Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#studbaza
#studia
#koronawirus
#przegryw

Dwa lata temu zdecydowałam że pójdę na studia w cholerę daleko bo aż na drugi koniec Polski. Przez pierwszy semestr było w miarę spoko ale trochę pokopało mnie to po dupie, a potem wiadomo jak było przyszły zdalne. Od tego czasu dosyć dużo się zmieniło i ułożyłam sobie całe życie w rodzinnym mieście, tylko po to żeby teraz wyjechać z powrotem na studia. Zostało mi pół roku do skończenia inżynierki nad morzem a potem uciekam z powrotem. Niestety, siedząc w mieszkaniu z ludźmi których nie znam nie daje sobie zupełnie rady psychicznie. Tęsknie za chłopakiem który był moim wsparciem w czasie kiedy zmagałam się z chorobą, tęsknie za swoim własnym kątem i tęsknie za rodzicami których już niestety kwestie zdrowotne nie rozpieszczają. Ten tydzień był dla mnie istną tragedią, jedyne co robiłam to piłam cały czas i spałam tylko po to żeby nie uświadomić sobie że będę musiała spędzić w mieście w którym mam giga #!$%@? wspomnienia aż 1,5 roku. Gdyby to był dopiero pierwszy semestr pewnie był to rzuciła w #!$%@?, ale zostało już mniej niż dalej. Dzień w dzień budzę się z płaczem, mam dziwne napady paniki i nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Jedyne co w tym wszystkim dobre to to że mieszkanie ma teoretyczny miesiąc okresu wypowiedzenia więc umowa nie jest do końca wiążąca. Ludzie z mojego kierunku jak i prowadzący zaczęli się denerwować że wgl się otworzyliśmy, wszyscy narzekają że to głupota bo między zdalnymi wykładami i stacjonarnymi ćwiczeniami mamy może z 5 minut na powrót do domu co skutkuje spóźnieniami i doczepkami prowadzących. Myśleliśmy żeby całym kierunkiem napisać list do rektora odnośnie tego że ta hybryda jest #!$%@? i żeby się zdecydował czy robi w końcu stacjonarne czy zdalne. Poza tym jestem na kierunku IT na którym dostaliśmy sale bez komputerów i nie możemy dobrze przeprowadzić laborków. Nie wiem już co robić, bo sytuacja wszystkich jest pewnie #!$%@? i z tego co widać po wypowiedziach nawet prowadzący chcą przejść na zdalne, ale z drugiej strony tyle #!$%@? się o to może nic nie dać. Poza tym, jak nie #!$%@? mnie #!$%@? na zajęcia to zrobi to martwienie się o to że już nigdy nie zobaczę moich rodziców, o to że nie ma się kto nimi zajmować albo o to że tata w końcu zejdzie na raka. Najchętniej to rzucić w #!$%@?, ale kto później utrzyma rodziców jak stracą anwet te słabo płatne prace? Dzień w dzień wstaje z nastawieniem że chce się #!$%@? ale nie mogę bo za dużo osób na mnie polega. :(

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #61634d19820612000adc459e
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Wesprzyj projekt
  • 5
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: tak to jest jak w wieku 19 lat na chama wybiera sie studia byle byc najdalej od domu niewiadomo po co, zwlaszcza jak sie ma chorych rodzicow, no come on.
mysle ze za niedlugo wprowadza calkowite zdalne, wiec to jakies odciazenie dla ciebie na pewno bedzie, trzymaj sie
  • Odpowiedz