Wpis z mikrobloga

Dzisiaj miałem jedną z najdziwniejszych sytuacji w moim życiu. Aż nie uwierzycie.

Poszedłem na pocztę nadać paczkę, kolejka jakby rzucili na promocje w lidlu sandały ojca Gaudentego. No trudno. Stanąłem na końcu i czekam.
Aż tu naglę wchodzi na pocztę jakaś dziwna dziewczyna, lat miała około 20. Chodzi jakoś tak dziwnie, ubrana jakoś nieelegancko, buty niedopasowane do torebki, niechlujny makijaż. No masakra.
Myślę sobie - Matko bosko częstochosko, pewnie stanie za mną i będzie czegoś chciała, wariatka. Od razu chciałem uciekać no ale tyle już stałem w tej kolejce to jeszcze trochę postoje. Nie minęła minuta i dwadzieścia cztery sekundy a ta zaczyna coś do mnie gadać.
Nie no, ja pier0le, taka nierozgarnięta śmie śmieć się do mnie się odezwać i tak przy ludziach na poczcie? Nie do pomyślenia. Ale trudno, może jak nie będę zwracał na nią uwagi to się odczepi.
Ja nic a ona do mnie gada dalej.

-Wariatka: O, ale ty w tych szortach to tu zamarzniesz zaraz. Pożyczyłabym Ci swoje spodnie no ale nie przy ludziach. hehe.

I zaczęła się śmiać ze swojego buraczanego żartu.

-Ja: ...
-W: Co paczka do odebrania?
-Ja: ...
-W: Bo ja po paczkę, awizo mi zostawili.
-Ja:...

Stałem dzielny nawet mi powieka nie drgnęła, a ta wariatka dalej do mnie mówi. Delikatnym ruchem ręki sięgnąłem do kieszeni, tak żeby nie zauważyła i wybrałem numer na policje. Jak już się do mnie odezwała to zaraz może się na mnie rzucić a akurat nie wziąłem ze sobą gazu pieprzowego.

-W: Ty jak to się nazywa? Ej. Ej do ciebie mówię.

Cały czas byłem do niej obrócony plecami jak do mnie mówiła. Ona próbowała stanąć do mnie przodem ale ja cały czas dzielnie unikałem. Ona mnie zachodzi od lewej to ja w prawo, ona do mnie od prawej to ja w lewo. Dobre 15 minut kręciliśmy się po poczcie jak na balu wiedeńskim. Jeszcze chwila i zeszliby się wszyscy okoliczni cyganie i zaczęliby nam grać na akordeonie Mozarta albo innego Zenka.

No ale zaczęła mnie szturchać paluchem w ramie to się odwróciłem, bo jeszcze chwila i zacznie mnie macać po doopie.

- W: Ty jak to się nazywa?
- Ja: Przyłbica.
- W: Ej, ty mówisz! Bo ja myślałam, że może nie mówisz a ja nie umiem w te, no - zaczyna machać rękoma jak nienormalna

Chyba zaczęła do mnie machać alfabetem Morse’a.

-Ja: ...
-W: Ale mówię ci warto taką przyłbice, bo takiego przystojniaka nie powinno się zakrywać.
-Ja: ...
-W: Nie?
-Ja: Słucham?
-W:Mówię, że przystojny jesteś.
-Ja: Dziękuję.
-W: No.

Mija niezręczne kilkanaście sekund ciszy. Kolejka dłuży się niemiłosiernie. A ja już obmyślam drugi plan ucieczki z tej poczty jakby się na mnie ta wariatka rzuciła, na co się ewidentnie zanosiło. Przecież nikt normalny z nizin społecznych by do mnie nie zagadał przy ludziach. Ale zaraz będzie jeszcze gorzej.

-W: To skoro już tak gadamy jestem Ania.
-Ja: Przepraszam cię Aniu, ale muszę coś napisać pilnie. - wyciągnąłem telefon i to był ogromny, niesamowity, katastrofalny błąd. Marsz Napoleona na Moskwę to przy tym lekkie nieporozumienie.
-W: O to przy okazji daj mi swój numer.
-Ja: Ale ja nie mam telefonu - powiedziałem z desperacji
-W: To co to jest?

I pokazała na mój telefon, który trzymałem w ręce.

Pomyślałem sobie, cholera sprytna jest...

-Ja: To? To to to nie moje. To pożyczony telefon zaraz go muszę oddać.

Aż mi para z uszu zaczęła wylatywać przez ten wysiłek intelektualny.

Trochę się zacięła, bo była cicho przez chwilę, po czym wypaliła najcięższe armaty!

-W: Masz fejsa? Dodaj mnie na fejsie.
-Ja ...

Już nie wiedziałem co mam robić to było dla mnie za dużo. Położyłem się na ziemi i zwinąłem w kulkę.

-W: Oglądałeś "Myszkę Miki?" Możesz być moją myszką Miki a ja twoją szarą hehehe myszką Mini.

Myślałem, że żenadometr mi wywaliło doszczętnie po tym tekście i już zaczynam się z tej żenady kręcić na podłodze zgodnie ze wskazówkami zegara. Po chwili ciszy obróciła się do Pani po czterdziestce stojącej za nią i GŁOŚNO wypaliła.

-W: To mój przyszły chłopak i zaczyna się śmiać.

Myślę sobie - ciszej #!$%@? ruro, zaraz wszyscy będą się na mnie gapić i wytykać palcami.

Tego było za wiele. Odepchnąłem ją na starego dziadka, przewrócili się na regał z gazetami i rzuciłem garść drobniaków w jej stronę. Ludzie rzucili się do zbierania i zagrodzili tej wariatce drogę a ja uciekłem z poczty. Zrobiłem trzy kółka wokół monopolowego, poczekałem w pobliskim lesie aż się ściemni, żeby mieć pewność, że mnie nie śledzi i poszedłem zygzakiem do samochodu. Na wszelki wypadek mam na przyszły tydzień umówioną wymianę tablic rejestracyjnych, żeby mnie nie stalkowała.

Powalone są te doopy, masakra.
#pdk

#heheszki #logikarozowychpaskow #przegryw #takbylo
źródło: comment_1609858420xVmA966xyQ23c1fpIEZYBQ.jpg
  • 16