Wpis z mikrobloga

Skończyłem właśnie ten rosyjski kunszt moderski wojownikiem pod zręczność 2H - build na włócznię i trucizny.
Poziom gothic i 10 PN, jeszcze mnie nie powaliło na tyle by grać na jakimś NM czy NM+

Powiem tak, pierwsze 2 rozdziały git. Bardzo przyjemnie się grało. Początek to w zasadzie rash do 60% władania żeby jakoś machać tą dwuręką, resztę roboty robiła trucizna. Jestem już obcykany w tym modzie na tyle że poczyściłem wsio i uważałem czego tu nie spieprzyć. Na tym etapie gry mod jest 10/10 bo dodaje dużo contentu a przeciwnicy są zróżnicowani. Czuć też nasze minmaxowanie - zręczność z kradzieży, ciastek, potek i tabliczek szybko "adds up" i po GD mamy już w granicach 300 pkt tego atrybutu. Co realnie czuć w prędkości bicia stworków. Czyli to, co w gothicu lubimy najbardziej.

Rozdział 3 - no tu się zaczyna nuda. W zasadzie to przez ten rozdział zrashowałem w 60 minut gry - zrobiłem tylko ochronę dla Saggity i quest z okiem innosa, bo inaczej to nie ma sensu się tu kisić. Ogień do przodu i otwieramy R4. Noooo panie, tutaj to ze 40 godzin spędziłem z 65h które mi zajęło doczłapanie się do końca gry. Po wyjściu z GD dostałem całkiem mocną włócznię z 345 dmg po naostrzeniu, w sumie biegałem z nią aż do lokacji Zaginiony Brat.

W tym momencie jakakolwiek różnorodność przeciwników zanika.
Walczysz z 2 typami mobów - ork i szkielet.
Tych drugich to wybiłem kilka tysięcy chyba. Występują w najrozmaitszych wersjach - zwykłe słabe szkielety po 700 hp (rzadko), wojownicy z 2000 hp (trochę), demoniczne z 5000 hp (w #!$%@? i trochę), starożytne po 15000 hp (głównie w specjalnych lokacjach). Zasadniczo rozdział 4 wyglądał tak:

-wybiłem nieumarłych na bagnach
-wyczyściłem wszystkie orki dookoła zamku i w wolnej kopalni
-zrobiłem pustynię Adanosa (jprdl co to za lokacja, no ale boost do mocy postaci jest poważny, nie da się tego pominąć)
-podokańczałem wszystkie bzdetne questy z gildii pobocznych itd.
-ogarnąłem 3 smoki
-poszedłem na koszmar kruka - te #!$%@? szkielety trash moby są trudniejsze niż bossy. Bossy to po prostu kukły do bicia z 40k życia każde, za to szkielety mają po 9k i pullasz 4 naraz (a biją tak samo mocno jak boss)
-po kruku sobie machnąłem zaginionego brateła
-i na końcu wątek orków czyli kopalnia z kolejną bandą nieumarłych i dolina cienia
Po takim tourze moja postac biegała ze sprzęcikiem z Zaginionego Brata, biżu od Mattea (dodatkowe 100 defa), miała prawie 600 zręczności, zmaxowane trucizny i prawie 6000 życia. Mało co mi już było w stanie fiknąć, jedyne co biło zauważalny demedż to demoniczne nieumarłe orki oraz smocze jaszczuroczłeki.

Otwarłem rozdział 5 i... opad z sił. Przerashowałem to w 30 minut - załoga i zawijamy się na statek. Nie mam zamiaru biegać za jakimiś chromanimami czy jeszcze innym #!$%@?. I tak tej postaci już nic nie fika. Tych panów cieni w podziemiach klasztoru to kasuję trzema machnięciami włóczni i to pięciu naraz (aoe dmg na melasie ftw). Potem rash w irdorath, wszystko pada od byle pierdnięcia i nawet upadli paladyni z 12k hapsa mnie prawie nie drapią. A postać pod zrękę, jakbym grał wojem pod siłę to dołóż jeszcze z 150-200 defa bo pancerz ze smoczych łusek od Benneta ma prawie 400 bazowego defa. Mój erhazira miał chyba 270. Gildia oczywiście paladyn, a to z prostej przyczyny - czar za 50 many co odnawia 75% punktów zdrowia (a pota pełnia życia odnawia 50%). Więc masz czar który działa lepiej niż najlepsza pota w grze i nic nie kosztuje, bo mana sie sama powoli odnawia. Zresztą, na woju masz tyle zlootowanych pot na manę że ci ich nigdy nie braknie. Miałem ponad 100 dużych pot na manę mimo że ani jednej nie kupiłem. Chlastam wszystko, ostateczne boosty postaci miksami embarla figarasto, idziemy na smoka ożywieńca. Oczywiście twórcy retardinga nawet to musieli udziwnić i jest tam dodatkowa lokacja, pełna szkieletów po 15k hp każdy. Sam smok - #!$%@?ł mnie za mapę do lawy tak z 10 razy, za 11 znalazłem takiego spota gdzie mu całe te 100k życia zbiłem machając włócznią lewo-prawo a on se tak tylko stał i co parę sekund pierdnął kulką ognia. Zaiste, epicki final boss.
Wracam sobie na statek a tu opiekun Dagoth przyzwał parę demonów a sam mi próbował spuścić #!$%@? z piąchy jak dresiarz z Arki Gdynia XDDD Skubany z pięści bił za 500, to mocniej niż te wszystkie demoniczne upadłe szkielety. No ale nieśmiertelny, #!$%@? #!$%@? na statek. Opcja oczywiście zakończ grę, nie chce mi się grać tego R7 co polega na kolejnym mozolnym tłuczeniu orków i nieumarłych.

Tyle jeśli chodzi o R2.0 AB. 65h grania, 84 poziom postaci, 6800 żyćka, 630 zręczności, 6600 zabitych rzeczy. Level by się dało podwatować jeszcze gdzieś o 2 jakbym wyrżnął wszystkie lokacje ale komu się chce. To może na magu ognia wyrżnę bo ten to rzuca jeden deszcz i cały fort azgan leży.

A tymczasem wracam do klasyki czyli returning 1.31 Rebalance 2.1. Tak, ten stareńki w którego Kajma obecnie gra.

Jak zagram na AB jeszcze kiedyś to może się pokusze o ten poziom koszmar. Bo od tego 4 rozdziału to już mi kompletnie nic nie fikało i gra była nudna strasznie.

#retarding #returning #gothic
  • 1
  • Odpowiedz