Wpis z mikrobloga

#perelkizhyperreala #alkoholizm #alkohol

Zaczęło sie normalnie. Książkowo. Picie na sportowo, bardzo na sportowo. Jakaś imprezka, wypad na piwko w plener lub po meczu. Takie zwyczajne normalne, kontrolowane picie. Skończyło się chlaniem kasacyjnym na umór ciagami 2 tygodniowymi po ponad litr wódy dziennie w samotności (bo kto normalny z alkusem będzie imprezował, zbyt dużo przypałów). Byk nie jestem 72kg. Później prawie tygodniowa walka o życie, sranie jelitami, żyganie żółcią, białe noce przez 4 dni, halucynacje - najgorszemu wrogowi nie życzę. Ale to nie jest najgorsze. Problemy z policją, SORy, awantury, budzenie sie w przypadkowych miejscach, konflikty z ludźmi, brak przyjaciół, #!$%@? psychiczne, utrata pracy, wyrzucenie ze studiów - mógłbym wymieniac i wymieniać... Niegdyś zlote dziecko z kupionym mieszkaniem za gotowke w wieku 20 lat, samochodem, zajebista praca z prawie zrobionymi studiami pod awans, zona, dziecko, na wszystko mnie bylo stac. Sytuacja obecnie wyglada nastepujaco: pomimo wielu strat, zszarganej opinii, znalazlem prace moze nie taka jak kiedys, ale satysfakcjonujaca - zaczynam za tydzien, mieszkanie sie ostalo... zona jest.... odziwo... sporo razem przeszlismy moze dlatego... synek młody, wiec mam nadzieje, ze nie bedzie pamietal swojego ojca jako patologie. Powiedziałem dość. Zacząłem miesiac temu terapie, mitingi AA. Nie pije miesiąc. Mam dla kogo zyc. Sa tylko 3 drogi. Kryminał, psychiatryk albo śmierć. Trzymajcie kciuki Alkusy. Zyczę wszystkim powodzenia.
  • 5