Wpis z mikrobloga

Byłem przed chwilą w szkole moich dzieci załatwić cośtam ze szkolną panią dyrektor. Na zakończenie, w ramach grzecznościowych pogaduszek słyszę od pani dyrektor pytanie:
- A jak sobie państwo radzicie z nauką zdalną, dzieci mają sprzęt?
- Tak, dziękuję, dajemy radę.
- Bo może coś potrzebne? Pan ma dwójkę dzieci, możemy zaoferować dodatkowy komputer.
Tu mi trochę gały wyszły na wierzch, bo "wszędzie" słyszę o tym, że jest z tym straszny problem, że dzieci z biedniejszych rodzin nie mają się na czym uczyć, że trójka rodzeństwa obrabia zajęcia online na starym tablecie i telefonie. Ale mam w sobie trochę rigczu, więc mówię:
- Dziękuję, ale dzieci mają swoje komputery i naprawdę nie musimy, z pewnością w szkole są bardziej potrzebujące rodziny, gdzie jest prawdziwy problem ze sprzętem, niech zostanie dla nich - aż urosłem we własnych oczach, gdy to powiedziałem, odpowiedzi się spodziewałem różnych, jednak z pewnością nie tego, co padło:
- ale oni nie chcą, proszę pana. Tak, mamy takie dzieci, które nie uczestniczą w zajęciach, jak dzwonię do nich to słyszę, że nie mają na czym, ale gdy im oferuję komputer, to natychmiast pada pytanie: "jaki?". Mówię więc, że możemy wypożyczyć komputery ze szkolnej pracowni informatycznej, bo kupujemy nowe, te stare są cały czas sprawne i do zajęć online z pewnością wystarczą. I wtedy odpowiedź brzmi: "a to nie, to dziękuję"

I tak to z tą naszą patologią jest: tu mi dej, bo trzeba, ale masz dać porządnie, najlepiej ajfona i maca, bo byle czego to ja nie chcę.
#szkola #patologiazmiasta #500plus
  • 4
@blisko_kebab: Może przeszli na edukację domową, tylko szkoła o tym jeszcze nie wie? Nie ma obowiązku informowania starej szkoły o zmianie szkoły na inną. W Warszawie w tym roku chyba z tysiąc dzieci tak nawiało. Podejrzewam, że jest taki burdel, że szkoły-matki nadal nie wiedzą, gdzie są te dzieci. Nasza rejonówka też miała z tym problem. ;)