Wpis z mikrobloga

Jeżdżąc jako kurier w tę zimę miałem klienta na wiosce z trudnym dojazdem. A dokładniej: na asfalcie było wtedy ok 15 cm śniegu na wiejskiej drodze, do klienta musiałem skręcić w polną drogę która schodziła z w #!$%@? stromej górki. Akurat szklanka była wtedy wszędzie, więc zacząłem się zastanawiać czy jakbym się zatrzymał na tej polnej drodze to czy przypadkiem obciążony bus którym jechałem po prostu by mi nie zjechał na hamulcach, a wyjechanie stamtąd pod tą górkę to już w ogóle kosmos. Nabiłem status paczki że brak dojazdu, a po przyjechaniu na magazyn wyjaśniłem pracownikowi który zajmuje się takimi paczkami że adresat źle przykleił etykietę i numer telefonu był nieczytelny przez co nie mogłem się jakoś umówić z tymi ludźmi żeby im dać tę paczkę. Załatwili numer telefonu do tych ludzi po dwóch dniach, pogoda nadal #!$%@?, jadę do nich dzwonię, i taki dialog mniej więcej, bo to było dawno i dobrze nie pamiętam:
J- ja, czyli kurier
K- klient

J: Dzień dobry z tej strony kurier, mam dla pana przesyłkę, był problem żeby ją doręczyć bo nadawca źle przykleił etykietę nie mogłem się dodzwonić, chcę się jakoś umówić na odebranie przesyłki
K: Dzień dobry ja specjalnie wziąłem urlop w pracy żeby odebrać tę przesyłkę i czekam już trzeci dzień, dlaczego pan do mnie nie zadzwonił?
J: Właśnie panu powiedziałem że to nadawca zawinił bo źle przykleił etykietę numer był nieczytelny a droga do pana była nie przejezdna (trzy razy mu tłumaczyłem że nie miałem do niego numeru a on trzy razy mnie się pytał czemu nie zadzwoniłem. Myślałem że jasny #!$%@? mnie strzeli)
K: Jak to nie przejezdna hur dur ja też jeżdżę busem i ja panu udowodnię że da się przejechać!
J: ok, to czekam

I było tak, po złości przetrzymali mnie dłużej, koleś nie przyjechał busem, wysłał żonę żeby przeszła się z buta i odebrała paczkę, ja w międzyczasie poszukałem kartki gdzie miałem zapisane adresy i numery telefonów żeby jej pokazać że miałem kawałek od niej dom i był zapisany nr telefonu bo zapisuje wszystkie numery a do niej nie było bo był nieczytelny. I jak babka przyszła do mnie z buta to znowu ciekawy dialog:
J - ja
B - babka

B: przecież droga jest przejezdna my codziennie tędy jeździmy (to było kłamstwo widziałem po śladach)
J: nie ma opcji żebym tutaj wjechał, proszę zobaczyć, mam tutaj kartkę z adresami i numerami telefonów (ta kartka której szukałem żeby udowodnić że to nadawca dał dupy) mam tutaj pani adres bez numeru telefonu i adres niedaleko pani z numerem telefonu ponieważ zapisuje numer do każdego...

W tym momencie babka mi z oburzeniem przerwała:

B: to nie jest mój adres to jest adres innego domu (pokazuje mi numer domu z mojej kartki ale nie jej tylko ten drugi co był niedaleko z numerem telefonu i że ja pomyliłem numer domu)

W tym momencie myślałem że ją #!$%@?ę. Normalnie gadanie jak do ściany że nie miałem kontaktu ale #!$%@? nastawiona na kłótnie to dalej swoje że ja jestem winowajcą. Najchętniej to bym jej włożył moją kartkę z adresami do mordy i pojechał.
Finalnie dałem jej paczkę bez słowa, bez dyskusji. #!$%@?łem jak najszybciej bo bałem się że zarażę się tym debilizmem.

A wiecie co jest najlepsze? Ze dwa miesiące później miałem do nich paczkę i nie dość że ledwo podjechałem pod tę górkę od nich bez śniegu, stromej w #!$%@?, po #!$%@? jakimś gruzie, #!$%@? drodze na maksa, to jeszcze widziałem tego "busa" co koleś się chwalił że on nim pod górkę podjeżdża. To był #!$%@? jakiś stary, zapuszczony zielony mały transit nie ruszany chyba od roku, a koleś go porównał do załadowanej masterki, a nawet tym transitem by na pewno nie podjechał. Normalnie mówię #!$%@? mać

#kurier

O co w tym chodzi? Jestem kurierem i będę się starał wrzucać jakiegoś codziennego posta z mojej pracy
Jeżeli nie chcesz czytać moich wysrywów to > #codziennykurier daj na czarną listę albo obserwowania, jak chcesz