Wpis z mikrobloga

To tylko pozornie tekst polityczny. W gruncie rzeczy dotyczy bardziej tematyki damsko-męskiej więc możecie bez obaw czytać dalej, a potem hejtować mnie w komentarzach. Ostatnio Świat został zaskoczony błyskawicznym zajęciem przez Talibów stolicy Afganistanu. Media obiegły dantejskie sceny rozgrywające się na lotnisku w Kabulu. Napisano wiele mądrych artykułów na temat tego dlaczego Talibowie odnieśli taki sukces, a demokratyczny rząd tak szybko upadł. Czy jest zatem sens, aby pisać coś jeszcze? Według mnie tak, bo wszystkie te teksty pomijają jedną ważną, być może najważniejszą, kwestię. A mianowicie nie dają one odpowiedzi na pytanie - dlaczego Talibowie wygrali, a demokratyczny rząd przegrał, mimo że miał przewagę liczebną, przewagę w uzbrojeniu oraz w wyszkoleniu, wsparcie NATO, a także teoretycznie bardziej atrakcyjną ideologię. Tzn. wiele próbuje udzielić odpowiedzi na to pytanie, ale moim zdaniem nie dają zadowalającej odpowiedzi. Nie ma w nich bowiem nic o motywacji, która pchała tych ludzi do walki (lub powodowała, ze jej nie mieli) i związanego z nią ryzyka śmieci albo utraty zdrowia.

W wielkim uproszczeniu Talibowie wygrali, bo mieli motywację do walki, a żołnierze rządowi jej nie mieli. Dlaczego jednak mieli motywację do walki? To proste. Z powodu kobiet. Zastanówmy się - kim się w ogóle Talibowie? To prości i niewykształceni mężczyźni z afgańskiej prowincji, która miałaby duże szanse na zdobycie pierwszego miejsca w kategorii "największe zadupia na Świecie". Dla takich mężczyzn modernizacja kraju, liberalizacja obyczajowa i związana z tym emancypacja kobiet oznaczają katastrofę i nieodwołalne popadnięcie w przegryw.

Emancypacja i wyzwolenie kobiet w Afganistanie doprowadziłyby z czasem do tego, że ich wrodzona hipergamia (preferowanie przez samice takich samców, którzy są najbardziej atrakcyjni pod względem genetycznym albo materialnym) wystrzeliłaby w kosmos sprawiając, że zaczęłyby się uganiać wyłącznie za garstką afgańskich chadów i synów pochodzących z garstki bogatych rodzin (20%) najczęściej związanych z reżimem oraz ewentualnie samców-beta pochodzących z krajów wysoko rozwiniętych przyjeżdżających do Afganistanu, aby znaleźć sobie żonę.

Jaki byłby los pozostałych 80%? Najmniej wartościowa genetycznie część (powiedzmy 30%) nigdy nie znalazłaby sobie partnerki i żyłaby sobie do śmierci ze swoimi kozami na zadupiu, uprawiając mak lekarski, waląc konia do pornosów i grając w gry (gdyby im starczyło na komputer kasy ze sprzedaży maku na opium). Nazwijmy ich przegrywami. Większość (50%) wypruwałaby sobie żyły przez całą młodość próbując do czegoś dojść, aby jakaś rozjechana przez dziesiątki chadów Afganka na nich w końcu spojrzała, co w końcu by nastąpiło, bo samotna kobieta przed uderzeniem ze ścianą (przed 30-tką), zaczyna wykazywać zainteresowanie także tymi bardziej przeciętnymi betasamcami. Na przegrywów nie spojrzy niestety nigdy, bo wykształcona kobieta, która potrafi się samodzielnie (chociaż często dzięki dużej pomocy państwa socjalnego, a jeśli ma dzieci to wprost na ogół) utrzymać, będzie wolała być sama niż żyć z przegrywem, którym w gruncie rzeczy się brzydzi i nim gardzi.

Będąca tego konsekwencją zapaść demograficzna (jak w każdym kraju cywilizacji zachodniej) jeszcze bardziej pogorszyłaby sytuację samców w Afganistanie, bo demograficzny regres sprawiłby, ze dostęp do samic byłby jeszcze trudniejszy. Wynika to z faktu, że w każdej kulturze z reguły to mężczyzna jest straszy niż kobieta w związku. W warunkach niżu demograficznego powoduje to, że na daną liczbę mężczyzn w określonym wieku przypada coraz mniejsza liczba o 3-4 lata młodszych kobiet (obserwujemy to w Polsce od początku lat 90'). Dla pasterzy w afgańskiej prowincji byłaby to sytuacja bez wyjścia. Mężczyźni z Europy Zachodniej czy USA, nawet jeśli brakuje im atrakcyjności fizycznej czy social skills, niemal zawsze mają pewien atut, którego mężczyźni z Afganistanu nie będą mieć jeszcze przez setki lat - otóż przeciętnie zarabiający mieszkaniec najbogatszych krajów na Świecie zawsze będzie bogaczem z punktu widzenia przynajmniej połowy światowej populacji kobiet (nie bez powodu kobiety mają większe predyspozycje językowe i wykazują większe zainteresowanie poznawaniem języków). Równocześnie młoda i wykształcona Afganka zawsze będzie atrakcyjną partią dla wielu europejskich czy amerykańskich mężczyzn. Przeciętny Afgańczyk uprawiający mak i hodujący kozy gdzieś w Badachszanie nigdy i w żadnych warunkach nie będzie atrakcyjną partią dla jakiejkolwiek kobiety, która może dokonać świadomego i wolnego wyboru.

W jakiejś perspektywie doprowadziłoby to na pewno do rozwoju gospodarczego, kulturalnego i naukowego w Afganistanie, bo jak świat długi i szeroki, od tysięcy lat to właśnie zdesperowane samce-beta ciągną ten Świat gospodarczo do przodu, starając się uzyskać coraz wyższą pozycję społeczną oraz zwiększyć ilość swoich zasobów - bo tylko w ten sposób mogą przyciągnąć zainteresowanie hipergamicznych samic. My samce beta, aby przyciągnąć zainteresowanie kobiet, możemy pracować po 12 godzin dziennie, tworzyć najpiękniejsze dzieła sztuki i odkrywać egzoplanety, ale niestety w tym samym celu wytniemy też ostatnie drzewo w Puszczy Amazońskiej, wyniszczymy ostatni zagrożony gatunek, zanieczyścimy ostatnie czyste jezioro. Dlatego Afgańscy mężczyźni, mając do czynienia z hipergamią, rzuciliby w kąt AK-47, wyrzucili te śmieszne łachmany, które nazywają ubraniami i wzięli się do pracy. Zaczęliby kombinować, aby do czegoś dojść i zaimponować swoim kobietom. Niestety niewiele by im to jednak dało z powodów, które w tym wpisie pominę (dowodem jest sytuacja w USA, gdzie 30% męzczyzn od 18 do 30 roku życia i tak nie ma życia seksualnego).

I dlatego Talibowie od 20 lat walczą z zachodnimi żołnierzami oraz ustanowionym przez nich rządem i dlatego też ostatecznie wygrali. Talibowie walczą o utrzymanie prymitywnej i konserwatywnej rzeczywistości, która jest ich jedyną szansą na normalne życie i szczęście tj. na posiadanie szacunku społecznego, rodziny, dzieci i życia seksualnego. Konserwatywne społeczeństwo oferuje młodym samcom w miarę pewną możliwość założenia rodziny w młodym wieku (nie wszystkim się to oczywiście uda, ale szanse i tak się znacznie większe niż w społeczeństwie liberalnym).

Z podobnego względu żołnierze armii rządu afgańskiego, mimo przewagi liczebnej, lepszego wyszkolenia i uzbrojenia, masowo się poddawali, uciekali albo przyłączali się do Talibów. Może z punktu widzenia oficerów, którzy mają wysoką pozycję, liberalizacja obyczajowa i emancypacja kobiet to umiarkowanie korzystne zjawiska - bo ich wysoka pozycja społeczna i ekonomiczna przyciąga kobiety. Jednak z punktu widzenia szeregowców już nie. Dlatego nie chcieli walczyć i nie walczyli, a demokratyczne państwo posypało się jak domek z kart. Po co mieliby walczyć i o co? Aby stworzyć społeczeństwo, w którym zostaną płcią drugiej kategorii? Społeczeństwo, w którym wielu z nich popadnie w przegryw? To byłby nonsens, gdyby mieli ryzykować życie i zdrowie w imię dobra samic, które i tak tego nie docenią i otrzymaną wolność wykorzystają w ten sposób, że oddadzą się najbardziej atrakcyjnym samcom. A oni będą przez resztę życia np. wieść życie przegrywa bez ręki, która została oderwana przez granat moździerzowy wystrzelony przez bojownika Talibów.

Co kobiety mogły albo mogą zrobić? Mogły same chwycić za broń i same zawalczyć o swoją wolność. Dlaczego to mężczyźni mieliby walczyć o równouprawnienie kobiet? Wiem. Takie twierdzenie brzmi kontrowersyjnie. Przykra prawda jest taka, że dla feministek równouprawnienie polega na parytetach w zarządach, ale od czarnej i ryzykownej roboty zawsze byli i wciąż są mężczyźni. A co teraz mogą zrobić? Te wykształcone mogą chyba tylko wyjechać do Europy Zachodniej albo USA, gdzie miliony miejscowych białorycerzy tylko czeka, aby się nimi zaopiekować. Te niewykształcone mają natomiast przerąbane.

Tak to postrzegam. Nie oznacza to jednak, ze w jakikolwiek stopniu sympatyzuje z Talibami. Wprost przeciwnie. To nie są ludzie z mojej bajki. W gruncie rzeczy nimi gardzę. Religia, islam i konserwatyzm obyczajowy to zdecydowanie nie moje klimaty. Rozumiem jednak mniej więcej to o co walczą i dlaczego. Bo przecież nie chodzi o islam. Religia to zawsze tylko narzędzie do tego czy innego celu.

P.S.
Miałem małą przerwę od Wykopu, bo ostatnio mam dziwną sytuację z jeden #rozowypasek i byłem trochę zajęty (spokojnie, nie wyszedłem z przegrywu).

Na zdjęciu Talibowie na ulicach Kabulu 17.08.2021 r., autor: VOA, domena publiczna.

#przegryw #afganistan #religia #islam #zwiazki #rozowepaski #logikarozowychpaskow #polityka #neuropa #4konserwy #p0lka #blackpill
Blackmore - To tylko pozornie tekst polityczny. W gruncie rzeczy dotyczy bardziej tem...

źródło: comment_1629649629LoOVHhYURAmsATnq1GXJYO.jpg

Pobierz
  • 13
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@Blackmore:

Dla takich mężczyzn modernizacja kraju, liberalizacja obyczajowa i związana z tym emancypacja kobiet oznaczają katastrofę i nieodwołalne popadnięcie w przegryw


To prawda.

Czy w związku z tym 9/11 było robotą inceli? Daje do myślenia
  • Odpowiedz
@Blackmore:

Świetny wpis, mógłbyś spokojnie pobawić się w publicystkę.Moze powstaną kiedyś jakieś media związane z tą tematyką.
Mam bardzo podobne przemyślenia że wiele rzeczy na tym świecie krąży się relacji damsko-meskich.
Jako przykład dam u nas narodowców,którzy neguja aktualna cywilizacje Zachodu ponieważ Polska w relacjach z potężnym , bogatym Zachodem jest kolonią (bogata kolonia dodam).I na poziomie rynku matrymonialnym też nią jest.To widać gołym okiem.
Pogardą P0lek do P0lakow ma
  • Odpowiedz
@JediKnight: Mógłbym, ale w gruncie rzeczy takie teksty prawie nikogo nie interesują, ponieważ konserwatywną prawicę stawiają w roli przegrywów, a liberalnej lewicy udowadniają, że nie ma i nie będzie czegoś takiego jak idealny Świat, bo bez względu na ilość równouprawnienia i socjalizmu zawsze będzie istnieć bardzo szeroka grupa ludzi nieszczęśliwych i żyjących na marginesie.
  • Odpowiedz
@elf_pszeniczny: Generalnie powiem tak. Wszystkie ruchy rewolucyjne i terrorystyczne to w jakimś sensie "robota inceli". Mężczyzna, który ma kobietę i dzieci #!$%@? się wysoką awersją do ryzyka i nie w głowie mu "ratowanie/niszczenie Świata". Zamiast tego skupia się na pracy i gromadzeniu zasobów dla rodziny.

Za rewolucjami i terroryzmem zawsze stoi jakaś grupa mniej lub bardziej sfrustrowanych samców, nie do końca zadowolonych ze swojego statusu społecznego i materialnego, co ma wpływ na powodzenie u kobiet i życie seksualne.

Nawet podczas wojen najskuteczniejszymi żołnierzami są incele tj. młodzi żołnierze bez samic. Dlaczego niby rzymscy legioniści nie mogli mieć żon? Jak Świat długi i szeroki trudno zmusić zmusić do walki i ryzykowania życia 30-latka z żoną i trójką dzieci - chyba, że przeciwnikiem byliby ludzie, którzy stanowiliby realne zagrożenie dla jego rodziny. Jednak takie sytuacje są w ostatnich stuleciach dość rzadkie. Nawet podczas II Wojny Światowej Alianci oraz Sowieci nie stanowili egzystencjalnego zagrożenia dla narodu niemieckiego. Zdarzały się oczywiście morderstwa i gwałty, ale wydłużanie wojny jedynie nasilało te zjawiska, stąd jeśli niemiecki żołnierz w 1945 roku ktoś chciał zrobić coś dobrego dla "kobiet i dzieci" to mógł się tylko poddać, aby szybciej nastał
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Blackmore:

Nawet podczas wojen najskuteczniejszymi żołnierzami są incele tj. młodzi żołnierze bez samic.


Ale czekaj, bo przecież kochanki czy inne dziewczyny mieć mogli i na pewno mieli. Listy miłosne z okopów i inne takie.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@JediKnight: Mógłbym, ale w gruncie rzeczy takie teksty prawie nikogo nie interesują, ponieważ konserwatywną prawicę stawiają w roli przegrywów, a liberalnej lewicy udowadniają, że nie ma i nie będzie czegoś takiego jak idealny Świat, bo bez względu na ilość równouprawnienia i socjalizmu zawsze będzie istnieć bardzo szeroka grupa ludzi nieszczęśliwych i żyjących na marginesie.


@Blackmore: lewica ostatnio bardzo powoli uchyliła pół powieki w tej sprawie
  • Odpowiedz
@Blackmore: wnioski ciekawe ale jest jedna prawda stara jak świat; liczy się żywotność danej cywilizacji/kultury bardziej niż postęp technologiczny. Żywotność rozumiem właśnie przez wolę walki, determinację, a te ludy prymitywne mają najczęściej większą.

Wystarczy popatrzeć na przeciętnego Europejczyka, bardziej zdemoralizowanej jednostki nie ma. Czy w razie nadejścia trudnych czasów czy nawet wojny ci ludzie będą wstanie obronić siebie i cywilizację? Nie sądzę.

To jest pewien cykl który trwa od wieków
  • Odpowiedz
To jest pewien cykl który trwa od wieków i którego nikt nie jest wstanie przerwać


@eshees: Jak czysto teoretycznie przerwać ten cykl?
  • Odpowiedz
  • 0
@Blackmore Weź pod uwagę, że w krajach, że tak powiem 'stabilnie muzułmańskich', tzn. takich nie ogarniętych wojną, sytyacja jest w sumie podobna.
W kraju islamskimi na małżeństwo i rodzinę stać tylko relatywnie bogatych, bo za żonę trzeba zapłacić.
Dodaj do tego fakt, że tam facet nie pójdzie do prostytutki z taką łatwością jak w krajach zachodnich, że już nie mówiąc o jakichś przygodnych kontaktach czy nieformalnych związkach, a ze względu na
  • Odpowiedz