Wpis z mikrobloga

Kocham moje #e39

TL;DR:


Nauczony lekcją życia o ostrożności jeżdżenia w okolicach Peak District w śniegu (w szczególności po często występujących tam pagórkach), stwierdziłem, że poranek tego dnia nie może się zapowiadać lepiej - słońce świeci, względnie sucho i spokojnie, a prognoza pogody niczego dziwnego nie zakłada.

Dlatego też pojechaliśmy wraz z moją małżonką na krótką przejażdżkę i spacer w okolice Canon Hall. Trasa niecałe 6 mil - 15 minut. Dojechaliśmy i wtedy zauważyłem, że ten dzień nie skończy się tak szybko.

Oczywiście przez miłościwie nam panującego wirusa nie możemy oglądnąć 90% zwierząt, a co normalne w takich miejscach czyli karmienie oraz bawienie się ze zwierzętami jest niemożliwe - ba, nawet nie można ich pooglądać z bliska! Do tego dziwny system korytarzy - taki, że trzeba zrobić po 5 okrążeń zanim się gdzieś dojdzie.

No dobra, ale co mają zwierzęta do pogody?

Otóż mają i to dużo. Dosłownie 10min po przyjeździe zauważyliśmy, że zaczął padać śnieg. Nic wielkiego, więc kontynuowaliśmy wycieczkę.
W pewnym momencie wychodząc z jednej zagrody z dopiero co urodzonymi małymi słodkimi kózkami, zauważyliśmy, że dookoła nie widać świata a wszystko pokryła warstwa śniegu.

Z minuty na minutę było coraz gorzej, wiedzieliśmy, że przy takim tempie opadów i temperaturze najbardziej sprzyjającej tragicznej sytuacji na drodze (0 - 1*C) czas działa na naszą niekorzyść.

Wiedzieliśmy co to znaczy - czym prędzej więc ruszyliśmy w stronę auta. Oczywiście zapory anty-wirusowe sprawiły, że musieliśmy iść okrężną drogą przez co straciliśmy niesamowicie dużo czasu.

Gdy w końcu dotarliśmy do auta droga wyjazdowa była już pokryta w mieszance śniegu oraz błota śniegowego. Droga była pod górkę więc ruszanie w letnich oponach nie było opcją - nie tylko dla nas, jak widać Karenowskie (nie mylić z Karyńskimi!) SUVy też sobie dobrze nie radziły.

By ruszyć, musiałem włączyć automat na pierwszy bieg (drugi miał za dużą prędkość), następnie wyjść z auta i zaprzeć się na nim z tyłu - wtedy samochód zdobywał przyczepność i mogłem go prowadzić niemal jak na smyczy - by go zatrzymać wystarczyło że delikatnie samochód pociągnąłem do siebie.

Wyglądało to komicznie, ale mnie nie było do śmiechu - nawigacja pokazała, że trasa do domu zajmie nam 45 minut, jednak problem był inny, wiedziałem, że po drodze mam co najmniej 2 wzgórza, pod które jeśli droga będzie takim błotem nie wyjadę - szczególnie jeśli ruch nie będzie na tyle płynny i staniemy tam z innymi samochodami.

Problemem był fakt, że przecież stwierdziłem że 20 mil zasięgu w baku to wystarczająco na trasę 6 mil w jedną stronę - tak, jak się jedzie..

Szybko z 20 mil zrobiło się 0, więc musiałem odpalić plan B i szukać bliskiej stacji benzynowej. Udało się - 3 mile od nas.

Zaczęła się niesamowita batalia między ilością paliwa, utrzymywaniem akumulatora w gotowości do odpalenia auta, możliwości hamowania z wyłączonym silnikiem ORAZ faktem że droga była mega śliska.
Dodatkowo doszedł jeszcze zabawny fakt, że gdy zostawiłem moje auto na drive i próbowałem zahamować to auto nagle zmieniało się w sanki tak więc dodatkowe lawirowanie między N a D było konieczne.

Nie znałem trasy którą jechaliśmy, więc przed każdym spadem w dół sprawdzałem czy nie ma tam przypadkiem jakiegoś #!$%@? zakrętu (jak ostatnio) i czy jestem w stanie wyhamować.

Spociłem się jak norka, ale po 45 minutach (!!!) udało nam się dojechać do stacji benzynowej.

Udało nam się rozwiązać jeden problem, teraz trzeba było dojechać do domu. Zostało nam niecałe 5 mil. Po 30minutach drogi zacząłem wątpić czy przejedziemy następne wzgórze (albo raczej czy zrobią to ludzie z którymi byliśmy na drodze).
Umiejętne lawirowanie między drogami bocznymi które nie był całe zabielone, a quasi głównymi które zmieniły się już w lód bardzo pomogło, jednak sprawiło że czułem jeszcze większe zmęczenie.

Nie pomagał również fakt, że w chwili gdy się to działo nie spałem już 24h z powodu przestawiania się na inną zmianę.

Na szczęście przestało sypać, na nieszczęście zaczęło padać.. Tak więc drogi powoli zaczęły się zmieniać z puchu/błoto-śniegu w lodo/błoto-śnieg.

Po prawie 2h od wyjazdu (tak, na nogach dotarlibyśmy szybciej) udało się nam dojechać. Poczułem się jak w memie z "handbrake hero" bo te 2h jazdy w 80% pokonałem bokiem bo tylko w ten sposób moje auto chciało się poruszać do przodu.

W takich warunkach człowiek naprawdę zaczyna się czuć niepewnie.
Brak paliwa? Kto Ci go dowiezie w taką pogodę?
Zakopiesz się? Musisz poczekać aż ewentualnie (zajęta) pomoc w ogóle dojedzie lub korki się przeczyszczą.
Taxi? j/w
Dobrze że nie byliśmy daleko bo zawsze istniała opcja zaparkowania auta i pójścia z buta do domu.

Czy jest z tej historii jakiś morał? Czy czegoś się nauczyłem?
- jak nie kupujesz zimówek to kup se jakiś rodzaj łańcuchów na koła na niespodziewaną zimę w UK,
- uważaj by manewrować między D a N jak masz automat bo jak przyhamujesz na D to będziesz jechał bokiem,
- ludzie w SUVach 4x4 jeżdżą najgorzej na świecie w takich warunkach (w sumie w każdych..),
- nie ufaj prognozie pogody.

Ponad to jestem bardzo zadowolony jak moje autko sobie poradziło i jak cudownie się czułem mogąc w nim zrelaksować się nawet w tak ciężkich warunkach. Przy okazji zarzucam fotkę jak wyglądało po przejeździe oraz tego w jaki sposób ostatnio zmieniłem mu trochę środek.

#bmwsorka

#bmw #uk #samochody #yorkshire #barnsley
sorek - Kocham moje #E39

TL;DR:
SPOILER

Nauczony lekcją życia o ostrożności je...

źródło: comment_1609656505gMBcHb2b3YcXKZMKrLFYZl.jpg

Pobierz
  • 54
@ArekPe: X5 E53 M-sport z polifta - do E39 polifta podchodzi plug&play i wszystko działa

@winsxspl: @Gollumus_Maximmus: zwykle tankuje do pełnego, jak mi zostaje 20 mil to dojeżdżam zwykle i wtedy jadę. Ot po prostu chcieliśmy sobie najpierw pojechać na farmę póki pogoda dobra a w drodze powrotnej zatankować. To bardziej kwestia czasowa niż pieniężna - mało jeździłem autami przez święta a wcześniej zrobiłem długą trase i byłem zbyt
@winsxspl: wiadomo tak jest najlepiej. Ogólnie mało przyzwyczajony jestem do normalnej benzyny bo zwykle jeżdżę na gazie i wtedy zawsze trzymam 1/3 - 1/2 baku i nigdy takiego problemu nie ma jak się gaz skończy ( ͡° ͜ʖ ͡°)
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@sorek: no dobra dobra. Ale jak to jest? Przecież nie można zapieprzyć lańcuchów i jechać 150km trasy () chyba, że w UK można to wtedy spoko ( )
@winsxspl: tak, w gazie podstawa to zawsze conamniej 1/4 zbiornika :)

@pol-scot: wiem o czym mowa. Byłem ostatnio na torze na mokrym w niskich temperaturach i jednak opony na takie warunki to byłaby podstawa.

Na szczęście nie jeżdżę w trasy i pracuje zdalnie wiec obenie nie ma co się martwić.

Myślę by nie kupić po prostu CrossClimate+ na przyszły rok z tego powodu.

@SpaceShip: tu chodzi o dojechanie jak
@zeek: Ojj to samo, a jak w jednych wpisów się chwaliłem autem i że nie zamierzam drukować i przerabiać to szydził ze mnie że jak ktoś myśli o sprzedaży to auto nie jest jego. Cóż Przynajmniej zawsze mam pełno w baku ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@sorek: Tak, masz racje że nie ma sensu kupować zimówek bo zim u nas nie ma ale wielosezonowe to chyba podstawa
i że nie zamierzam drukować i przerabiać to szydził ze mnie że jak ktoś myśli o sprzedaży to auto nie jest jego. Cóż Przynajmniej zawsze mam pełno w baku ( ͡° ͜ʖ ͡°)


@Gollumus_Maximmus: nie wiedziałem że tak Cię to zabolało.

@zeek: To raczej kwestia preferencji, tankowanie zajmuje czas, czasem się go w życiu nie ma w danym momencie. Od tyle ( ͡° ͜ʖ