Noc z 12 na 13 grudnia 1981 r., w czasie której wprowadzono stan wojenny, była jednym z najmocniej zapamiętanych wydarzeń najnowszej historii Polski. Jak „Noc Generała” i następujący po niej dzień wspominali opozycjoniści, ludzie władzy, studenci i żołnierze?
Noc
Jacek Kuroń: „Wracałem na salę obrad, gdy przebiegła Ala Pieńkowska w towarzystwie pielęgniarek z miejskiego szpitala. Władze poleciły przygotować wiele wolnych łózek na tę noc i następne. […] Poszedłem do Wałęsy. Wiedział nie mniej niż ja. - Chyba musimy poinformować o tym wszystkich ludzi – zaproponowałem, czy może spytałem raczej. - To chyba psychologiczne – powiedział Lech – Nie ma co robić paniki. A i tak, gdyby to była prawda, to nic tym razem postanowić nie możemy. Po sali przechadzał się Andrzej Gwiazda z odbiornikiem radiowym przy uchu. Łapał nadawany przez podsłuchy milicyjne przebieg naszych obrad. Fakt, nic tu nie możemy poradzić. Wydawało się, że wszyscy wszystko wiedzą i teraz już tylko godnie chcą wytrwać do końca. Podszedłem do Krzepińskiego i Antka Tokarczuka i zaproponowałem, żeby prezydium zostało na tę noc w stoczni. Zgodzili się. W napięciu nie pamiętaliśmy, że jest to wolna sobota i stocznia jest pusta.” (...)
Julian Zydorek: „Wpadło chyba czterech funkcjonariuszy. Pierwsza moja myśl: uciekać! To było mieszkanie na piątym piętrze, blok bez balkonów, więc możliwości ucieczki nie było. Pomyślałem szybko, że jedyną możliwością jest postawienie oporu, narobienie hałasu tak, żeby ludzie z tego bloku się zeszli. Powalono mnie na ziemię, skuto ręce z tyłu. Usiadło na mnie dwóch milicjantów. Ale ludzie rzeczywiście zareagowali na ten hałas, bo nie tylko ja się szarpałem z tymi milicjantami, ale również Ola, którą zamknęli w łazience. Zaczęła krzyczeć, wybiła szybę w drzwiach. Dwadzieścia minut trzymali mnie leżącego, a następnie wynieśli do windy. Po czym w szpalerze milicjantów zostałem odniesiony do samochodu i zawieziony na Kochanowskiego, gdzie boso musiałem chodzić po betonowych posadzkach, bo nie miałem butów.” (...)
Edward Gierek: „W mroźną zimową noc z 12 na 13 grudnia wkroczyli do mego domu milicjanci wraz z oficerem. Obudzili mnie waląc pięściami w drzwi. Żona, gdy zorientowała się, że chcą mnie zabrać, zadbała o ciepłą bieliznę i ciepłe ubrania dla mnie. Trwało to jednak niezbyt długo, cały czas byłem bowiem poganiany. Ledwie tylko ubrałem się, zapakowano mnie do samochodu i zawieziono do komendy miasta, do budynku, z które w swoim czasie chciałem zrobić hotel. Po kilku minutach zaczęli przyjeżdżać inni towarzysze, następni przestępcy niebezpieczni dla państwa, wśród nich Janek Szydlak.” (...)
Poranek
Kornel Morawiecki: „Spałem ledwie od paru godzin, gdy między piątą a szóstą rano ktoś zapukał do drzwi. Był to nasz kolega z Instytutu Matematyki, Edward Glibowski […] Kiedy Hania otworzyła mu drzwi, usłyszałem jak powiedział: Powiadom Morawieckiego, Jaruzelski wypowiedział wojnę narodowi! Jeśli Kornel jeszcze nie został aresztowany, nie może pojawiać się w domu! Godzinę później do drzwi zaczęła pukać moja żona.[...] W krótkim czasie mieszkanie Hanki zapełniło się kolejnymi znajomymi, zaalarmowanymi wybuchem stanu wojennego […] 13 grudnia przez dom na Kamiennej przewinęło się trzydzieści-czterdzieści osób. W ten sposób zaczęła powstawać informacyjna część Regionalnego Komitetu Strajkowego. […] Telefony były głuche. Ktoś cały czas siedział przy radiu. Zagłuszanie „Wolnej Europy” i innych stacji było wyjątkowo skuteczne. Zagraniczne rozgłośnie nie miały za wiele informacji. Co chwila jednak zjawiał się ktoś, kto był świadkiem jakichś wydarzeń. Tak dowiedzieliśmy się o tym, do czego doszło na Mazowieckiej, w siedzibie Zarządu Regionu. ZOMO wczesnym rankiem opanowało budynek, z którego jednak potem członkowie Solidarności próbowali wynieść trochę sprzętu, a nawet zaczęli nadawać audycję przez megafon. I wtedy zaczął się ten sławetny obłąkańczy szturm, w czasie którego siedziba związku została doszczętnie zdemolowana. Ciężko pobici zostali wszyscy, którzy znaleźli się w zasięgu pałek. Zomowcy roztrzaskali urządzenie poligraficzne – dar szwedzkich związkowców. Jak na owe czasy – niesłychanie kosztowny, wart dwieście tysięcy dolarów. Potłukli je tak, że nie było czego zbierać.” (...)
------ Jeśli interesujesz się historią i lubisz konkretne materiały (takie z rzetelną bibliografią i ciekawymi zdjęciami/filmikami), to zaplusuj komentarz pod tym wpisem - mniej więcej codziennie wrzucam jedno znalezisko i z chęcią bym Cię zawołała (。◕‿‿◕。) #rozowaihistoria ------
Ten wpis jest fragmentem artykułu, którego autorem jest Tomasz Leszkowicz. Więcej jest w linku znaleziska. Fot. Kolumna czołgów w Zbąszyniu (domena publiczna)
Zaplusuj ten komentarz jeśli interesujesz się historią i lubisz konkretne materiały (takie z rzetelną bibliografią i ciekawymi zdjęciami/filmikami). Mniej więcej codziennie wrzucam jedno znalezisko i z chęcią bym Cię zawołała, gdybyś zechciał(a) zapisać się do mojej mirkolisty (。◕‿‿◕。) #rozowaihistoria
Noc z 12 na 13 grudnia 1981 r., w czasie której wprowadzono stan wojenny, była jednym z najmocniej zapamiętanych wydarzeń najnowszej historii Polski. Jak „Noc Generała” i następujący po niej dzień wspominali opozycjoniści, ludzie władzy, studenci i żołnierze?
Noc
Jacek Kuroń: „Wracałem na salę obrad, gdy przebiegła Ala Pieńkowska w towarzystwie pielęgniarek z miejskiego szpitala. Władze poleciły przygotować wiele wolnych łózek na tę noc i następne. […] Poszedłem do Wałęsy. Wiedział nie mniej niż ja. - Chyba musimy poinformować o tym wszystkich ludzi – zaproponowałem, czy może spytałem raczej. - To chyba psychologiczne – powiedział Lech – Nie ma co robić paniki. A i tak, gdyby to była prawda, to nic tym razem postanowić nie możemy. Po sali przechadzał się Andrzej Gwiazda z odbiornikiem radiowym przy uchu. Łapał nadawany przez podsłuchy milicyjne przebieg naszych obrad. Fakt, nic tu nie możemy poradzić. Wydawało się, że wszyscy wszystko wiedzą i teraz już tylko godnie chcą wytrwać do końca. Podszedłem do Krzepińskiego i Antka Tokarczuka i zaproponowałem, żeby prezydium zostało na tę noc w stoczni. Zgodzili się. W napięciu nie pamiętaliśmy, że jest to wolna sobota i stocznia jest pusta.” (...)
Julian Zydorek: „Wpadło chyba czterech funkcjonariuszy. Pierwsza moja myśl: uciekać! To było mieszkanie na piątym piętrze, blok bez balkonów, więc możliwości ucieczki nie było. Pomyślałem szybko, że jedyną możliwością jest postawienie oporu, narobienie hałasu tak, żeby ludzie z tego bloku się zeszli. Powalono mnie na ziemię, skuto ręce z tyłu. Usiadło na mnie dwóch milicjantów. Ale ludzie rzeczywiście zareagowali na ten hałas, bo nie tylko ja się szarpałem z tymi milicjantami, ale również Ola, którą zamknęli w łazience. Zaczęła krzyczeć, wybiła szybę w drzwiach. Dwadzieścia minut trzymali mnie leżącego, a następnie wynieśli do windy. Po czym w szpalerze milicjantów zostałem odniesiony do samochodu i zawieziony na Kochanowskiego, gdzie boso musiałem chodzić po betonowych posadzkach, bo nie miałem butów.” (...)
Edward Gierek: „W mroźną zimową noc z 12 na 13 grudnia wkroczyli do mego domu milicjanci wraz z oficerem. Obudzili mnie waląc pięściami w drzwi. Żona, gdy zorientowała się, że chcą mnie zabrać, zadbała o ciepłą bieliznę i ciepłe ubrania dla mnie. Trwało to jednak niezbyt długo, cały czas byłem bowiem poganiany. Ledwie tylko ubrałem się, zapakowano mnie do samochodu i zawieziono do komendy miasta, do budynku, z które w swoim czasie chciałem zrobić hotel. Po kilku minutach zaczęli przyjeżdżać inni towarzysze, następni przestępcy niebezpieczni dla państwa, wśród nich Janek Szydlak.” (...)
Poranek
Kornel Morawiecki: „Spałem ledwie od paru godzin, gdy między piątą a szóstą rano ktoś zapukał do drzwi. Był to nasz kolega z Instytutu Matematyki, Edward Glibowski […] Kiedy Hania otworzyła mu drzwi, usłyszałem jak powiedział: Powiadom Morawieckiego, Jaruzelski wypowiedział wojnę narodowi! Jeśli Kornel jeszcze nie został aresztowany, nie może pojawiać się w domu! Godzinę później do drzwi zaczęła pukać moja żona.[...] W krótkim czasie mieszkanie Hanki zapełniło się kolejnymi znajomymi, zaalarmowanymi wybuchem stanu wojennego […] 13 grudnia przez dom na Kamiennej przewinęło się trzydzieści-czterdzieści osób. W ten sposób zaczęła powstawać informacyjna część Regionalnego Komitetu Strajkowego. […] Telefony były głuche. Ktoś cały czas siedział przy radiu. Zagłuszanie „Wolnej Europy” i innych stacji było wyjątkowo skuteczne. Zagraniczne rozgłośnie nie miały za wiele informacji. Co chwila jednak zjawiał się ktoś, kto był świadkiem jakichś wydarzeń. Tak dowiedzieliśmy się o tym, do czego doszło na Mazowieckiej, w siedzibie Zarządu Regionu. ZOMO wczesnym rankiem opanowało budynek, z którego jednak potem członkowie Solidarności próbowali wynieść trochę sprzętu, a nawet zaczęli nadawać audycję przez megafon. I wtedy zaczął się ten sławetny obłąkańczy szturm, w czasie którego siedziba związku została doszczętnie zdemolowana. Ciężko pobici zostali wszyscy, którzy znaleźli się w zasięgu pałek. Zomowcy roztrzaskali urządzenie poligraficzne – dar szwedzkich związkowców. Jak na owe czasy – niesłychanie kosztowny, wart dwieście tysięcy dolarów. Potłukli je tak, że nie było czego zbierać.” (...)
------
Jeśli interesujesz się historią i lubisz konkretne materiały (takie z rzetelną bibliografią i ciekawymi zdjęciami/filmikami), to zaplusuj komentarz pod tym wpisem - mniej więcej codziennie wrzucam jedno znalezisko i z chęcią bym Cię zawołała (。◕‿‿◕。) #rozowaihistoria
------
Ten wpis jest fragmentem artykułu, którego autorem jest Tomasz Leszkowicz. Więcej jest w linku znaleziska.
Fot. Kolumna czołgów w Zbąszyniu (domena publiczna)
#historia #ciekawostkihistoryczne #histmag #ciekawostki #mikroreklama #swiatnauki #liganauki #qualitycontent #swiatnauki #starszezwoje #gruparatowaniapoziomu #ciekawostki #rozowaihistoria #polska #fotografie #stanwojenny #prl #13grudnia
Jeśli nie chcesz być wołany/a - daj mi znać!
Jeśli nie chcesz być wołany/a - daj mi znać!
Jeśli nie chcesz być wołany/a - daj mi znać!
Jeśli nie chcesz być wołany/a - daj mi znać!
Jeśli nie chcesz być wołany/a - daj mi znać!
Jeśli nie chcesz być wołany/a - daj mi znać!