś pójść nie tak i się zawalić, nagle zabraknie klientów czy będzie jakiś nowotwór czy inne gówno które nagle zje całe oszczędności.
Prowadząc niewielką firmę moi rodzice, żona, teściowie myślą że zarabiam ok ale niewiele ze względu na skromny styl życia, prawda jest natomiast taka że z roku na rok jest coraz lepiej a ja nie umiem wydać zarobionych pieniędzy tylko trzymam wszystko na nieoprocentowanym rachunku bankowym i wszystko zjada inflacja. Co gorsze, nie mam nawet odwagi żeby zrezygnować z części projektów i jestem #!$%@? pracą na maxa do tego stopnia że jakość moich usług osłabiła się znacznie. Nie wiem czy to chciwość, może lęk przed utratą środków do życia, fakt że w domu w dzieciństwie zawsze brakowało kasy, ale jestem pewiem że się niepotrzebnie przepracowuję i w drugą stronę nie potrafię wydać tego co zarobię. W życiu coraz mniej mnie cieszy pomimo tego że mam wszystko od pieniędzy po wspaniałą rodzinę, dobrze prosperujący biznes, wszyscy zdrowi itp.
Co myślicie, od czego powinienem zacząć żeby coś w swoim życiu zmienić na lepsze? Czy powinienem przedstawić żonie prawdę o naszej sytuacji finansowej czy raczej to ukrywać (chociaż ona nie chce się mieszać to jest nieświadoma)?? Co zrobić z kasą żeby lata odkładania nie poszły na marne zjedzone przez inflację? Czy ktoś z Was był w podobnej sytuacji i korzystał z usług a. psychologa b. mentora c. doradcy finansowego i czy to cokolwiek pomogło?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #61885bff412b5f000aa887ef
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Roczny koszt utrzymania Anonimowych Mirko Wyznań wynosi 235zł. Wesprzyj projekt
  • 11
  • Odpowiedz
rublach


@Blablablabla123: zwłaszcza

:D

dywersyfikować
trochę ziemi, trochę akcji dużych spółek (pgnig itp), sp500, trochę spółek płacących dywidendę

osobiście powiedziałbym żonie (zresztą moja jest świadoma choć też się nie wpieprza)
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: jeśli żyjesz zbyt skromnie to spróbuj poświęcić część środków by poprawić standard życia Twojego i Twojej rodziny, część zainwestować a część zamrozić.
Taki złoty środek to powinien być cel roztropnego człowieka jak Ty by godnie żyć, mieć oszczędności i czuć że nie tracisz ciężko zarobionych pieniędzy.
  • Odpowiedz