Wpis z mikrobloga

Pamiętacie, jak telewizja nas zalewała telenowelami z Ameryki Łacińskiej? Ja #!$%@?ę. Niestety, miałam (nie)przyjemność mimochodem oglądać, bo babcia oglądała. Wszystko na jedno kopyto i jadące na emocjach oglądających. Chyba każda telenowela przebiegała tak:
- Biedna główna bohaterka poznaje bogatego gościa
- Gość jest przeważnie żonaty, ew. rozwiedziony
- #!$%@?ą się w sobie
- Przeszkadza im w tym żona/była żona bogacza i razem ze swoimi znajomkami knują intrygę
- Protka zachodzi w ciążę, ale nie mówi tego lubemu, tylko #!$%@? nie wiadomo gdzie, bo jakby wszystko się wyjasniło, to akcja by się zamknęła w kilkunastu odcinkach
- W międzyczasie oboje mają konkurencję, bo do panicza podwala się jakaś inna panna, do protagonistki też się ktoś zaleca
- W tle pojawia się postać komiczna robiąca za nieszkodliwego pajaca, który się marnuje w tym serialiku
- jak mają się godzić, to wchodzi amnezja/wypadek/ślepota
- na końcu antagoniści giną/lądują w pierdlu, a główny OTP bierze ślub i żyją długo i szczęśliwie

Oni chyba produkowali takie seriale masowo, skoro nie potrafili nic nowego wymyśleć i bazowali na wyświechtanych schematach. Zmieniały się jedynie imiona bohaterów, bo z tego co słyszałam, często aktorzy w tych serialach się powtarzali, tylko z antagonisty przeskakiwali na protagonistę, itp.

Teraz podobno popularniejsze są w TV telenowele tureckie, z tym, że ja się zdążyłam od rodziców wyprowadzić i mnie to jakby ominęło. Tam też lecą takimi schematami, czy mają jakieś własne?

#wspomnienia #dziecinstwo #gownowpis #telewizja #niewiemjaktootagowac #kiedystobylo i trochę #nostalgia
  • 1
  • Odpowiedz