Wpis z mikrobloga

Dziś opowiem o Zoologist T-Rex, czyli poważnym krwiożerczym drapieżniku. Poprzedni wpis o Zoologistach tutaj: https://www.wykop.pl/wpis/52533351/to-juz-ostatnia-czesc-przygod-shreka-z-zoologistem/

Zapach otwierający jest po prostu mocarny, inaczej tego nie idzie nazwać. Od samego psiknięcia uderza w nas ogrom dymu, cedru i skóry, które nigdzie się nie wybierają przez najbliższą godzinę. Ba, śmiem nawet twierdzić, że robią się bardziej intensywne po paru minutach, szczególnie cedr.

Po wielkim otwarciu i wejściu z butami w mój nos, Reksio postanowił pokazać swoje pełniejsze oblicze i się uśmiechnąć - do gry dołącza coraz więcej jaśminu, pojawia się geranium i bergamotka oraz pieprz. Kadzidło jest tutaj cholernie intensywne, na wzór nowoczesnych kraftowych piw wędzonych. Aż wykręca. Najwięcej tańczenia w trakcie dokonuje właśnie kadzidło w połączeniu z jaśminem - kombinacja bardzo mocno przypomina jaśminowe Nag Champy, więc w sumie w punkt, tylko cierpi na dokładnie ten sam problem - w dużym stężeniu #!$%@? dętką rowerową. Problem nie jest odczuwalny z daleka, dla osób trzecich ani nie ciągnie się ogon z dętki, to jest problem głównie przy skórze. Jest szczególnie zauważalny przez pierwsze 2h, potem znika.

W miarę upływu czasu te główne nuty dymu, cedru i skóry uspokajają się i stopniowo odchodzą na drugi plan, żeby na pierwszym było jeszcze więcej jaśminu i duża ilość przypraw. Ale zaraz zaraz, ja coś tam mówiłem o krwiożerczym. No, to… w sumie tak trochę jest. Jest tutaj jakaś dziwna, metaliczna nuta, jakby lekko krwawa. Nie pachnie mi niczym, po prostu żelazem. Ale tak czy inaczej, po tych trzech godzinach, to jest ten moment, kiedy według mnie ten zapach robi się po prostu bardzo przyjemny i taki już pozostaje do końca. A końca nie widać.

No i ten “ostateczny” zapach to już bardzo ładne kadzidło, jaśmin, cedr wspierane chyba jeszcze jakimiś innymi iglakami i bergamotką. Jest po prostu ładnie.

Sam nie wiem jak je podsumować. To są cholernie trudne perfumy w każdym calu - od zapachu otwierającego, przez sposób w jaki się rozwijają w ciągu dnia, aż po intensywność i cenę. One są po prostu “za bardzo” w praktycznie w każdej materii, albo to ja mam za małą łapę (chociaż one to chyba nie miały zbyt dużych łapek?) na noszenie czegoś tak mocarnego. To czekanie na efekt ostateczny tych perfum, żeby osiągnęły sweet soft spot, daje mi lekkiego #!$%@?.

Nie mniej jednak, zapach jest bardzo intrygujący, chce się go wąchać (jak praktycznie każdego Zoologista) mimo niektórych odrzucających elementów. Ale ostatecznie, po tym jak potestowałem już kilka Zoologistów, to daję temu T-Reksowi naciąganą okejkę, bo ma w sobie coś urzekającego.

#perfumy
#perfumychacharskie <- do czarno
ChacharZWarszawy - Dziś opowiem o Zoologist T-Rex, czyli poważnym krwiożerczym drapie...

źródło: comment_1604002131tzBHVD0xvcboulTL0dFeCU.jpg

Pobierz
  • 14
@elLimon: a, no, właśnie, żebyś sobie nie myślał też że ja butlę kupiłem. Kupiłem odlewkę 2ml i starczy mi na długo raczej. Nawet jakbym się codziennie psikał to myślę, że w ostateczności bym pociągnął 2 tygodnie, bo 2 psiki wystarczą na cały dzień.