Mam problem z zatykającymi się uszami. X lat temu, z 10-11, zaczęły się sporadyczne rwania w węźle chłonnym/śliniance/cholera wie czym. Rodzinny rozłożył ręce, ból występował raz na kilka miesięcy, częściej/rzadziej. W około 2013 zaczęło się przytykanie ucha, ale baaaaardzo sporadyczne. Laryngolog nic nie stwierdził, badanie słuchu ok, diagnoza - uj wie co. Po 2015 miałam wykonane przy okazji innego badania USG ślinianek - czysto. Problem występował bardzo sporadycznie, do tego, może powiązane, może pobocznie, od 2016 występują okresowe problemy z ziewaniem (tzn jestem typem, który ziewa od zawsze wiecznie, a tu pojawiło się jakby parcie na ziewnięcie i jednoczesna niemożność, zaczynam i nagle w połowie nie mogę odziewnąć). No i problem tak sobie występował gdzieś pobocznie, w końcu doszło do tego, ucho zatykało się co któryś dzień lub codziennie do około 10-12, w weekend był spokój. Doszło do tego obecnie, że nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, jedyne co pomaga to pochylenie głowy w przód.
Jestem w trakcie fizjoterapii, fizjo mam bardzo konkretnego, ale nie jest w stanie znaleźć przyczyny. Problemy z kręgosłupem i pospinanymi mięśniami barków, karku, żuchwy i skroni mam, więc są szanse że to jest przyczyna, ale jak na razie masaże nie odnoszą żadnego skutku.
Spotkał się już ktoś z takim przypadkiem? Ostatnio miałam spokój przez kilka tygodni i jak jebło, tak trzyma, dochodzę do etapu, w którym poniedziałek-wtorek są ok, środa pół na pół, w czwartek już nie mogę funkcjonować normalnie, tylko siedzę non stop z głową w dół, a na piątek ryzykuję braniem urlopu, bo psychicznie nie wytrzymuję.
Rwanie w śliniance/węźle dalej występuje tak sporadycznie, że nie jestem w stanie określić ile miesięcy temu miałam ostatni taki atak, ale momentami przy zatkaniu czuję jakiś ucisk czy tępe uczucie w tych okolicach, głównie jak podczas zatykania odchylę głowę w górę.
X lat temu, z 10-11, zaczęły się sporadyczne rwania w węźle chłonnym/śliniance/cholera wie czym. Rodzinny rozłożył ręce, ból występował raz na kilka miesięcy, częściej/rzadziej. W około 2013 zaczęło się przytykanie ucha, ale baaaaardzo sporadyczne. Laryngolog nic nie stwierdził, badanie słuchu ok, diagnoza - uj wie co.
Po 2015 miałam wykonane przy okazji innego badania USG ślinianek - czysto.
Problem występował bardzo sporadycznie, do tego, może powiązane, może pobocznie, od 2016 występują okresowe problemy z ziewaniem (tzn jestem typem, który ziewa od zawsze wiecznie, a tu pojawiło się jakby parcie na ziewnięcie i jednoczesna niemożność, zaczynam i nagle w połowie nie mogę odziewnąć).
No i problem tak sobie występował gdzieś pobocznie, w końcu doszło do tego, ucho zatykało się co któryś dzień lub codziennie do około 10-12, w weekend był spokój.
Doszło do tego obecnie, że nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, jedyne co pomaga to pochylenie głowy w przód.
Jestem w trakcie fizjoterapii, fizjo mam bardzo konkretnego, ale nie jest w stanie znaleźć przyczyny. Problemy z kręgosłupem i pospinanymi mięśniami barków, karku, żuchwy i skroni mam, więc są szanse że to jest przyczyna, ale jak na razie masaże nie odnoszą żadnego skutku.
Spotkał się już ktoś z takim przypadkiem? Ostatnio miałam spokój przez kilka tygodni i jak jebło, tak trzyma, dochodzę do etapu, w którym poniedziałek-wtorek są ok, środa pół na pół, w czwartek już nie mogę funkcjonować normalnie, tylko siedzę non stop z głową w dół, a na piątek ryzykuję braniem urlopu, bo psychicznie nie wytrzymuję.
Rwanie w śliniance/węźle dalej występuje tak sporadycznie, że nie jestem w stanie określić ile miesięcy temu miałam ostatni taki atak, ale momentami przy zatkaniu czuję jakiś ucisk czy tępe uczucie w tych okolicach, głównie jak podczas zatykania odchylę głowę w górę.
#zdrowie #medycyna #fizjoterapia #rehabilitacja #neurologia #laryngologia #pytanie #kiciochpyta #choroby