Wpis z mikrobloga

Cześć, mam na imię Sara i w lipcu tego roku skończę 24 lata. To jest mój pierwszy wpis, chciałam się podzielić z Wami patologiczną sytuacją z jaką przyszło mi mieć do czynienia. Wiem, że jest w kraju więcej takich osób jak ja, które zostały wplątane w chore gierki naszego rządu i którym chory system utrudnił życie, ale nie mają może tyle determinacji i siły by z tym walczyć. Treść pt. "Jak to szpital wykorzystał koronawirusa i odwołał zaplanowaną operację z powodu niewydolności służby zdrowia":

Pod koniec stycznia zgłosiłam się do lekarza rodzinnego z ostrym bólem szyi. Lekarz stwierdził zapalenie tarczycy ale dla pewności dał skierowanie na USG. 15.02.2021 r. dowiedziałam się, że mam na prawym płacie tarczycy lity guzek 4cm. Dalej endokrynolog i biopsja w WCO w Poznaniu, oczywiście na prywatnie. Na wynik biopsji (miał być do 10 dni) musiałam czekać dobre 3 tygodnie, oczywiście po wcześniejszym kilkukrotnym dzwonieniu do sekretariatu i przypominaniu o sobie (dodam, że wynik biopsji przyszedł zwykłym listem, co tylko wydłużyło czas oczekiwania). Biopsja wykazała podwyższone ryzyko złośliwości nowotworu tarczycy. Oczywiście cały świat w tym momencie się zawalił, ale przecież to nie był jeszcze wyrok. Wyrok miał dopiero nadejść. Endokrynolog wystawiła skierowanie do Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei w Poznaniu na zabieg strumektomii, czyli całkowitego usunięcia tarczycy. Szpital skontaktował się ze mną 29.03.2021 r., że planowana operacja może odbyć się już 07.04.2021 r., czyli dzisiaj, kiedy właśnie piszę ten post. Dlaczego operacja się nie odbyła? No właśnie tutaj zaczyna się historia, która miejsce może mieć tylko w Polsce.

Kazano mi przyjechać 05.04.2021 do przyszpitalnego KONTENERA na test na obecność koronawirusa. Wymaz miałam pobierany rano o godz. 09:05, twierdzę, że był źle wykonany, ponieważ w samym czubku jamy nosowej został pobrany wymaz. Wieczorem sms, sprawdzam IKP a tam wynik pozytywny i nałożona izolacja do 14.04.2021 r. Płacz. Skąd wynik dodatni, przecież jestem zdrowa nie mam żadnych objawów? Telefon ze szpitala, wyuczona formułka "Widzę, że miała mieć pani operację ponieważ ma pani wpisane w karcie podejrzenie raka pęcherzykowatego. Proszę się z tym pogodzić i być odpowiedzialnym, koronawirus to jest poważna choroba, nasze testy są dobrze wykonywane, już nie potrzeba wiercić dziury w mózgu aby dobrze pobrać wymaz. Jeśli przejdzie Pani wirusa bezobjawowo, możliwa jest operacja za miesiąc, jednak proszę pamiętać, że wynik pozytywny może utrzymywać się w organizmie do 3 miesięcy". Zamówiłam prywatnie test na ślinę na obecność koronawirusa aby się upewnić i udowodnić, że nie jestem zarażona. Kolejnego dnia telefon z wolsztyńskiego Sanepidu, ta sama formułka "Proszę się cieszyć że przechoruje pani tego wirusa bezobjawowo, jest to bardzo poważna choroba, proszę się z tym pogodzić i jeść dużo kiszonek. Życzę pani dużo zdrowia, proszę walczyć i być dobrej myśli". Wtedy poczułam, że właśnie dostałam w twarz i został na mnie wydany wyrok. Telefon do POZ, do którego jestem przypisana mnie upewnił, że nie ma żadnej opcji, aby obejść system i udowodnić, że nie jestem nosicielem żadnego koronawirusa, a na pewno nie SARS-Cov-2.

Dzisiaj, 07.04.2021 r. wykonałam test na ślinę na obecność koronawirusa wspomnianego wyżej. Wynik negatywny. Oczywiście na infolinię Sanepidu nie idzie się dodzwonić, toteż wykonałam telefon do POZ. Pani rejestratorka nie dowierza, próbuje wcisnąć mi, że wykonałam test na krew na przeciwciała, które przecież nie wyjdą, bo trzeba poczekać jeszcze 3 tygodnie. Po moim naciskaniu umówiła mnie do lekarza na teleporadę na dzień jutrzejszy.

Wniosek? Śmiem twierdzić, że zostałam oszukana, system jest niewydolny i nie potrafią powiedzieć tego wprost. Szpital zapewne nie ma "siły przerobowej", po prostu nie ma komu tej operacji wykonać i wolą zasłonić się koronawirusem. Wszędzie trąbią, że tak ważna jest wczesna diagnostyka chorób nowotworowych, mammografia, cytologia, a jak już coś wykryją to zostawiają ludzi samych sobie z problemem. Siedzę teraz bezczynie i bezsensu w domu z nałożoną izolacją, a Policja będzie przyjeżdżać patrzeć czy osoba zdrowa siedzi w domu i się nigdzie nie wynurza. Takich osób jak ja w kraju jest na pewno więcej, ale mało komu chce się drążyć ten temat tak jak mi. Mam nadzieję, że pomożecie trafić mi do jak najszerszego grona osób dotkniętych tym samym problemem. Nie można dłużej pozwalać na sytuację jaką stworzył nasz nieudolny rząd. Jeśli ktoś z Was lub z Waszej rodziny miał taką samą sytuację ze Szpitalem Miejskim im. Franciszka Raszei w Poznaniu lub innym Szpitalem proszę o kontakt !!!

W komentarzach dołączam zdjęcia wyniku testu na obecność koronawirusa (godz. 09:47) i dla rozwiania wszelkich swoich wątpliwości na przeciwciała (godz. 18:36), których póki co BRAK.

#koronawirus #polska #medycyna #pis #patologia #covid19 #sluzbazdrowia #pandemia #test #nowotwory
  • 69
  • Odpowiedz
@starkuska jeszcze trzeba podkreślić, że :
1. Zrobiłaś to sama z siebie (nie żadne badania profilaktyczne z pracy (czyli jesteś hipochondrykiem ( ͡° ͜ʖ ͡°)-) ból mogła olać bo hehe przejdzie
2. Za własne pieniądze

Czyli gdybyś miała podejście jak typowy Janusz Polak to byś nawet nie wiedziała co ci jest.
Diagnozowanie i leczenie w tym kraju to kpina.
  • Odpowiedz
@starkuska: ale wiesz, że te testy na ślinę są nic nie warte? Jedyne co możesz to oznaczyć w laboratorium z krwi. Więc albo masz pecha i jesteś bezobjawową, albo masz pecha i masz fałszywie pozytywny. Ja obecnie czekam na laparoskopie, bo mam bardzo bolesne krwawienie no i też mam se czekać, bo "covid" xD

@Krupier: i wychodzi wtedy test do powtórki, mózgu

2 pozytywne i 2 negatywne xd


@pknagato4:
  • Odpowiedz
@starkuska:
Jeśli ktokolwiek ma mieć jakikolwiek planowany zabieg powinien na 3 tygodnie przed zabiegiem ograniczyć kontakty do absolutnego minimum. Włącznie z rodziną.
Test PCR niestety jest najpewniejszy, fałszywie dodatni wynik jest ekstremalnie rzadki. Rozumiem, ze taki test miałaś. Możliwy jest poprzez zanieczyszczenie próbki- w samym laboratorium albo podczas pobierania wymazu. Mało prawdopodobne ale się zdarza. Dlatego podczas pobierania wymazu trzeba patrzeć na ręce osobie która pobiera wymaz czy aby na pewno
  • Odpowiedz
Ciebie typie powinni zamknąć i klucz wywalić. Nie dość że podżegasz do przestępstwa to jeszcze ryzykujesz życiem i zdrowiem pacjentów onkologicznych na całym oddziale. Co trzeba mieć w głowie aby próbować wprowadzić z premedytacją osobę chorą na czysty oddział szpitalny. Jeszcze tam gdzie są osoby o radykalnie obniżonej odporności w wyniku chorób nowotworowych. Co za dno moralne. Ja #!$%@? Ha tfuu.


@ZapomnialWieprzJakProsiakiemByl: Przecież to jest taka sama mentalność, jak ten typ
  • Odpowiedz
@ZapomnialWieprzJakProsiakiemByl: niestety, prócz tego że dostalam informacje z IKP a pozniej ze szpitala o pozytywnym wyniku zadnych informacji więcej związanych z wykonanym testem PCR nie dostalam. Dla mojego dalszego leczenia byloby lepiej nie klamac, poniewaz po zakonczonej izolacji faktycznie mogę zachorować na covid i do szpitala nie trafię przez najblizsze pol roku.
  • Odpowiedz
@starkuska: jakby co to nie martw się rakiem tarczycy. To jest #!$%@? wśród raków i też go miałam i mi endokrynolog powiedziała "jeszcze nie słyszałam żeby ktoś na to umarł" więc relax. Operacja i kontrole, może Cię wyślą na jod ale to nic strasznego. Ale spróbuj się dostać do Gliwic na konsultacje, oni są tam ekspertami od tego i wszystko masz tam na miejscu. Nie stresuj się tym bo nie warto,
  • Odpowiedz