Wpis z mikrobloga

@Marczeslaw: religia to nie do końca stek bzdur.

Tzn. Jasne, jak będziesz podchodziło tych wszystkich historii dosłownie i sztywno, to tak.

Jak będziesz spotykać osoby traktujące wprost każde zdanie z tych wszystkich pism, to też.

Kościół jako organizacja ma od gromna za uszami.

Dopiero religia przestaje być stekiem bzdur, jeśli próbujesz wyciągnąć morał z tych wszystkich historii. Jeśli stosujesz się do reguł nie dla reguł ani nawet nie dla religijnych obietnic,
  • Odpowiedz
Dla mnie zawsze od Małego to był stek bzdur, od małego byłem świadomy że Bóg dla mnie nic nie znaczy, nic nie sprawił magicznego w moim życiu że miałbym w niego wierzyć, wolem udawać że się modlę, nigdy nie latalem pod ołtarz do tych lepkich rączek. Chyba Matka mnie umocniła mnie w tym wszystkim, zmuszała mnie i brata do chodzenia do kościoła co tydzień, a do taty miała pretensje ze on nie
  • Odpowiedz
Jedna strona dziadków była bardzo wierząca więc jako dziecko mnie w to wplątali trochę. Jednak nigdy tak naprawde nie byłam wierząca. Uświadomienie sobie że to stek bzdur nastąpił w wieku 11 lat kiedy moi rodzice postanowili sie rozwieść i nie było to dobre rozstanie. Wręcz traumatyczne dla mnie więc uznałam jako dziecko że jeżeli bóg tak chciał to #!$%@? z nim ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@Marczeslaw: pamiętam to jak dzisiaj, miałam jakieś 9-10 lat i stałam pomiędzy filarami w kościele, ksiądz coś tam sobie śpiewał a mnie nagle trzasnęła myśl, że wszystko to jest śmieszne - ta cała msza, modlitwy, śpiewy - bo nie ma jakiejkolwiek siły wyższej, żadnego boga, który mi pomoże, żadnego nieba i piekła i każdy zostanie zeżarty przez robaki. Wiele wojen z mojej postawy wobec religi było i jest w mojej rodzinie.
  • Odpowiedz
@Marczeslaw: W sumie to się działo powoli i sam nie wiem, na początku gimnazjum byłem super wierzący, a w połowie liceum miałem kompletnie wywalone już w bożki i inne cudawianki. Za to zapadła mi w pamięci chwila, w której z obojętności wobec kościoła katolickiego moje uczucia zamieniły się w zwyczajne obrzydzenie do tej instytucji.

Od 2 klasy mieliśmy za katechetę takiego #!$%@? księżulka, który wcześniej pracował w zakładzie dla chorych psychicznie
  • Odpowiedz
Pierwsze wątpliwości były pewnie jeszcze w podstawówce, kiedy na religii pani katechetka opowiadała, jak to pan Bóg stworzył świat, jak to Adam i Ewa zostali wygnani z raju, jak to Kain zaciukał Abla etc., wszystko jakby to były niepodważalne fakty, a że za gówniaka strasznie się fascynowałem dinozaurami, paleontologią i tym podobnymi to coś mi tu nie grało, bo przecież w Świecie Wiedzy i innych źródłach było wyraźnie napisane, że same dinozaury
  • Odpowiedz
@Marczeslaw: kiedy jako dziecko w podstawowce z troche wiekszym iq niz typowy seba zazartowalem po slowach opaslej katachetki o tym jak to buk widzi wszystko, ze musi miec duzo oczu. Klasa razem z ta #!$%@? chciala mnie zjesc. Czulem sie jak shrek, a oni zachoywali sie jak wiesniaki z widlami na czele z grubym krolem. Pozniej robilem wszystko tylko zeby dostac kase (komunia, bierzmowanie) Od 10 lat jestem apostatą ( chyba
  • Odpowiedz
kiedy podczas przerwy kawałek kanapki spadł mi na podłogę, a pani katechetka #!$%@?ła mi z liścia w tył głowy mówiąc że nie szanuję ciała bożego


@Marczeslaw: Tak było, nie zmyślam...

Gdyby ta babka tak postąpiła to porównując chleb do Ciała Bożego popełniłaby grzech ciężki (i to taki super ciężkiego kalibru).
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@Marczeslaw: #!$%@?łem się jak sprawdzali listę obecności na przygotowaniach do bierzmowania. Trzeba było chodzić na jakieś pierdy trwające godzinę w kościele. Podziękowałem i jakoś żyję. Nawet chrzestnym jestem, a ponoć bez tego nie można. Cóż, niebieski król załatwił sprawę.
  • Odpowiedz
@Marczeslaw:
Wcześnie, jeszcze przez pierwszą komunią, odkąd tylko pamiętam to unikałem kościoła i jak mnie tam rodzice nie zaciągnęli to nigdy nie szedłem, po komunii rodzice też pełna wyjebka na kościół to i ja tak samo.

Ogólnie w wieku 9-16 to w kościele byłem 3 razy. Raz na weselu i raz na pogrzebie.

Potem jedna wizyta w kościele na spotkaniu do bierzmowania, które odbyło się w godzinach lekcyjnych, posiedziałem z tyłu,
  • Odpowiedz
@Marczeslaw: mialam chyba 10-12 lat. W domu bylo zle wiec wieczorami modlilam sie o pomoc. Pomoc jak sie domyslacie nigdy nie nadeszla ( ͡° ͜ʖ ͡°) wiec stwierdzilam ze albo nie istnieje albo ma mnie w dupie i zaczelam sie buntowac.
  • Odpowiedz
mnie w drugiej klasie podstawówki uczyła zakonnica która karmiła nas historyjkami na "faktach" jedna z nich była o dziewczynce którą matka wysłała do sklepu po chleb, po zakupach dziewczynka musiała wrócić do domu ale że na jej drodze była jakaś kałuża czy coś dziewczynka postanowiła postawić chleb na środku kałuży i przejść po nim (nie pytajcie mnie o sens jednak doskonale pamiętam tą bzdurę) w tym momencie chleb zapadł się pod ziemię
  • Odpowiedz